Rozdział 11

163 22 1
                                    

Po wyjeździe rodziców Sydney skupiła się na malowaniu. Mimo, że spotkanie z rodzicami nie było najgorsze, zawsze słysza gorsze rzeczy od swoich rodziców, była zmęczona i musiała robić coś co naprawdę lubi. W tle leciała jedna z płyt Abby. Sydney miała całą kolekcję płyt winylowych, a Abba to był jeden z jej ulubionych zespołów.

- Sydney, telefon do ciebie - przerwała jej Musa.

Sydney wybiegła z pokoju i wzięła telefon modląc się w duchu, żeby to znowu nie była jej mama, która kupiła sobie telefon do domu i bez przerwy do niej wydzwaniała.

- To ja - usłyszała po drugiej stronie głos Charliego. Mimowolnie się uśmiechnęła.

- Charlie!

- Zastanawiałem się czy nie chciałbyś może wyjść gdzieś dzisiaj wieczorem? Na jakąś kolację na przykład - powiedział, a Sydney miała ochotę zacząć piszczeć.

- Jasne. Możemy gdzieś wyjść - powiedziała siląc się na spokój.

- Super! - ucieszył się Charlie - Będę koło osiemnastej. Do zobaczenia, Syd.

- Do zobaczenia - powiedziała odkładając słuchawkę.

- Zaprosił cię gdzieś! - powiedziała Musa - Nareszcie!

- Na kolację - powiedziała Sydney - Ale to chyba nie jest randka. Nie wspomniał nic o tym.

- To na pewno jest randka!

***

Sydney była gotowa pół godziny przed przyjściem Charliego. Zwykle mocno kręcone włosy wyprostowała za pomocą różdżki, dzięki czemu były idealnie proste. Nie wiedziała czy to randka, dlatego nie widziała do końca jak się ubrać. W końcu ubrała ciemnoszare spodnie garniturowe, czarną koszulkę i jasny kardigan. Włożyła buty na delikatnym obcasie. Charlie pojawił się punktualnie w mieszkaniu Sydney. Brązową koszulę miał włożoną w czarne spodnie. Na stopach miał ciężkie buty.

- Idziemy? - zapytał.

- Jasne! Musa, wychodzę! - zawołała Sydney.

- Bawcie się dobrze i nie wróćcie za późno - powiedziała Musa.

Sydney i Charlie wyszli z mieszkania i teleportowali się do jednej z ulubionych restauracji Charliego.

- Nie wiedziałem co lubisz, dlatego mam nadzieję, że dobrze szczeliłem - powiedział otwierając drzwi i przepuszczając Sydney pierwszą.

Była to włoska restauracja. Sydney i Charlie zajęli miejsce przy stole. Sydney założyła włosy za ucho.

- Ładnie wyglądasz - powiedział Charlie. Sydney podniosła wzrok na rudowłosego. Jej policzki przybrały lekko różowego odcieniu.

- Ty też dobrze wyglądasz - powiedziała, a Charlie uśmiechnął się.

Po paru minutach podszedł do nich kelner by zebrać zamówienie. Charlie i Sydney cały czas ze sobą rozmawiali, a po kolacji poszli jeszcze do mieszkania Charliego. Usiedli na kanapie, a Charlie otworzył wino i rozlał je do kieliszków.

- Przepraszam, że ci to tak późno powiedziałem. Sobie pomyślałem, że możemy gdzieś wyjść i nie myślałem za wiele. Wiem, że wolisz mieć wszystko poukładane - powiedział poprawiając rude włosy, które spadały mu na czoło.

- Nie szkodzi. Naprawdę mi się podobało, Charlie. Nie mogłam lepiej spędzić tego wieczoru - powiedziała, a Charlie uśmiechnął się.

- Cieszę się, Syd - powiedział.

***

Czasem malowanie Sydney szło bardzo ciężko, mimo, że to uwielbiała. Odstresowywało ją to i kiedy malowała nie myślała o problemach. Jednak w ten dzień nic nie słów po jej myśli. Za wszystko co się brała psuła. Miała już dość tego dnia. Chciała jedynie usiąść na kanapie i rozpłakać się jak mała dziewczynka. Sydney teleportowała się pod dom Charliego. To była jedyna osoba, która mogła jej w tej chwili poprawić humor. Weszła do kamienicy i zapukała do mieszkania. Chłopak otworzyć jej po dłużej chwili. Włosy miał roztrzepane, a pod oczami miał cienie.

- Obudziłam cię? - zapytała.

- Nie przejmuj się - machnął ręką - Coś mnie chyba bierze. Słabo się czuje.

- Przepraszam, że ci przeszkadzam i przychodzę taka nieproszona, ale jesteś jedyną osobą, którą chce teraz widzieć... - głos się jej załamał. Charlie wciągnął ją do środka i złapał za ramiona.

- Co się dzieje, Sydney? - zapytał głaszcząc ją po ramionach.

- Nic mi dzisiaj nie wychodzi. Zniszczyłam jeden z ważniejszych obrazów jakie miałam namalować. Prawie spaliłam dom robiąc śniadanie - powiedziała czując łzy w oczach.

- To nic takiego, Syd. Masz gorszy dzień - powiedział i przyciągnął ją do siebie.

- Jeszcze mama cały czas do mnie dzwoni i psuje mi humor - powiedziała kładąc głowę na klatce piersiowej Charliego.

Charlie gładził Sydney po plecach. Nie chciał nic mówić, żeby nie pogorszyć sytuacji. Widział, że jest wrażliwa i każde słowo może wywołać u niej łzy.

- Chodź usiądziesz - powiedział prowadząc ją do salonu - Musisz trochę odpocząć, Sydney. A obrazem się nie przyjmuj. Naprawisz go. Potrafisz zrobić dzieło sztuki.

Sydney uśmiechnęła się lekko pociągając nosem. Oparła głowę na ramieniu rudowłosego, który objął ją i gładził po plecach.

- Dziękuję, Charlie - szepnęła odsuwając się po chwili od niego.

- Możesz przyjść zawsze, Sydney i nigdy nie będziesz przeszkadzać - powiedział - Jak już przyszłaś to może obejrzymy coś? Poprawi ci to humor - zaproponował, a Sydney uśmiechnęła się. Charlie pocałował ją w głowę i zaczął szukać filmu, który poprawiłby humor Sydney.

Smocza Tęsknota | Charlie Weasley Where stories live. Discover now