17. got it!

963 28 9
                                    

Nadia

Patrzyłam na Aidena nie mając pojęcia co mam powiedzieć. Nie wiem, jak długo stalibyśmy w kompletnej ciszy, gapiąc się na siebie, gdyby siedząca obok niego psinka nie zaskomlała cicho.

- Ach tak, wybacz - powiedział Aiden głaszcząc zwierzę po nakrapianej główce - Nadio, poznaj proszę Lunę. Luna, to Nadia, moja współpracowniczka.

Psinka popatrzyła na mnie bystrym spojrzeniem. Zauważyła, że jedno z jej oczu było niebieskie, a drugie brązowe. Wyglądała na owczarka australijskiego.

- Miło mi cię poznać - wykrztusiłam i kucnęłam wyciągając przed siebie dłoń.

Suczka najpierw spojrzała na Aidena, a dopiero kiedy wykonał uspokajający gest ręką podeszła w moją stronę i ostrożnie powąchała moją dłoń. Dopiero później ułożyła swoją głowę tak, żebym mogła podrapać za uszami.

- Polubiła cię - usłyszałam.

- Ja też ją lubię - moje place zagłębiały się w miękkiej sierści, a organizm rozpoczął produkcję endorfin, w ilościach, które wytwarzały się u mnie tylko w pobliżu piesków.

W końcu jednak musiała zmierzyć się z rzeczywistością, dlatego podniosłam się prostując plecy i zadzierając podbródek, aby móc spojrzeć Aidenowi w oczy.

- Co to ma znaczyć? - zapytałam cicho. 

- W Bostonie Luna zawsze towarzyszyła mi w pracy. Moje biura są dog friendly. Pracownicy też mogli przyprowadzać swoich czterołapnych przyjaciół. Badania dowodzę, że pracownicy korporacyjni mający stały kontakt ze zwierzętami są mniej podatni na stres, bardziej wydajni i rzadziej dotyka ich wypalenie zawodowe - odparł spokojnie wciąż opierając się nonszalancko o framugę moich drzwi.

Wzięłam głęboki wdech. Zamknęłam oczy i policzyłam do trzech, aby nie wybuchnąć.

- Dobrze wiesz, że nie mówię o piesku. Pytam o gabinet - rozejrzałam się po przepięknym wnętrzu starając się miarkować mój zachwyt nad tymi wszystkimi cudownymi rzeczami - Co to jest? 

- To meble. Chyba nie muszę ci tłumaczyć czym są meble? - uniósł jedną brew i chociaż mogłam mieć przywidzenie wydawało mi się, że próbuje powstrzymać uśmiech. 

- Cieszę się, że masz dobry humor, nie mogę tego powiedzieć o sobie. Ale doskonale wiesz, że nie o to pytałam.

Musiałam się uspokoić. Ostatnie czego bym chciała to krzyki wydostające się z mojego biura. Spojrzałam na korytarz za Aidenem i widziałam zaciekawione spojrzenia pozostałych pracowników. Może się myliłam, ale tak wcześnie rano rzadko widziałam taki ruch na korytarzu.

W oczach mężczyzny zgasło kilka psotnych iskierek.

- Wiem, że możesz czuć się skonsternowana...

- Skonsternowana? - powtórzyłam z niedowierzaniem - To zupełne szaleństwo!

Mój podniesiony głos szybko przyciągnął jeszcze więcej gapiów. Przygryzałam wargę po raz kolejny starając się uspokoić.

Aiden bez słowa wszedł do gabinetu zamykając przeszklone drzwi.

- Posłuchaj... - zaczął, ale znów nie pozwoliłam mu dokończyć czując narastającą panikę. 

- Nie, to ty posłuchaj. Nie wiem co sobie myślałeś, ale nie powinieneś był tego robić.

Aiden uniósł brwi.

- Co ja niby takiego zrobiłem? Powiedziałaś, że nie cierpisz gabinetu, który dostałaś. Pamiętam jak wyglądał twój gabinet w MedLab. Postanowiłem urządzić go w takim samym stylu, aby lepiej ci się pracowało.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jun 06, 2023 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Trouble after weddingWhere stories live. Discover now