Rozdział 1

13.2K 722 171
                                    

PRZECZYTAJCIE PROSZĘ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM, BO ZAWIERA WAŻNE INFORMACJE :)



Podjeżdżam pod ten budynek spóźniona i patrzę na gigantyczną szklaną płytę. Nikt nie mówił nic o stroju prawda? Jeśli trzeba być eleganckim to trudno. Mam na sobie skórzaną kurtkę z ćwiekami na ramionach, jeansy i trampki a moje włosy odbiegają zdecydowanie od terminu ułożone. Wchodzę do środka przez rozsuwane drzwi witając się z ochroniarzem i czuje zapach odświeżacza powietrza, ale zdecydowanie nie jest to tani, tandetny zapach jak w naszym biurze. Nic w stylu morskiej bryzy czy lasu tropikalnego. Wącham ten zapach jeszcze raz starając się wyczuć, co mi przypomina. Jest piękny i elegancki i już wiem, co tak pachnie. Tak pachnie luksus. Wnętrze jest surowe i chłodne, ale bardzo wysmakowane i nowoczesne. Jasne ściany i podłoga, ciemne skórzane kanapy i ogromna lada recepcji z ciemnego drewna. Wchodząc wpadam na jakiegoś faceta w garniturze i przepraszam go, ale on odchodzi patrząc na mnie z pogardą. Oddycham ciężko wznosząc oczy ku niebu i z ociąganiem podchodzę do kobiety w recepcji. Zerka na mnie. Wygląda przerażająco. Na twarzy ma nienaganny makijaż a jej włosy są idealnie ułożone. Jest ubrana w garsonkę, która zdecydowanie jest przeznaczona dla osób starszych od niej o dobre pół wieku. Jeśli mam być szczera to takie ciuchy nadają się tylko do trumny, ale w sumie tutaj wszyscy zachowują się jakby już dawno umarli.

Unosi jedną idealnie zadbaną brew, co za pewne ma być zarówno przywitaniem jak i pytaniem, dlaczego taka niewiasta jak ja zabiera jej cenny czas. W końcu przecież picie kawy i ładne wyglądanie naraz to nadmiar obowiązków jak na jedną osobę.

-Jestem umówiona na wywiad z Panem Malikiem.

-Spóźniła się pani, panno Smith.

-Och nie-zaprzeczam i zdaję sobie sprawę jak głupio to brzmi.- Znaczy tak, wiem spóźniłam się...Przepraszam. Ale pani Smith jest chora i ją zastępuje.

-W takim razie pani godność?

-Emily Jackson- odpowiadam a kobieta wklepuje coś do komputera i podaje mi identyfikator.

-Dwudzieste piętro. Szef już czeka. -Mówi chłodno a ja kiwam głową i naciskam przycisk przywołujący windę. Ku mojej radości drzwi się otwierają, więc szybko wchodzę do środka i naciskam przycisk z numerem dwadzieścia. Poprawiam włosy przeglądając się w lustrze i prawie po chwili znajduje się na dwudziestym piętrze. Tu jest prawie tak samo jak na parterze. Naprzeciwko windy są jedne drzwi z złotą tabliczką z danymi prezesa. Ma facet dystans do siebie. Oddzielne piętro dla jednej osoby. Jest nawet oddzielna lada z oddzielną recepcjonistką. Chichoczę w duchu i podchodzę do kolejnej kobiety, która nie wiedzieć, dlaczego, ale wydaje się być bardzo miłą osobą.

-Hej-ryzykuje.

-Hej-odpowiada i uśmiecha się szeroko. Ulga.

-Panna Smith jest chora a ty ją zastępujesz?

-Dokładnie.

-Szef już czeka. Tylko uprzedzam, że jest nie w humorze. I wtedy jest jeszcze bardziej sobą niż zazwyczaj.

Mimo, że ten dziwny facet na mnie czeka a ja powinnam już dawno tam pójść opieram się o ladę i pytam:

-Sobą?

-Jest bardzo chłodny w obyciu i profesjonalny. Dla niektórych to dosyć szokujące. Przychodzą spodziewając się ciepłego powitania.- Rozgląda się i nachyla ku mnie- Jego ostatnia sekretarka została zwolniona. Oficjalny powód jest taki, że coś tam jej się pokićkało w fakturach, ale w firmie gadają, że spróbowała, z kim czegokolwiek.

Glimmer | z.mOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz