Rozdział 3

483 47 59
                                    

Hermiona


Hermiona obudziła się wcześnie. Słońce ogrzewało pokój, a Malfoy cicho chrapał obok niej. Tępy ból na ramieniu przypomniał jej o poprzedniej nocy. Usiadła powoli i przeciągnęła się. Nie wiedziała, czy powinna zostać, póki się nie obudzi. Ostrożnie odrzuciła kołdrę i wyślizgnęła się z łóżka. Po założeniu szaty udała się do łazienki. Odświeżyła się i wytarła ostrożnie — aż nazbyt świadoma bólu i lekkiego kłucia między nogami.

Potem Hermiona stanęła przed lustrem.

Jej włosy były w nieładzie, a znak w kształcie półksiężyca na jej ramieniu był otoczony ciemnym siniakiem. Ten widok ją podniecił i było to uczucie, z którym nie do końca czuła się komfortowo. Ostatnia noc była zarówno przerażająca, jak i wspaniała. Mgła, która ją ogarnęła zeszłej nocy, usunęła wszelkie ślady strachu i oporu, a Hermiona była zdesperowana, by zbadać związaną z tym magię. Przesunęła palcem po znaku i jej magia zaszumiała.

Oderwała wzrok od znaku, by przyjrzeć się reszcie ciała, dysząc ciężko, gdy ściągnęła szatę. Od tygodni nie widziała swojego pełnego odbicia. Stała się zbyt chuda, a jej ciało było usiane siniakami, chociaż zauważyła, że jej najnowsze obrażenia — w tym obraźliwe słowo na ramieniu — wyglądały, jakby powstały kilka tygodni temu. Kręcąc głową w zakłopotaniu, włożyła z powrotem szaty i wróciła do sypialni. Malfoy przechadzał się obok łóżka, wyglądając na lekko spanikowanego.

— Kurwa. Nic ci nie jest. Nie rób tego więcej. Myślałem... myśleliśmy, że poszłaś. — Podbiegł do niej i przyciągnął do siebie.

Ostrożnie odwzajemniła uścisk i powiedziała:

— Serio, Malfoy, dokąd miałabym pójść? Nie mogę tak naprawdę odejść.

Na jej słowa zawstydził się. Jakby zapomniał, że trwa wojna i ona jest tu uwięziona. Wbił wzrok w podłogę i mamrotał coś do siebie.

— Przepraszam. Merlinie, tak cholernie przepraszam za ostatnią noc. Miałem dla ciebie eliksir na uspokojenie i nawet ci go nie dałem. Przejął kontrolę, a ja nie mogłem...

— To nie twoja wina, Malfoy.

Podniósł wzrok, zszokowany rozgrzeszeniem przez nią jego zbrodni, jego roli w jej nowej sytuacji.

— Dziękuję, że to powiedziałaś — odparł niemal szeptem.

Przesunął delikatnie palcem po śladzie, który zostawił poprzedniego wieczora. W przeciwieństwie do chwili, kiedy ona go dotknęła, nie usłyszeli szumu magii. Zamiast tego, przeszył ją dreszcz przyjemności, prosto do kręgosłupa. Westchnęła i chwyciła go za ramię, żeby nie upaść na kolana.

— Czy to boli? — zapytał czule.

— Nie.

Jeszcze raz przesunął palcami po jej ramieniu, a jej kolana znów się ugięły.

— Nie, kurwa, to nie boli — praktycznie wyjęczała.

Podniósł jej podbródek palcem wskazującym, tak, aż ich oczy się spotkały, i zobaczyła, że jego znów są złote. Delikatnie pogładził palcem znak jeszcze kilka razy, aż zaczęła dyszeć w jego ramionach.

— Moja — wyszeptał, a ona wiedziała, że Wilk był zadowolony z jej reakcji.

Ostre walenie w drzwi przerwało im i Malfoy warknął, obejmując ramieniem jej talię i przyciągając jej plecy do swojego brzucha. Kiedy to zrobił, Greyback wmaszerował do pokoju, zatrzymując się kilka stóp od nich.

— Zrobione? — zażądał stary wilk. W odpowiedzi Malfoy odsłonił jej ramię przed Śmierciożercą. Ten uśmiechnął się i powiedział: — Dobrze. Czarny Pan chce się z tobą zobaczyć.

[T] Lilie słonowodneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz