- Zaczekaj chwilkę. - Rzucił z udawanym uśmiechem Brian i ruszył w kierunku Rose.
Nic nie odpowiadałam, a jedynie przyglądałam się dwóm znajomym cieniom, które wciąż się oddalały zacięcie rozmawiając. Zostałam zupełnie sama po środku parku i to na dodatek w nocy. Uważnie rozglądałam się za Brianem, który powiedział, że mam zaczekać CHWILKĘ, a dla mnie mijała już cała wieczność. Nie miałam ochoty już tam dłużej czekać, też dlatego że cholernie bałam się ciemności więc długo nie myśląc ruszyłam w stronę domu.
Wracałam tą samą uliczką, którą w poprzednią stronę szłam z ciemnowłosym. Miałam cichą nadzieję, że zaraz mnie dogoni i dokończymy spacer jednak jak zobaczyłam swoje drewniane zbawienie, wiedziałam że to złudne nadzieje. Szybko wbiegłam do domu i ominęłam salon, tak aby zostać nie zauważoną przez tłum ludzi. Wcale nie wyglądało na to aby mieli ochotę zakończyć imprezę, a ja nie miałam ochoty dalej się bawić. Weszłam po schodach i wbiegłam do swojego pokoju, a po chwili rzuciłam się na swoję ukochane łóżko. Pozbyłam się nie wygodnych, białych szpilek i chwilę rozmyślałam nad tą całą dziwną sytuacją, nawet nie wiem kiedy a zasnęłam.
- Samanta, Sam... - Usłyszałam ciche mamrotanie nad swoim uchem.
Byłam przekonana, że dalej śpie więc leżałam jak nigdy nic i czekałam co się dalej wydarzy.
- Samanta, obudź się. - Poczułam cudzą dłoń na swoich włosach i w tym momencie otworzyłam oczy.
Obok mnie kucał Brian, który właśnie gładził moje blond włosy, a ja nie byłam do końca pewna czy to co widzę nie jest dalszą częścią snu.
- Brian? - Spytałam zdziwiona i przetarlam zaspane oczy, również dlatego aby przekonać się że to rzeczywistość.
- Tak, księżniczko. Szukaliśmy Cię. - Rzucił cichutko i delikatnie się uśmiechnął.
Powoli się rozciągnęłam, a gdy to zrobiłam zmieniłam pozycję na siedzącą. Przeczesałam dłonią włosy, które naszły mi na twarz i zaczęłam powoli rozumieć całą sytuację i przypomniać sobie tą z parku.
- O co tak właściwie chodziło? - Spytałam cicho z nadzieją, że się dowiem.
- Stare dzieje, nie przejmuj się tym. - Odpowiedział z delikatnym uśmiechem Brian i zajął miejsce obok mnie.
No tak, mimo tego że mi ufa to nadal jest tym samym, małomównym ciemnowłosym. Chyba powinnam to w końcu zaakceptować.
- Nie przejmuję się, po prostu jestem ciekawa. - Odpowiedziałam ze sztucznym uśmiechem.
Tak naprawdę, to miałam potworną nadzieję że mi powie o co chodziło. W końcu nie widziałam ani Rose, ani Briana tak wściekłych.
- Nie powinnaś się tym przejmować, a napewno nie o tej godzinie.
- Myślę, że godzina nie ma tu nic do znaczenia. - Odpowiedziałam z lekkim oburzeniem, jednak Brian jedynie się uśmiechnął i ułożył dłoń na moim ramieniu.
- Myślę, że za dużo myślisz. - Puścił mi oczko, na co mimowolnie moje kąciki również uniosły się do góry.
Chwilę siedzieliśmy w ciszy. On gładził moję ramię, a ja nadal zastanawiałam się nad tą dziwną sytuacją. W końcu powiedział mi coś więcej o sobie więc dlaczego nie mogłam wiedzieć o tym co ich dzieli z Rose? Przecież zrozumiałabym wszystko, a może nie? Co jeśli ze sobą spali? Nie, przecież to nie możliwę.
Szybko wyrzuciłam od siebie te myśli i oparłam głowę na Brianie, na co on jak zawsze się szeroko uśmiechnął. Zaczęłam lubić ten głupi uśmiech, a może nawet ten pokręcony charakter.
![](https://img.wattpad.com/cover/39796439-288-k376179.jpg)
CZYTASZ
You are mine
RandomOn nie powinien się zgodzić, a ona nie powinna pozwolić mu się zbliżyć. On nie powinien kłamać, a ona nie powinna mu wierzyć. On nie powinien uciec, a ona nie powinna kochać. Czy coś tak przeciwnego ma szansę się dobrze skończyć?