Rozdział 23

487 31 6
                                    

Tak jak obiecałam, zgodziłam się spotkać z Olivierem więc zaprosiłam go do środka, szybko poprawiłam makijaż i razem wyszliśmy z domu. Nie miałam ochotę na to spotkanie ale przemierzył kawał drogi, a ja w końcu obiecałam.

- Masz ochotę coś zjeść? - Spytał gdy już byliśmy kawałek od mojego domu.

- Nie, dziękuję. W końcu umówiliśmy się na spacer. - Lekko się uśmiechnęłam.

Nie chciałam nic mówić ale od samego rana jedyny mój posiłek to śmietanka w kawie, którą razem piliśmy. Nie miałam ochoty nic jeść, a co dopiero przebywać z Oliwierem. Kolejnym razem zanim cokolwiek obiecam, zastanowię się dobre 5 razy.
- W takim razie może gdzieś usiądziemy? - Spytał wybijając mnie z rozmyśleń.

- Jasne, oby gdzieś na świeżym powietrzu. - Również się uśmiechnęłam ale w głębi duszy wcale nie było mi do śmiechu, szczerze prosiłam o to żeby to spotkanie się już skończyło.

Ruszyliśmy kawałek dalej i dotarliśmy do parku. Do tego parku, gdzie Rose dotarła za Brianem. Zdążyłam się już tego domyślić i nawet zdążyłam się domyślić jakie znaczenie miały słowa Briana "Może powiesz przyjaciółce po co tu tak naprawdę przyszłaś" albo słowa Rose o tym, że w końcu dowiem się prawdy i faktycznie, dowiedziałam się jej.
Szliśmy przez park, gdy nagle Oliwier zatrzymał się przy ławce na której siedziałam wtedy z Brianem. Podejrzliwie go zmierzyłam ale on niczego nie świadomy z uśmiechem zajął miejsce. Przecież ominięcie tej ławki przez głupie wspomnienia byłoby dziecinne wiec tez na niej usiadłam.

*Brian*
Siedziałem, myślałem, krążyłem w kółko i próbowałem wielu innych rzeczy żeby tylko wpadł mi jakikolwiek pomysł na to, jak wytłumaczyć to Sam ale nic, zupełnie nic. Postanowiłem się dłużej nie męczyć i zwyczajnie wsiadłem w samochód i ruszyłem wprost w kierunku drewnianego domku. Wiedziałem, że nie chce ze mną rozmawiać ale musiałem to zrobić. Brakowało mi jej uśmiechu, dźgania w żebra, okrągłych ust. Po prostu brakowało mi wszystkiego co było z nią związane, brakowało mi jej.
Wysiadłem z auta, wziąłem głośny wdech i ruszyłem w stronę domu. Zapukałem i nie musiałem długo czekać aż w drzwiach pojawił się Thomas.

- Czego Ty tu szukasz?! - Rzucił wkurzony jak nigdy.

Miałem go za osobę która do wszystkiego podchodzi z dystansem ale chyba się pomyliłem. Właściwie jeśli miałbym siostrę pewnie zareagował bym tak samo.

- Stary, możemy pogadać? - Rzuciłem, nie chcąc zaczynać od tandetnych wymówek.

W sumie to i tak nie miałem jak się wyprzeć, po prostu musiałem powiedzieć prawdę, a właściwie chciałem ją powiedzieć.

- Wydaje mi się, że już nie mamy o czym. - Chwycił drzwi i chciał je zamknąć ale ja skutecznie zablokowałem je butem.

Dokładnie tak samo jak zrobiłem Sam, gdy jeszcze wcale nie chciała mnie widzieć.

- Nie musimy rozmawiać, po prostu mnie posłuchaj. - Rzuciłem nie ugięcie.

Nie mogłem odpuścić, nie teraz gdy byłem już tak blisko.

- Czy ja kurwa mowie nie wyraźnie?! - Warknął i zaczął mocniej machać drzwiami aby je zamknąć ale ja wcale nie zamierzałem zabrać nogi.

- 3 minuty Cie nie zbawią. - Rzuciłem nadal nie ugięcie ale w tym samym momencie Thomas złapał mnie za bluzkę i przycisnął do ściany.

- Gdyby Sam mnie nie poprosiła, to pewnie byś juz nie żył wiec spierdalaj stąd. - Wysyczał przez zaciśnięte zęby i pchnął mnie w bok, a zanim zdążyłem cokolwiek zrobić drzwi znów się zatrzasnely.

Chwilę stałem jak cymbał, patrząc na klamkę i myślałem nad jego słowami. Samanta go poprosiła o to aby mi nie zrobił krzywdy? Czyli musiała wiedzieć, że się tu zjawie i ona też musi tęsknić. Na samą myśl leciutko się uśmiechnąłem, chyba pierwszy raz od czasu całej tej chorej sytuacji. Właściwie to tylko mogłem stać i uśmiechać się jak idiota, bo przecież nawet nie miałem jak z nią porozmawiać. Nie odbierała, nie pojawiała się na lekcjach, a jedynie znikała z Olivierem. No właśnie... Olivier. To napewno ten skurwiel!
Musiał ją nastawić przeciwko mnie, a na dodatek wiedział o całym tym pierdolonym zakładzie. Kto wie, czy to że dostał po twarzy, powstrzymało go przed powiedzeniem Samancie.
Teraz juz nie mogłem odpuścić, musiałem się tego dowiedzieć. Przysięgam, że zabije wszystkich którzy stanął na drodze między mną, a Sam. Najchętniej zaczął bym od jej brata ale wtedy to ona by mnie zabiła. Usiadłem na schodach przez domem i czekałem na to aż ktokolwiek się tu zjawi. W końcu ktoś musiał wyjść lub wejść, a ja zamierzałem nie stracić kolejnej okazji, aby dostać się do Samanty.

*Samanta*
Chwilę siedzieliśmy rozmawiając. W sumie to Olivier mówił, a ja jedynie mu potakiwałam. Naprawdę chciałam być teraz w domu! Kiedy zaproponował lody zgodziłam się, w sumie nie dlatego aby zjeść, a dlatego że obiecał po lodziarni od razu odprowadzić mnie do domu. Wszystko było dobre aby tylko znów znaleźć się w ciepłym łóżku.

- Samanta jesteś świetną dziewczyną, powinnaś lepiej dobierać sobie mężczyzn, którym pozwalasz znaleźć się blisko siebie. - Rzucił Olivier, a ja spojrzałam na niego nie dowierzając w to co powiedział.

Dlaczego on uważał, że go posłucham? Właściwie to po co znów zaczyna zbaczać na te tematy?

- Myślę, że sobie poradzę sama. Dzięki za radę. - Przewróciłam oczyma i dalej szłam obok niego.

Szliśmy w ciszy, gdy nagle jego dłoń znalazła się na moim biodrze. Zdezorientowana stanęłam i spojrzałam na niego oczekując wyjaśnień.

- Czy mógłbyś mnie nie dotykać? - Warknęłam.

- Samcia, po prostu chciałem być w jakiś sposób bliżej, żebyś tak wszystkiego w sobie nie tumiła. - Odpowiedział jakby zupełnie nic się nie stało.

Właściwie nie stało się nic ale jakim prawem on mnie dotyka?

- Nie mów do mnie Samcia i uważaj co robisz! - Krzyknęłam i ruszyłam w przód.

- Ej, Sam. Nie bądź taka, przecież kiedyś byliśmy szczęśliwą parą. - Rzucił podbiegajac do mnie, a ja znów stanęłam w miejscu.

Czy on mi właśnie powiedział, że chce abyśmy po raz kolejny spróbowali być razem? Czy on jest tak głupi i nie widzi w jakim jestem stanie od wczoraj? Jak ja w ogóle mogłam nie zauważyć, że wszystko co robi ma na celu abym znów zaczęła coś do niego czuć?

- Sam, to jak? Spróbujemy? - Dodał po chwili, przerywając mi ciąg epitetów w głowie, których nie byłabym w stanie wypowiedzieć.

- Spróbować to ty się możesz do mnie zbliżyć, a wtedy pożałujesz! - Warknęłam i zawróciłam w stronę domu.

Czy nikt nie mógł mnie tak po prostu z czystych intencji wesprzeć?
W moich oczach znów pojawiły się łzy, a ja zaczęłam biec w stronę domu. Kiedy byłam już blisko zwolniłam, a właściwie zaczęłam się sunąć jak ślimak. Miałam nadzieję, że to już koniec. Teraz nie było już Rose, Briana ani Oliviera. Był jedynie Thomas, który za parę dni również mnie opuści. Zostałam sama ze swoimi problemami.
Nagle nie spodziewanie poczułam jak ktoś mnie obraca, a po chwili czyiś język wparował tuż do moich ust, próbując dotrzeć do mojego. Natychmiast odepchnęłam Oliviera i mocno się zamachnęłam, trafiając wprost w jego policzek. Szybko ruszyłam w stronę domu, gdy po chwili znów zamarłam widząc odjeżdżający, dobrze mi znany czerwony samochód.

You are mineDonde viven las historias. Descúbrelo ahora