Rozdział 8

567 42 7
                                    

Thomas i Brian juz po chwili wylądowali w "męskim uścisku" i zaczęli się klepać po plecach, a ja nadal nie miałam zielonego pojęcia co jest grane.

- Kupę lat stary! - Rzucił Brian, na co mój brat się szeroko uśmiechnął jednak jego wzrok po chwili padł na mnie, a ja jedynie wzruszyłam ramionami w geście wytłumaczenia.

- Nie wiedziałem, że kręcisz z moją siostrą! - Rzucił entuzjastycznie.

Czy ja się właśnie przesłyszałam?
Moje policzki od razu oblały się rumieńcem. Przecież to nie prawda!
Brian nerwowo podrapał się po karku i spojrzał w moim kierunku szukając jakiej kolwiek pomocy w wybrnięciu z sytuacji.

- On mi tylko odwiózł telefon! - Warknęłam starając się zabrzmieć jak zdenerwowana.

- A potem prawie przeleciał Cie na ścianie! - Rzucił rozbawiony i w geście uznania poklepał ciemnowłosego po plecach.

No pięknie, przecież to nie jest tak jak wygląda! Owszem przyszedł tu i zaprosił mnie na kolacje ale nikt nikogo nie przeleciał!

Nie zdążyłam się wytłumaczyć, a Thomas wciągnął Briana do salonu. Nie miałam ochoty dalej tego słuchać ani oglądać żadnego z nich wiec ruszyłam na górę prosto do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i wyciągnęłam z kieszeni telefon, który przed chwilą udało mi się odzyskać.
Spojrzałam na tapetę nie wierząc w to co widzę. Zamiast mnie i Rose na pulpicie widniało zdjęcie uśmiechniętego Briana. W tym momencie zaczęłam się zastanawiać czy aby napewno zgubiłam ten telefon, czy może został mi celowo zabrany. Nim zdążyłam zmienić tapetę po całym pokoju rozległ się mój dzwonek.

-Rose? - Rzuciłam do słuchawki.

Czego ona może chcieć?

- Cześć, Sam słuchaj dzisiaj wieczorem jest super impreza i nie, nie jest u Briana. Wpadniesz?

No tak, prawie zapomniałam o tym całym rytuale codziennego zapraszania na imprezy.

- Domyśliłam się bo Brian siedzi na dole z moim bratem, Rose wiesz ze nie pójdę wiec po co pytasz?

Oczywiście po chwili w słuchawce usłyszałam nudną przemowe, na której czas odsunęłam telefon od ucha. Chcąc to w końcu zakończyć postanowiłam użyć jakiejś dobrej, realnej wymówki, a właściwie prawdy.

- Dziś wieczorem wychodzę z Brianem. - Odpowiedziałam z nadzieją, że na tym zakończymy połączenie.

- O kochana! Za chwile u Ciebie jestem! - Pisnęła entuzjastycznie i się rozlaczyla, tym samym pozbawiając mnie możliwości odpowiedzi.

Powinnam się cieszyć, że udało mi się skończyć rozmowę ale jak tylko miałam pomyśleć, że zaraz zjawi się tu Rose na mojej twarzy znów pojawiał się ten sam znudzony grymas.
Wyciagnełam z torby książkę i zaczęłam się przygotowywać do jutrzejszego sprawdzianu jednak nie było mi dane się nauczyć bo po 15 minutach w moim pokoju zjawiła się Rose.

- Dlaczego nie jesteś z nimi na dole? - Spytała z uśmiechem.

- Bo tak chciał bóg. - Odpowiedziałam poważnie jednak już po chwili sama wybuchłam śmiechem ze swoich słów.

- Kochana nawet nie wiesz jak ja uwielbiam Cie przemieniać! - Rzuciła Rose, a ja spojrzałam na nią zdziwiona jednak już po chwili z moich rąk znikła książka, a zamiast tego miałam przed sobą rozłożone 3 sukienki przyjaciółki.

- Którą wybierasz? - Spytała entuzjastycznie podskakujac.

Spojrzałam na trzy worki, zajmujące przestrzeń w moim pokoju i sięgnęłam po czerwoną, obcisłą sukienkę. Może nie była w moim stylu ale jako jedyna zaslaniala dekolt, a nie ukazywała go dosłownie w całości.

- Samanta, nie wierzę. - Rzuciła zdziwiona Rose.

W odpowiedzi uniosłam brwi do góry i spojrzałam na nią pytajaco.

- Gdzie się podziała gadanina na temat tego, że nie jesteś dziwką?

Dźgnęłam Rose w ramię i po chwili obie wybuchlysmy śmiechem, już się zdążyłam przyzwyczaić, że za każdym razem gdy powiem jej o jakiejś kolacji zostane "przemieniona".
Oczywiście nie mogło się skończyć na samej sukience, bo zaraz potem wyciągnęła dobrze mi znaną różową kosmetyczkę i zrobiła ze mnie klauna. Gdy tylko skończyła lekko pokręciła moje blond włosy, które rano torturowała prostownicą ale wcale nie miałam ochoty się wyrywać, a właściwie to nie mogłam się doczekać aż spojrzę w lustro.

- Jesteś już... - Zaraz po tym jak drzwi od mojego pokoju się otworzyły, Brian nie dokończył zdania, a zamiast tego wpatrywał się we mnie ze zdziwieniem.

- Jestem juz, co? - Przymrużyłam brew i spojrzałam na chłopaka ale w odpowiedzi dostałam jedynie zdziwione spojrzenie.

- Daj jej jeszcze chwile i będzie gotowa. - Odpowiedziała z uśmiechem Rose i zabrała się za kręcenie kolejnego pasma moich włosów.

Brian jeszcze chwile mi się przyglądał po czym wyszedł bez słowa. Kiedy tylko Rose skończyła rzuciłam się w stronę lusterka i przez kilka minut zastanawiałam się czy napewno w odbiciu widzę siebie. Miałam różyczki, miałam cienie na powiekach, miałam lekko przyciemnione brwi, miałam pomatke, miałam puszyste loki i miałam czerwona sukienkę. Wyglądałam jak całkiem inna osoba, chociaż sama byłam pod wrażeniem.

- Podoba się? - Spytała Rose kładąc głowę na moim ramieniu i z dumą przyglądając się w moje odbicie.

Obrociłam się w jej stronę i mocno ją uścisnęłam, składając na jej policzku delikatnego, przyjacielskiego buziaka.
Jeszcze raz przejrzałam się w lustrze i ruszyłam w stronę wyjścia.

- Nie zapomnij o tym. - Rose puściła oczko i podała mi czerwone szpilki.

Uśmiechnęłam się do niej szeroko i wzięłam czerwone obcasy, po czym powoli zeszłam po schodach. Na korytarzu zauważyłam Thomasa smiejacego się w niebo głosy z Brianem, gdy tylko mnie zobaczyli ucichli i uważnie śledzili każdy mój krok.

- No, no, no... - Rzucił z zachwytem mój brat.

Brian obdarzył mnie swoim głupim uśmiechem, choć widać w nim było dużo uznania. Mimowolnie odpowiedziałam im swoimi rumiencami i spusciłam wzrok na palce. Kiedy tylko zeszłam ze schodów ciemnowlosy chwycił moje ramię i razem ruszyliśmy w kierunku wyjścia.

- Uważaj na nią! - Krzyknął Tom, na co Brian odpowiedział mu wystawionym kciukiem, potocznie nazywanym "okejką".

Razem zeszliśmy po schodach i przeszliśmy za furtkę, gdy w końcu stałam sama i chciałam chwycić za klamkę, Brian złapał mnie za biodra i obrócił, po czym przytwierdził do karoserii. Jego czoło znów zetchnelo się z moim, a on po raz kolejny obdarzył mnie hipnotyzującym spojrzeniem.

- Dlaczego znów to robisz? - Spytałam kierując swój wzrok na palce, co pomagało mi choć trochę zachować zdrowy rozsądek.

- Bo lubię twoją rekację - Wyszeptał wprost do mojego ucha, nosem trącąc moją szyję.

Poczułam przyjemne laskotki, wymieszane z jego chłodnym oddechem. Mimowolnie zrobiłam krok w bok jednak Brian nie dał za wygraną i ponownie przycisnął mnie do karoserii.

- Przestań. - Powiedziałam cicho i bez większego przekonania, jednak miałam nadzieję że zrobi to o co proszę.

- Pewnie bym cie jeszcze pomęczył ale chyba ktoś nas obserwuje. - Wskazał głową na okno w którym było widać dwa cienie.

Spojrzałam we wskazane przez niego miejsce i zauważyłam postawę Rose i mojego brata. No świetnie, przecież musiał to zrobić na ich oczach.

- Dupek - Dźgnęłam go w klatkę piersiową i wsiadłam do samochodu, zaraz potem on również zrobił to samo.

Nie chciałam się dalej upokarzać przed Thomem i moją przyjaciółka ale również odechciało mi się tej całej kolacji. Czy ten człowiek musiał wszystko robić na pokaz?

Witajcie! ;)
Postanowiłam dodać dzisiaj ten rozdział, bo wydaje mi się że jest jednym z nudniejszych. Od jutra zacznie się naprawdę dobra akcja, co mogę wam zagwarantować. Ciesze się, że was tyle jest i oczywiście mam nadzieje, że dalej będziecie. Do przeczytania!!;)

You are mineDonde viven las historias. Descúbrelo ahora