Rozdział 2

444 56 7
                                    

Hermiona


Hermiona została popchnięta i przeciągnięta przez tłum Śmierciożerców. Śmiali się i szarpali ją za włosy oraz ubranie. Widziała, jak Greyback i reszta stada wyciągają Malfoya z pomieszczenia.

Pokładziny. Pamiętała, jak oglądała z mamą historyczne filmy dokumentalne o dawnych królach i królowych. O arystokracji, będącej świadkami konsumpcji małżeństwa. Na pewno nie.

Gorączkowo odwróciła się i usiłowała spojrzeć na Voldemorta, chcąc zobaczyć jego twarz i spróbować zrozumieć powody, dla których to zrobił. Jakby to miało sprawić, że będzie lepiej... Voldemort po prostu wyglądał na znudzonego, kiedy siedział na wielkim tronie. Jednak jego zwolennicy rozkoszowali się strachem Hermiony, kiedy wyciągali ją z salonu na hol.

— Stójcie. — Głos był delikatny, ale bezpośredni. Narcyza zrobiła krok do przodu, zdejmując maskę. — Ona okropnie wygląda. Nie można jej pokazać w takim stanie Partnerowi.

Narcyza chwyciła Hermionę za ramię i w milczeniu odciągnęła ją od tłumu, wchodząc po schodach.

Jasnowłosa czarownica wciągnęła Hermionę do sypialni na szczycie schodów. Udekorowano ją w kolorach bladego różu i kremu. Naprzeciw ogromnego łóżka znajdowały się drzwi prowadzące do łazienki. Narcyza wepchnęła Hermionę za nie i z trzaskiem zamknęła za sobą wejście.

— Panno Granger, musisz się rozebrać. Przyniosę ci czyste szaty i umyjemy cię. — Machnęła ręką na dużą wannę na nóżkach, która zaczęła się napełniać. — Jesteś głodna?

Hermiona była głodna. Umierała z głodu. Tygodnie życia na zbieranych grzybach i dwadzieścia cztery godziny w celi właśnie tak działały na człowieka, niezależnie od absolutnego szaleństwa, które temu towarzyszyło. Jednak milczała, niepewna, co sądzić o pozornej życzliwości Narcyzy.

— Milly — zawołała Narcyza i pojawiła się mała skrzatka domowa. Miała na sobie pasiastą poszewkę na poduszkę stylizowaną na togę i ukłoniła się im nisko. Hermiona rozpoznała w niej skrzatkę, która tego ranka przyniosła jej śniadanie. — Milly, czy mogłabyś przynieść dla nas herbatę i kanapki? I zostaw je w sypialni panny Granger.

— M-mojej sypialni? — Hermiona zająknęła się.

— Tak. Nie możemy pozwolić, żebyś została w lochach po dzisiejszej ceremonii, prawda? Będziesz miała swój pokój. Zamówię ci nowe szaty. Będziesz bezpieczna — odpowiedziała Narcyza. — Jeśli nie miałabyś nic przeciwko temu, musimy przejść dalej, panno Granger. Nie mamy zbyt wiele czasu i nie chciałabym, żeby moja siostra tu wtargnęła, zanim będziesz... przygotowana.

Wyglądało na to, że nie miała wielkiego wyboru, więc Hermiona zrzuciła swoje zniszczone ubrania. Próbując zakryć swoją nagość, weszła do wanny, pozwalając ciepłej wodzie złagodzić drżenie, które pozostało po torturach Bellatrix. Narcyza nie wydawała się przejmować nagą postacią Hermiony. Martwił ją stan ubrań dziewczyny, sądząc po obrzydzeniu na jej twarzy. Dżinsy i kardigan, które miała na sobie, były po prostu ohydne, pokryte krwią i brudem oraz, ku zawstydzeniu Hermiony, moczem. Kontrolowanie ciała pod Cruciatusem było prawie niemożliwe; nawet nie zauważyła mokrej plamy, dopóki nie wrzucono jej do lochu.

Hermiona zaczęła przepraszać, ale przerwała jej starsza czarownica.

— Nie musisz przepraszać. To nie była twoja wina.

Potem wyszła, zabierając ze sobą brudne ubrania.

Kiedy wróciła, towarzyszyła jej Milly, która zabrała się za mycie włosów Hermiony. Gdy już została wystarczająco umyta, skrzatka przelewitowała ręcznik, aby Hermiona mogła się nim owinąć. Poszła za Narcyzą do sypialni, gdzie skierowano ją ku małemu, szklanemu stolikowi zastawionemu zamówionymi wcześniej herbatą i kanapkami. Kiedy jadła, Milly suszyła jej włosy tak, że opadały na plecy miękkimi lokami.

[T] Lilie słonowodneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz