Rozdział 9

268 32 9
                                    

Hermiona


Draco chrapał cicho obok niej, ich nogi splątały się pod kołdrą. Wyglądał młodo. Był młody, pomyślała; oboje byli, ale to nie miało znaczenia. Miała obowiązki wobec ich Pana. Nie chciała go ponownie zawieść. Cicho zsunęła się z łóżka, narzuciła szlafrok i wymknęła z pokoju.

Nie była pewna, czy uda jej się go znaleźć, ale głos w jej głowie prowadził ją przez korytarze i schody, aż dotarła do dużych, czarnych, podwójnych drzwi. Czuła promieniującą przez nie magię, mroczną i, co zaskakujące, nie tak przytłaczającą, jak powinna.

— Wejść — zabrzmiał zimny, wysoki głos, zanim jeszcze zapukała.

Pchnęła drzwi i znalazła się w bogato umeblowanym pokoju z płonącym kominkiem otoczonym ciemnozieloną sofą i zestawem czarnych foteli. Przez łukowe przejście zauważyła olbrzymie łóżko z ciemnymi zasłonami.

— Czego chcesz, dziewczyno? — powiedział Czarny Pan z jednego z czarnych foteli.

Desperacko próbowała uspokoić drżące ręce, ignorując tę część siebie, która czuła się niedobrze, zdradzając Draco. Musisz, to jest właściwe — zachęcał nieznajomy głos.

— Zawiodłam cię wcześniej, nie mówiąc o Harrym. Więcej nie popełnię tego błędu. Chodzi o Draco, on martwi się, że... — on myśli, że nas zabijesz! Nie mogła wypowiedzieć słów; jej język był ciężki i skręcony w ustach. Spróbowała ponownie. — Martwi się nadchodzącą bitwą i tym, co... co się stanie później... nam. On zamierza... — Kurwa! Głupia, cholerna więź godowa. — Chce, żebyśmy mieli plan awaryjny. Powiedziałam, że nie i że nas nie opuścisz, ale pomyślałam, że powinieneś wiedzieć, iż nie jest tak... — lojalny, jak myślisz. — Silny, jak mógłby być.

Czarny Pan zdawał się przyglądać jej przez minutę, po czym wstał powoli z fotela, zbliżając się do niej z gracją wielkiego węża. Chwycił jej podbródek między palcem wskazującym a kciukiem, mówiąc:

— Dobrze się spisałaś, dziewczyno. Wynagrodzę cię za to. Draco będzie jutro na linii frontu i dam mu szansę na bycie silnym. Jeśli mu się nie powiedzie, nie zasługuje na szansę ani na ciebie.

Przesunął kciukiem po jej policzku i wpatrywał się w nią tak intensywnie, że zapomniała, jak się oddycha.

— J-jutro? — zająknęła się.

— Tak.

Gdy ją puścił, Hermionie zrobiło się zimno.


<><><><><><><><><><><><>


Draco


Hermiona zniknęła. Nie było jej także w łazience. W szaleństwie wybiegł z pokoju w samej bieliźnie, wołając ją po imieniu w rezydencji. Jego głos odbijał się głuchym echem od ścian i zarówno Draco, jak i Wilk starali się uspokoić. Na dworze wciąż było ciemno, a korytarze wyglądały upiornie, oświetlone tylko gdzieniegdzie przez świece.

Potem poczuł jej zapach; był słaby, ale wystarczająco ostry, by mógł za nim podążyć. Musiał wyglądać jak obłąkany, chodząc po korytarzach w samej bieliźnie, bezustannie węsząc w powietrzu. Zobaczył ją; wchodziła po schodach z delikatnym uśmiechem na twarzy, jakby myślała o czymś miłym. Możliwe, że poszła sobie, bo nie była szczęśliwa w jego łóżku. Wilk zaskomlał cicho.

[T] Lilie słonowodneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz