1.15

2.1K 102 38
                                    

Za oknem padało. Słońca nie było widać, a rośliny w Barcelonie w taką pogodę wyglądały smętnie i ponuro. Wiatr latał pomiędzy gałęziami drzew, jakby z nimi się bawił. A ludzie którzy zawsze byli uśmiechnięci, teraz siedzą w domach i z niego nie wychodzą.

Kolejne dni mijały. Leciały mi jak piasek przez palce. Nie potrafiłam poderwać się z łóżka i zacząć żyć pełnią życia.
Ten moment był idealnym przykładem jak pogoda wpływa na psychikę człowieka.

Jedna rzecz potrafiła rozpalić ogień w moim ciele i spowodować że na mojej twarzy zawita uśmiech.

On.

Nie miałam z nim kontaktu przez 3 dni od meczu. Mamy 16 września. Lecz wiedziałam jak to wszystko naprawić. Wiedziałam jak rozpalić kolejną małą iskrę pomiędzy nami.

...

17.09.22

Dzień kolejnego meczu. Tym razem który odbywał się na Camp nou.

Pogoda w końcu dopisywała. Słońce było jednak za chmurami ale przebijały się nie wielkie promienie. Wiatr był ciepły i przyjemny. A ptaki w końcu zaczęły tak samo jak ja pełnią życia.

- Przepustkę poproszę - poprosił mnie mi mojego tatę ochraniarz. Podaliśmy je mężczyźnie po czym weszliśmy w głąb długiego korytarza. Białe ściany i bardzo mało przestrzeni, zaczęło mnie bardzo przytłaczać. W końcu doszliśmy do drzwi do których zmierzaliśmy. Lecz ja nie chciałam tam jeszcze wchodzić. Jeszcze nie. Miałam jeszcze do zrobienia, jedną bardzo ważną rzecz.

- Idź tato, zajmij nasze miejsca. Ja zaraz przyjdę - odparałam A mężczyzna tylko skinął głową i zniknął za białymi drzwiami.
Ja za to poszłam w zupełnie innym kierunku. Szukałam ich szatni.
Szatni chłopaków których poznałam 3 miesiące temu. Wiedziałam że mam mało czasu, więc postanowiłam zacząć biedz.

Przez moją głupotę wpadłam na kogoś.
- Boże, przepraszam - zaczęłam przepraszać mi nie znaną osobą. Kiedy spojrzałam na twarz osoby stojącej przede mną, odetchnełam z ulgą. Frenkie De Jong stał przede mną i próbował się nie śmiać.

- Czyżby to córka naszego nowego sponsora klubowego? - uśmiechnął się. Spojrzałam na niego, po czym od razu uśmiechał zawitał na mojej twarzy. Lecz w ostatniej chwili ocknełam się i przypomniałam sobie po co tu jestem.

- Frenkie powiesz mi może gdzie jest wasza szatnia? Proszę - zaczęłam blondyna błagać. Chłopak kiwnął głową na tak po czym powiedział mi żebym za nim szła.
Szliśmy krótko. Okazało się że szatnia jest tuż za rogiem.

Zostawił mnie przed drzwmi, po czym zniknął z mojego pola widzenia.
Nie odwarzyłam się wejść do pomieszczenia. Napisałam do niego.

Najlepiej.

Clarie

Wyjdź na chwilę przed szatnię, proszę 🙏

Patrzyłam się w telefon jak głupia. Czekałam na odpowiedź, nic. Widziałam tylko że wyświetlił. Już powoli chciałam z tamtąd iść lecz usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi.
Odwróciłam się w stronę drzwi, gdzie zauważyłam bruneta z kamienną twarzą.

- Hej, chciałam ci życzyć powodznia i przeprosić za to że nie poinformowałam Cię wcześniej że jednak nie przyjdę - odparałam. Chciałam już wracać, ewakuować się z tamtąd lecz uścisk na moim nadgarstku uniemożliwił mi to. Chłopak przyciągnął mnie do siebie.

- Ty nawet nie masz pojęcia jak ja się o Ciebie martwiłem - odparł patrząc mi głęboko w oczy. Sekundę późnej wbił się w moje usta.

Brakowało mi tego.

Czekałam na to. Odwzajemniłam pocałunek. Miałam wrażenie że ten pocałunek był inny. Przepełniony tęsknotą oraz smutkiem.

Oderwaliśmy się od siebie wtedy kiedy zabrakło nam powietrza. Patrzyliśmy na siebie bez końca.
Lecz zawsze co dobre musi się skończyć.

- Pablo, raz dwa. Wychodzimy za 10 min na murawę - odparł mężczyzna za moimi plecami. Chłopak przekręcił oczami, dał mi całusa w policzek na pożegnanie po czym odparł.

- Znajdę Cię po meczu, nigdzie mi nie uciekaj - Uśmiechnąłam się i pomachałam do niego. Kiedy chłopak zniknął za białymi drzwiami, ruszyłam w stronę trybun.

...

Po meczu stałam z moim ojcem na parkingu i czekałam na niego. Powiedziałam że jestem z nim umówiona i że może jechać lecz ojcowie zawsze są uparci. Kiedy już zaczęłam tracić cierpliwość do tego chłopaka, duże metalowe drzwi otworzyły się. Wyszedł z nich wyraźnie zmęczony brunet.

- O witam, porywam Pana córkę na trochę. Mam nadziej że nie ma mi Pan za złe? - spytał się chłopak z pięknym uśmiechem.

- Oczywiście że nie, jedźcie już. Jakby się coś działo to dzwońcie - odparł mój tata. Ja tylko pomachałam mu na pożegnanie po czym wsiadłam do samochodu chłopaka.

- Gdzie mnie zabierasz? - odparałam podekscytowana.
- Niespodzianka

...

Muzyka wylatująca z głośników samochodu oraz ciepły powiew wiatru to idealne połączenie. Każda minuta spędzona z tym chłopakiem była dla mnie ważna.
Spotkanie tego chłopaka utwierdziło mnie w przekonaniu żeby się nie nastawiać źle na nowe zmiany w życiu bo niewiadomo co przyniesie Ci los.

Wtedy kiedy zaczęłam śpiewać jak najgłośniej mogłam swoją ulubioną piosenkę przez otwarte okno, A obok siedziała osoba która mnie uszczęśliwiała, uświadomiłam sobie że jestem w dobrym miejscu, o dobrej godzinę, z odpowiednią osobą.

- Przepięknie śpiewasz młoda, lecz jest coraz zimnej na dworze i może pośpiewasz dla mnie tylko przy zamkniętym oknie? - spytał się łagodnie Pablo, kładąc swoją rękę na moim udzie.

- um...tak jasne - odparałam nie pewnie - tylko może jak będziemy wracać - powiedziałam kiedy zauważyłam że chłopak szuka miejsca parkingowego.
Brunet kiwnął głową twierdząco.
Wyszliśmy oboje z samochodu. Do okoła były same drzewa. Brak żadnego źródła światła. Zaczełam trochę się bać bo zaczęło się już coraz bardziej ściemniać. Ale ufałam mu.

Ufałam.

Szłam za chłopakiem pod górkę. Nie spodziewałam się tego co czeka na mnie na samej górze.
Kiedy już weszliśmy, zobaczyłam przepiękną panoramę Barcelony. Po zmroku wyglądało to obłędnie.
Moje oczy zaczeły się świecić ze szczęścia.
Spojrzałam na chłopaka, on tylko uśmiechał się do mnie. Przytuliłam go bardzo mocno, po czym pocałowałam go w policzek.
Po chwili chłopak odparł:

- Musimy pogadać

najlepszy rozdział jaki napisałam dotychczas. Enjoy :)

Only You || Pablo Gavira  [Gavi]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz