Rozdział 10

566 40 7
                                    

*Samanta*
Rano obudził mnie cholerny ból głowy. Przetarłam zaspane oczy i nim je otworzyłam rozciagnelam się na łóżku, gdy nagle poczułam coś miękkiego pod swoją dłonią. Zaczęłam to delikatnie gładzić ręką aby się zorientować co to właściwie jest. Nagle usłyszałam znajomy chichot i otworzyłam przerażona oczy.

- Brian?! - Warknęłam i odsunęłam się na drugi koniec łóżka.

Chłopak leżał obok mnie, opierając głowę na łokciu.

- No cześć. - Odpowiedział rozbawiony.

Rozejrzałam się po otoczeniu i zauważyłam, że to napewno nie jest mój dom, a ten sam biały domek w którym byłam na pierwszej imprezie z Rose.

- Co ja tu robię? - Spytałam przerażona.

Leżałam w łóżku z mężczyzną którym był Brian, a na dodatek w jego domu. To napewno nie wróżyło nic dobrego.
Długo nie myśląc odsłoniłam kołdrę i sprawdziłam czy mam na sobie wszystkie ubrania.

- Myślisz, że jestem nekrofilem? - Rzucił rozbawiony i ponownie wybuchł śmiechem.

Spojrzałam na niego zdezorientowana i zastanawiałam się co ja tu robiłam. Skoro ze sobą nie spaliśmy to musiał mnie tu przywieźć w nocy, a mogłam nie pić tych kolorowych drinków...

- Powiedz mi co ja tu robię! - Warknęłam.

- Bardzo Ci smakowały wyroby Will'a, tak bardzo ze aż postanowilas zasnąć na kanapie. - Wzruszył ramionami i ponownie zaczął się śmiać.

- Czemu mnie nie odwiozles do domu? - Rzuciłam juz naprawdę wściekła.

- Bo nikt mi nie kazał. - Puścił mi oczko i wrednie się uśmiechnął, tym samym wybijając mnie z równowagi.

Wstałam z łóżka i ruszyłam w kierunku drzwi jednak po chwili zorientowałam się, że nawet nie mam pojęcia gdzie dokładnie jestem. Zawrocilam i stanęłam tuż nad rozbawionym Brianem, który miał już w oczach łzy ze śmiechu.

- Odwieź mnie do domu!

- Sory ale teraz naprawdę się Ciebie wstydzę, weź prysznic, zmyj to z twarzy i możemy jechać.

Spojrzałam w wiszące na ścianie lusterko i zauważyłam, że cały mój makijaż się pokruszył i rozmazal. Spojrzałam przelotnie na Briana i ruszyłam w stronę drzwi. Przecież nie będę się kąpać u kogoś obcego, tymbardziej ze nie mam ubrań na zmianę, zdecydowanie wolę się upokorzyc. Właściwie to nic nowego.
Kiedy miałam już chwytać za klamkę stanął przede mną z nieco powazniejszą miną.

- Przecież żartuje, nie denerwuj się tak bo złość piękności szkodzi.

- Odwieziesz mnie prosto do domu? - Spytałam dla upewnienia.

W końcu ostatnio też miał mnie odwieść do szkoły, a skończyło się na galerii i kręgach.

- Tak, tylko zmyj tą maskę, a ja się za ten czas ubiore.

Tak też zrobiłam. Ruszyłam w kierunku łazienki aby zmyć twarz. Nachyliłam się nad zalewem i użyłam stojącego tam mydła kokosowego. Pachniało naprawdę świetnie, a nawet kojarzyło mi się z Brianem, chociaż on psuł ten zapach papierosami. Dokładnie spukiwałam każdą pozostałość makijażu gdy nagle poczułam jak ktoś klepnął mnie w tyłek.

- Nie pozwalaj sobie! - Dźgnęłam go w ramię.

W odpowiedzi dostałam jedynie głupi uśmiech, a chwilę później mój wzrok spadł trochę niżej na jego bokserki. Mimowolnie zaslonilam twarz i odsunęłam się o krok.

You are mineOnde histórias criam vida. Descubra agora