11.emotions

674 32 7
                                    

Aiden 

Naprawdę uważałem się za spokojnego człowieka. Człowieka, który bez problemu potrafi kontrolować swoje emocje, trzymać je na wodzy, a tym samym nie zdradzać przeciwnikowi o czym myśli. Umiejętności te przydawały się przy grze w pokera, a jeszcze bardziej w biznesie prowadzony w korporacyjnej Ameryce. Plotkarskie pismaki nazywały mnie człowiekiem z lodu (jakże odkrywcze), co naprawdę miało nieco odzwierciedlenia w moim życiu. A przynajmniej w kontaktach biznesowych. 

Całe to moje pieprzone opanowanie trafił jednak szlag, w momencie, w którym zobaczyłem Nadię przytuloną do tego pajaca stojącego w jej gabinecie. Jakby mi ktoś coś przestawił w mózgu. Poczułem złość wybuchającą w żyłach, nieprzyjemnie drażniącą wewnętrzną warstwę moje skóry. 

Dokładnie to samo mrowienie czułem teraz, gdy siedzieliśmy w ciszy, we wnętrzu mojego samochodu. Już od pieprzonych kilkunastu minut. Nie mieliśmy daleko do mojego biura, zaledwie kilka przecznic, ale korki w tym mieście zaczynały mnie dobijać. Szybciej byłoby na piechotę, ale i tak musiałem zabrać samochód, a Nadia nie mogła paradować z tym białym pudłem, z którym wyglądała, jakby właśnie ją zwolniono. 

Tak więc tkwiliśmy w tej jakże ciasnej przestrzeni mojego Mercedesa, a ja po raz pierwszy w życiu żałowałem, że nie jeżdżę jednym z tych wielkich amerykańskich forów, tak popularnych w Teksasie. Może w takim samochodzie miałbym czym oddychać, gdyż drobna postać Nadii zdawała się wysysać cały dostępny tlen. 

Kobieta nie wyglądała natomiast na przejętą, całkowicie skupiała się na swoim tablecie rozłożonym na kolanach. Co jakiś czas notowała coś przy pomocy Apple Pencil, do którego jak zauważyłem, miała przyczepioną specjalną końcówkę do kaligrafowania.  Zdążyłem dostrzec, że nawet jej notatki robione na Ipadzie wyglądają jak małe dzieła sztuki.

Nadia Hale miała bez wątpienia niebywałą potrzebę kontrolowania swojego otoczenia. Byłem ciekaw czy mógłbym przekroczyć te granicę. Wciąż żałowałem, że nie mogłem tego sprawdzić tamtej nocy w hotelu. W następnej sekundzie miałem ochotę przekląć sam siebie za dopuszczenie do siebie tych wspomnień, bo mój kutas zaczął boleśnie napierać na materiał spodni. 

Zacisnąłem szczękę i dłonie na kierownicy. Moje zęby zgrzytnęły, a Nadia posłała mi szybkie spojrzenie, które wychwyciłem, mimo usilnego wpatrywania się w światła stopu samochodu stojącego przede mną. 

- Wszystko w porządku? - zapytała unosząc brwi, a błękitne tęczówki skupiły się na moich pobielałych kłykciach. 

- W jak najlepszym - do kurwy nędzy, byłem dorosłym facetem, a zachowywałem się przy niej jak nieopierzony gówniarz, nie potrafiący utrzymać swoich żądzy na wodzy - Już dojeżdżamy. 

Wskazałem na budynek przed nami chcąc jakoś odwrócić swoją i jej uwagę. 

- Potrzebuje biurka, szybkiego Internetu, wygodnego krzesła i szuflady na moje długopisy - powiedziała Nadia zamykając Ipada  - I kawy, mocnej, ale z mlekiem. Jest tu gdzieś kawiarnia? 

- Po drugiej stronie ulicy jest Starbucks - wskazałem na charakterystyczne zielone logo - Ale mamy też ekspres na górze. 

- Okej - skinęła głową i ponownie zamilkła.

Nie potrafiłam przejrzeć tej kobiety. Stanowiła dla mnie zagadkę większą niż tajniki biznesu. Kiedy poznałem ją ponad rok temu wydawała mi się fascynująca, przepiękną, ale jednak buźką. W łóżku była namiętna i sprawiała, że człowiek uzależniał się od niej po pierwszym pocałunku. Nie powiem, zaskoczyła mnie jej postawa po naszej wspólnej nocy. Wkurwiłem się tamtego dnia, gdy otrzymałem od niej wiadomość. Byłem przerażony, gdy weszła do sali konferencyjnej, kiedy wybrałem ją na prawniczkę mającą przeprowadzić naszą współpracę z MedLab. Nie bałem się o braki w jej wiedzy lub doświadczeniu, ale o zachowanie. Bałem się wyrzutów lub prób podrywu. A tym czasem to ja zachowałem się jak kutas na parkingu. Kolejny raz mnie zaskoczyła w gabinecie Davisa chcąc ratować mój projekt. Musiałem przestać jej nie doceniać , bo mogłem się w końcu na tym ostro przejechać. 

Trouble after weddingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz