5. what just happened?

816 37 4
                                    

Nadia 

Wpatrywałam się w niebieskie, lodowato zimne oczy Aidana Willsona pierwszy raz w życiu mając nadzieję, że mam omamy. 

Tylko świadomość, że majaczę mogła mnie w tej chwili uspokoić, bo jeśli to co widziałam było prawdą, to mój upragniony awans najwyraźniej zależał od mężczyzny, który mnie przeleciał i zostawił bez słowa pożegnania. 

- Czy znowu mamy jakiś problem, Willson? - głoś dyrektora dochodził do mnie jakby zza metaforycznej tafli moich odchodzących marzeń. 

- Nie mamy żadnego problemu. 

Drgnęłam na te słowa. Czyżby postanowił udawać, że się nie znamy?

Jak skamieniała przyglądałam się jak Aiden wstaje ze swojego miejsca i zbliża się do mnie. Wyglądał jeszcze lepiej niż w moich wspomnieniach. Patrzyłam na dłoń, którą wyciągnął w moją stronę mając wrażenie, że wszystko dzieje się w zwolniony tempie. 

- Aiden Willson, prezes Willson Corporation, miło mi poznać - odchrząkną znacząco, gdyż wciąż się na niego gapiła. 

Tak. Rzeczywiście postanowił udawać. Otrząsnęłam się z szoku przypominając sobie, że patrzy na mnie mój wciąż wściekły szef. 

- Nadia Hale, starsza prawniczka MedLab - uścisnęłam mocno jego dłoń, kładąc nacisk na ostatnie słowo. Wciąż miał lekko szorstką skórę, poznaczoną w niektórych miejscach zgrubieniami. Modliłam się w duchu, aby się nie zaczerwienić. Cóż, mnie z pewnością nie było miło. 

- Usiądźmy - zaproponował Willson, a ja szybko czmychnęłam na drugą stronę stołu, aby usiąść po prawicy dyrektora. Niby było to standardowe usadzenie. Klienta miała na przeciwko, a swojego przełożonego obok, u szczytu stołu. Zawsze tak siadaliśmy, ale nie wiedzieć czemu teraz czułam się jakbym uciekła. Prawie jak on po naszej wspólnej nocy.  

- Panno Hale, została pani wybrana do obsługi nowej fili Willson Corporation. Pan Willson stworzył bardzo dobry produkt medyczny. MedLab zajmie się jego produkcją oraz dystrybucją - Davis nie był najwyraźniej świadom napięcia jakie panowało na sali, ale ja miałam wrażenie, że między mną, a Aidenem przeskakują iskry. 

- Osobiście zapoznam pannę Hale z moim projektem - wtrącił Willson. 

- Jak pan sobie życzy. 

- Czy możemy się spotkać jutro? - potrzebowałam sekundy żeby zdać sobie sprawę, że pytanie skierowane jest do mnie. 

- Oczywiście, sprawdzę tylko mój terminarz - szybko wyciągnęłam telefon i weszłam w kalendarz - Mam wolne przedpołudnie. 

- W takim razie, pojawię się tutaj koło dziesiątej. Moje biuro wciąż jest w remoncie. Mam nadzieję, że to pani pasuje? 

- Oczywiście - zmusiłam się żeby popatrzeć na jego twarz. Pierwszy szok minął i teraz wyrażała jedynie chłodne zainteresowanie. 

- W takim razie opuszczę państwa, mam jeszcze wiele spraw do dogrania. Panno Hale, dyrektor przekaże Ci umowę dotyczącą naszej współpracy, którą wynegocjowaliśmy z prezesem Harrisonem. Proszę żeby się pani z nią zapoznała i jak najszybciej podpisała.

- Oczywiście, będę przygotowana - skinęłam głowę starając się, aby na mojej twarzy był widoczny jednie profesjonalny uśmiech. 

 Aiden wstał zapinając guzik marynarki w idealnie skrojonym, trzyczęściowym, ciemnym garniturze. Przełknęłam ślinę. Wyglądał obłędnie dobrze. Taki wygląd powinien być co najmniej nielegalny.

- Panno Hale, dyrektorze - uścisnął po kolei nasze dłonie i opuścił salę szybciej niż można by było uznać to za naturalne.

- Co to miało być, Hale?! - warknął do mnie Davis, gdy tylko za Willsonem zamknęły się drzwi. Byłam niemal pewna, że kropelki jego śliny poleciały na blat stołu. Fuj - Nie potrafisz się zachowywać profesjonalnie, bo zobaczyłaś klienta z pierwszych stron magazynów plotkarskich?! 

Trouble after weddingWhere stories live. Discover now