Rozdział 25

464 31 5
                                    

*Samanta*
Moje łzy, jak i cały smutek czy żal znikły, a ja poczułam jak znów staje się wściekła. Liczyłam na to, że porozmawiamy, że wszystko mi wytłumaczy, a on przychodzi bezszczelnie pijany i budzi mój cały dom do życia.

- Czego chcesz? - Warknęłam, choć dużo mnie to kosztowało.

Nie potrafiłam być taka w stosunku do niego, nawet gdy miałam w głębi duszy ochotę go zabić. Miałam tak cholerną słabość do tego człowieka, że czasami mnie to przerastało.

- Porozmawiaj ze mną, proszę. - Powiedział cicho i już z zupełnie innym wyrazem twarzy niż przedtem.

Widząc go zmiękłam i jedyne czym potrafiłam mu odpowiedzieć, było lekkie pokiwanie główką.
Brian podszedł do mnie i złapał mnie za obydwie ręce, a ja w tym samym momencie mocno zagryzłam dolną wargę aby naprawdę się nie rozplakac. Znów tu stał, znów mnie dotykał, co z tego ze był pijany. Po prostu był.

- Sam, proszę Cię nie zostawiaj mnie i nigdy więcej nie odchodź. - Oparł głowę na moim ramieniu i nie wiem czy dobrze mi się wydawało ale chyba uronił łzę.

Nadal nie byłam w stanie nic odpowiedzieć, a zamiast tego z chwili na chwilę, coraz mocniej przygryzałam wargę.

- Samanta, nie potrafię o tobie nie myśleć, a nawet nie potrafię normalnie funkcjonować gdy tego nie robię. - Rzucił po chwili, a ja nie wytrzymałam i uroniłam tą cholerną łzę, która pociągnęła za sobą całą resztę.

Tak bardzo chciałam tego samego co on. Chciałam żeby mnie więcej nie zostawiał i nie mogłam wytrzymać chwili bez myśli o nim. Chciałam żeby ciągle miał głowę na moim ramieniu. Chciałam żeby był, tak bardzo tego chciałam ale przecież ja nigdy nawet nie dotknęłam jego przyjaciela. Właściwie nie tknęłam żadnego mężczyzny w czasie gdy się widywalismy, a on nie miał problemu z Rose. Marzyłam o tym żeby mu wybaczyć i zapomnieć ale nie potrafiłam. To było za trudne i niszczyło mnie od środka.

- Samanta, odezwij się. Proszę Cię. - Wyszeptał po chwili, ocierając z mojego policzka łzę.

Nadal wpatrywałam się w niego jak zahipnotyzowana i dopiero teraz naszły mnie wątpliwości. Co jeśli to kolejna gierka albo jest pijany i nie wie o o czym mówi? Co jeśli jutro znów pójdzie do Rose albo innej dziewczyny?
Na samą myśl odsunęłam się od niego o krok do tyłu, chociaż widząc jego minę i to cholerne, śledzące mnie spojrzenie, miałam ochotę rozwalić się na kawałki.

- Zrobię wszystko żebyś mi wybaczyła ale daj mi szansę i odezwij się do mnie. Błagam! - Padł przede mną na kolana, a ja zaczęłam zalewać się jeszcze większą ilością łez.

Miałam tak straszny mętlik w głowie, że w tym momencie nie pomogły by mi dobre tabletki uspokajające, czy te na hormony.

- W-wstań. - Wymamrotałam cichutko i prawie nie slyszalnie.

Brian zrobił to o co prosiłam i wstał nadal mi się uważnie przyglądając.
Wzięłam głęboki wdech, próbując wyrównać oddech ale bez skutecznie. Spojrzałam jeszcze raz na Briana i postanowiłam się w końcu odezwać. Wiedziałam, że właśnie na to czeka, abym powiedziała mu co mam na myśli.

- Skąd mam wiedzieć, że jutro znów nie spotkam Cie z Rose? - Spytałam kierując wzrok na palce.

- Bo o Rose ani o żadnej innej dziewczynie nigdy nie będę myślał w ten sposób co o Tobie.

Uniosłam wzrok na niego i całkowicie zapomniałam o takiej zdolności, jaką jest oddychanie. Poczułam się w tym momencie wyjątkowa, moje serce znów odżyło, głupim zdaniem sprawił mi tyle radości, jak nikt nigdy niczym ale nadal nie wiedziałam co tak właściwie myśli. Pozatym był pijany, ciekawe czy od trzeźwego Briana uslyszalabym to samo?

- J-jesteś pijany. - Rzuciłam cichutko, to co teraz sprawiało że jeszcze się na niego nie rzuciłam i nie zaczęłam go mocno uściskiwać.

- Ale szczery. - Dodał po chwili wciąż śledząc każdą moją reakcje.

Cieszyło mnie to co mówił ale przecież nie mogłam mu wybaczyć? Nie miałam pewności, ani nie wiedziałam czy to wszystko nie jest bzdurą. Chciałam mu wierzyć bardziej niż czegokolwiek na świecie ale coś mi nie pozwalało.

- Brian, wróć do domu. - Powiedziałam po chwili równie cicho co przed chwilą i omijając jego spojrzenia ruszyłam w stronę domu.

Zaczął się za mną głośno drzeć, a ja znów zaczęłam zalewać się łzami ale nie mogłam mu tak po prostu wybaczyć. To wszystko działo się za szybko, on był pijany, a ja potrzebowałam czasu.
Weszłam do domu i zamknęłam za sobą drzwi. Wciąż w głowie brzmiały mi jego słowa, to wszystko co mówił, robił, jak wyglądał. Oparłam się o ścianę i bezwładnie opadłam na ziemię. Schowałam twarz w dłoniach i zaczęłam głośno płakać. Tak głośno jak nigdy przedtem. Nic nigdy w życiu nie było dla mnie tak trudne jak ta sytuacja. Nic.

- Boże, Samanta! - Rzucił Thomas i podbiegł w moją stronę.

Uklęknął obok mnie i delikatnie uniósł moją głowę.

- Zrobił Ci coś? Mam za nim wybiec? Przysięgam, że go zabije! - Rzucił wściekle i podniósł się, ruszając w kierunku drzwi.

- Thomas nie! Nic mi nie zrobił, ja po prostu nie wiem co dalej... - Po tym zdaniu zalałam się kolejną porcją gorzkich łez.

Mój brat usiadł kolo mnie i mocno mnie przytulił ale to wcale mi nie pomogło się uspokoić. Nadal w głowie szumiał mi krzyk Briana i jego słowa.
"Bo o Rose ani o żadnej innej dziewczynie nigdy nie będę myślał w ten sposób co o Tobie."
"Zrobię wszystko żebyś mi wybaczyła ale daj mi szansę i odezwij się do mnie. Błagam!"
"Sam, proszę Cię nie zostawiaj mnie i nigdy więcej nie odchodź."

Zaczynałam coraz to głośniej chlipać, a mój brat bezskutecznie próbował mnie pocieszyć. Nawet nie zorientowałam się kiedy, a byłam u niego na rękach i wnosił mnie do góry. Położył mnie na łóżku, a sam przysiadł tuż obok mnie.

-Sam, daj sobie czas. Musisz pomyśleć i co najważniejsze przespać się z tym. Pamiętaj, że zawsze jest lepiej, a nie od razu zbudowali cały świat. - Lekko pocałował mnie w czoło, a ja nieco się uspokoiłam.

Nie było to łatwe ale miał rację. Musiałam dać sobie czas i nad wszystkim pomyśleć, przecież nie mogłam ciągle płakać, a jeśli Brianowi naprawdę zależało to powinien uszanować moją decyzję i zaczekać.

- Dziękuję Thomas. - Rzuciłam cicho, na co on lekko się uśmiechnął.

Moje łzy chwilowo przestały wydobywać się z oczu, a ja zaczęłam układać się do snu. Wcale nie miałam ochoty spać, właściwie tak samo jak jeść ale przecież było mi to potrzebne, musialam nabrać sił i zdecydować co będzie dalej.

You are mineWhere stories live. Discover now