Rozdział 30

406 30 5
                                    

Nasz pocałunek stawał się z chwili na chwilę jeszcze bardziej namiętny. Nasze języki zgrały się ze sobą jak nigdy przedtem. Obydwoje byliśmy wygłodniali siebie ale to było czymś naprawdę cudownym, innym.
Kiedy Brian oderwał się odemnie zaczął mi się nadal przyglądać, a ja zauważyłam w jego oczach coś innego. Widziałam znaną mi iskierkę ale tym razem towarzyszyło jej pożądanie, naprawdę ogromne pożądanie. To było fantastyczne, czułam się naprawdę piękna, chciana i ważna ale przecież nie mogłam. Nawet nie byliśmy jeszcze parą, pozatym nie byłam pewna czy to odpowiednia osoba.

- Brian, chyba już powinniśmy wracać. - Rzuciłam speszona, a on natychmiast ze mnie wstał.

Byłam pewna, że zrozumiał o co tak naprawdę mi chodziło, co sprawiło ze cala się zarumieniłam ze wstydu. Ciemnowlosy wystawił w moją stronę dłoń i razem, w ciszy ruszyliśmy w stronę samochodu. Brian otworzył przede mną drzwi i zaraz potem sam zajął miejsce kierowcy.
Czułam dziwny zawód, bo nie potrafiłam mu dać tego co wszystkie inne dziewczyny. One od razu wchodziły mu do łóżka, a ja po prostu nie umiałam.

- Brian... - Wymamrotałam, przez co on od razu na mnie spojrzał.

- Coś się stało? - Spytał wyraźnie przejęty.

- Nie, chciałam Cie po prostu przeprosić. - Rzuciłam cichutko, a on spojrzał na mnie zdziwiony.

- Za co? - Zmarszczył brwi.

- No, bo wiesz... Że ja nie umiem jak one... - Wymamrotałam, a on lekko się uśmiechnął.

- To sprawia, że jesteś wyjątkowa i to sprawia, że tak cholernie mi na tobie zależy. Zgodzisz się jeśli będziesz gotowa, rozumiem to. - Położył dłoń na moim ramieniu i lekko je potarł, co sprawiło ze w jakiś sposób poczułam się pewniejsza siebie.

Resztę drogi spędziliśmy w ciszy, właściwie takiej samej jak zawsze. Kiedy w końcu wróciliśmy do miasta ruszyliśmy od razu w kierunku mojego domu, a zaraz potem tam byliśmy.

- Leć, a ja jeszcze załatwię kilka spraw. - Nachylił się i ucalował mój policzek.

Lekko się uśmiechnęłam i juz chciałam wysiąść ale Brian jeszcze na chwilę mnie zatrzymał.

- I włącz w końcu telefon, żebym mógł się z tobą jakoś dogadać. - Rzucił na dowidzenia, a ja pokiwałam głową i przesyłając mu "pocałunek w powietrzu" wysiadłam z auta.

Cała w skowronkach wróciłam do domu. Przywitałam się z babcia i dziadkiem, a potem ruszyłam wprost do swojego pokoju. Miałam przed sobą jeszcze całą noc, bo w końcu jutro nie było szkoły wiec postanowiłam znaleźć sposób na nudę. Uruchomiłam laptopa i weszłam na skrzynkę e-mailową, a widząc jedną z wiadomości zamarłam.

Od: Sekretariat zespołu szkół w Wielkiej Brytanii o kierunku kształcenia medycznego.

W związku z pańskim podaniem postanowiliśmy rozważyć proźbę o przyjęcie do naszej placówki. Biorąc pod uwagę wzorową frekwencję i godne podziwu wyniki w nauce z ostatnich kilku lat, ostatecznie orzekliśmy podanie jako rozpatrzone pozytywnie.
Prosimy o możliwie jak najszybszy kontakt i umówienie terminu na rozmowę klasyfikacyjną.

Z poważaniem
Dyrekcja szkoły medycznej.

Jak głupia zaczęłam skakać po całym pokoju niesamowicie się ciesząc. Od kilku lat ta szkoła była moim największym marzeniem, a po jej skończeniu każde studia same by zabiegaly o mój wybór ale moje zadowolenie nie trwało długo, ponieważ został jeden istotny minus. Musiałabym wyjechać do moich rodziców, do Anglii. Gdy składałam to podanie nie miałam nic do stracenia, a teraz musiałabym zostawić Briana i wszystkie wspomnienia, które zdążyłam tu nazbierać.
Z moich zamyśleń wyrwało mnie pukanie do drzwi.

- Proszę! - Krzyknęłam tym samym zapraszając do środka mojego brata.

- Słuchaj, chciałem z Tobą pogadać. - Rzucił wyraźnie przybity.

- Coś się stało? - Spytałam zmartwiona i wstałam z miejsca.

-Nie, spokojnie. Chciałem Cie tylko przeprosić, nie powinienem się na tyle mieszać w twoje życie. - Lekko się uśmiechnął, a ja przytuliłam go.

- Już dawno zapomniałam. - Rzuciłam z uśmiechem, który szybko zrzędł z mojej twarzy na samą myśl o podaniu.

- A u Ciebie wszystko w porządku? - Spytał mrużąc brwi i zaczął mi się podejrzliwie przyglądać.

Wskazałam głową monitor, a Thomas szybko zabrał się za czytanie.

- To świetnie! - Rzucił uradowany, lekko unosząc mnie do góry.

Kiedy zauważył, że wcale mnie to nie bawi z powrotem postawił mnie na ziemii. Rzuciłam się na łóżko i wzięłam do rąk poduszkę, chowając w niej twarz. Miałam już tego dość, gdy jedne problemy się kończyły to zaczynały się drugie. Ta szkoła to było moje marzenie ale Brian był moją miłością. Znów nie wiedziałam co wybrać i znów pojawiło się w mojej głowie milion sprzecznych uczuć.

- Coś nie w porządku z tym podaniem? - Spytał siadając obok mnie.

- Nie, z podaniem wszystko w porządku, tylko nie chce zostawiać tu Briana. Wiem, że dla Ciebie to głupie ale wierzę mu i nie chce znów przeżywać tego samego na własną prośbę. - Wzięłam głośny wdech i z powrotem wsadziłam twarz w poduszkę.

Thomas pociągnął mnie w swoją stronę i lekko objął.

- Pokazałaś juz nie raz, że umiesz sobie poradzić sama i wiem, że sama zdecydujesz najlepiej.

- Mam nadzieję. - Wyszeptałam po chwili próbując cokolwiek wymyślić ale nic normalnego nie przychodziło mi do głowy.

W każdej wersji ktoś zostawał pokrzywdzony, a ja nie wiedziałam co wybrać... Mogłam spełnić swoje marzenie ale mogłam stracić możliwe, że jedyną miłość swojego życia. Naprawdę go lubiłam i po tym jak mu wybaczyłam znów miałam to wszystko zepsuć?

*Brian*
Chciałem za wszelką cenę aby nasza noc nad jeziorem była najlepszą w życiu. Wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik. Może nie planowałem czegoś nad zwyczajnego ale to w końcu miał być nasz weekend i sam w sobie był nadzwyczajny. Wiedziałem, że jutro dzień również spędzę z Samantą, dlatego jedyne możliwe przygotowania mogłem wykonywać w nocy. Zrobiłem ogólne zakupy abyśmy nie umarli z głodu i kupiłem kilka potrzebnych rzeczy, a następnie ruszyłem wprost do domku aby znów go przygotować.

You are mineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz