Rozdział 4

365 31 20
                                    

Draco


Noc wokół nich była ciemna i ciężka, gdy Draco i jego ojciec zbliżali się do małego domku. Yaxley i Snape mieli zaatakować od frontu, a oni od tyłu. Morska bryza dziko łopotała ich płaszczami, jakby chciała ich odeprzeć i ochronić mieszkańców chaty. Draco wziął kilka uspokajających oddechów, obserwując, jak w środku gasną ostatnie światła.

— Jesteś gotowy, Draco? — zapytał jego ojciec. Miał pewny i spokojny głos pomimo wszystkiego, co wiązało się z tą misją i z uwagi na zdolność jego syna, aby nie spieprzył sprawy.

Draco skinął głową, nie ufając sobie, że się nie zająknie.

Cicho stąpając, skradali się ku tylnym drzwiom. Otworzenie ich zajęło im kilka minut; zostało rzucone na nie wiele zaklęć i mechanizmów obronnych. Oczywiście Draco wiedział, że to nie będzie proste. Bill Weasley był słynny jako dobry łamacz klątw. Albo był z tego znany, ale w przeszłości.

Gdy weszli do środka, Draco zapalił swoją różdżkę i wraz z ojcem przeszedł przez parter, upewniając się, że salon, kuchnia i łazienka są czyste. Potem dali znak Snape'owi i Yaxleyowi. Snape poklepał Draco uspokajająco po ramieniu, kiedy go mijał. Severus szedł przodem po schodach, a za nim Lucjusz. Draco trzymał się blisko ojca, nagle czując się jak dziecko i zdając sobie sprawę, jak bardzo nie był przygotowany do tego zadania. Nie potrafił zabić Dumbledore'a, nie byłby w stanie zabić żadnej osoby w tym domku. Nawet tego nie chciał.

Jakby wyczuwając jego panikę, Lucjusz odwrócił się do syna i szepnął: „Pamiętaj, dla kogo to robisz". Rzucając ostatnie spojrzenie, wszedł po schodach do najdalszych drzwi. Taki był plan. Każdy z nich zajmował się jednym pokojem na pierwszym piętrze domu. Oczywiście mieli przewagę, ponieważ mieszkańcy spali.

Draco słyszał bicie swojego serca w piersi, gdy zbliżał się do drzwi. Snape skinął głową i wejścia zostały otwarte jednocześnie. Draco próbował uspokoić oddech, wchodząc do ciemnej sypialni. Dwie postacie spały w osobnych łóżkach. Uniósł różdżkę.

Huk odbił się echem po domku, a w innych pokojach słychać było krzyki. Obudziło to śpiące osoby. Oczywiście, pomyślał. Potter i Weasley wyskoczyli z łóżek z różdżkami w górze i wycelowali w niego. Podjął decyzję.

— Malfoy — splunął Weasley.

Oglądając się za siebie, Draco powiedział:

— Idźcie. Uciekajcie, teraz.

Zaczął opuszczać różdżkę. Dwaj czarodzieje przed nim wymienili spojrzenia.

Krzyki na zewnątrz pokoju stawały się coraz głośniejsze, kończył im się czas. Jeśli teraz nie znikną, nie będzie miał wyboru. Hermiona nigdy by mu nie wybaczyła, gdyby przyprowadził Pottera do dworu i zabił Weasleya. Była tak jego pewna wcześniej. Hermiona wierzyła, że nie jest zabójcą. On także chciał w to wierzyć.

— Potter, idź! Wypierdalaj.

Potter zdawał się myśleć o tym przez sekundę, zanim skinął głową.

— Gdzie jest Hermiona?

— Jest bezpieczna. Obiecuję, że jest bezpieczna. Jest o wiele bezpieczniejsza niż wy teraz. Nadal jest we dworze.

Po kolejnej wymianie spojrzeń Potter i Weasley przepchnęli się obok niego w kierunku drzwi.

— Czekajcie! Musicie mnie ogłuszyć lub zrobić coś, co sprawi, że uwierzą w...

Ostatnią rzeczą, jaką zobaczył, była pięść Weasleya.

— Draco, wstawaj. — Snape kopnął go w nogę. Usiadł powoli, dym i kurz sączyły się przez otwarte drzwi i słyszał, jak ojciec i Yaxley kłócą się na dole. — Pozwoliłeś im odejść. — To nie było pytanie. Snape dokładnie wiedział, co zrobił.

[T] Lilie słonowodneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz