5.Totalna porażka

145 11 57
                                    

   Minęły dwa dni od jego ataku paniki. Ciotka omijała go szerokim łukiem. James odkrył bardzo fajną strefę releksu w hotelu. Były tam pokoje wyciszające w których grał na skrzypcach, aby nikt go nie usłyszał. Will też często w nich drzemał. Fred i Percy kożystali bardzo często ze spa hotelowego. Ojciec słynący z pracoholizmu pracował online na swoim laptopie, udzielając teleporad, odpisując na ważne wiadomości i uzupełniając karty swoich pacjętów. Wuj Edward okazał się jego przeciwieństwem. On mógł nie pracować wcale i się tym nie przejmował. Bruno i Colin mieli chyba zaś dość duo. Kiedy tylko zaczynali się mądrzyć od razu zostawali ,,upomnieni" przez kuzynów.
- Mamo! Mamo, pójdziemy tam?!- pytała Jadwinia, pokazując paluszkiem na plac zabaw.

James dawno nie słyszał tego słowa... Jego mama umarła rok wcześniej... W domu Verumes też nie było mamy, a więc to słowo go tak nie gryzło...Teraz kiedy je usłyszał poczuł się jakby jego mama zmarła po raz kolejny. Coś w nim ponownie się poruszyło. Szybko jednak na jego kolana wskoczył Zenek. Zenek był bardzo dzielnym i przyjaznym kotkiem. Percy kupił mu taki plecaczek, dzięki któremu James mógł go mieć cały czas przy sobie. Stwierdzili, że Zenek jest czasem lepszy od nie jednego psiego terapeuty. Tak więc James nosił go na ramieniu w specjalnej torbie.

- Cześć Zenuś. Coś nie tak?- zapytał kotka, który się do niego przymilił.

- Jadzia, nie!- od razu pisnęła ciocia, kiedy mała dziewczynka chciała pogłaskać Zenka.
- On nie jest groźny. Popatrz.- uśmiechnął się do małej James, gładząc Zenka po brzuchu.
- Ale...Ale on może być chory!- przeraziła się ciotka.
Wtedy Harry spojrzał na nią z pod okularow i mruknął;
- Czy ty uważasz, że Percy pozwoliłby im na tego kota, gdyby go nie zaszczepił na wszystko i nie odrobaczał ?

Eliza patrzyła ze strachem w oczach jak jej córka głaszcze Zenka.

- Jadwiniu, chodź na ten plac zabaw. Mamusia z Tobą pójdzie. A gdzie są Twoi bracia? Poszukamy razem Brunonka i Colinka?- zapytała.

James znowu usłyszał słowo ,,Mama". Zrobiło mu się niezmiernie przykro.

Dziewczynka odeszła od Zenka, który pożegnał ją przemiłym mruknięciem, po czym znowu wtulił się w swojego pana.

James siedział tak ze swoim szejkiem numer nie wiadomo który, kiedy nagle ciotka przyszła z Colinem, który miał rozkrwiony nos.
- Harry, jak mi to wytłumaczysz?!- warknęła- Zobacz! Mój synek ma zakrwawiony nos przez te Twoje potwory!
Harry spojrzał na Colina, a potem rozejrzał się dookoła. Zobaczył Charliego i Stanleya, którzy w najlepsze bawili się, grając na Nintendo.
- Ja nie widzę, aby sprawcami były moje dzieci.- mruknął, po czym znowu wlepił się w monitor. Eliza nie dawała jednak za wygraną.
- Cokinku, co się stało?
- Stanley uderzył mnie łokciem.- prawie wyszeptał, trzymając się za nos.
- Oho! Jak mi to teraz wytłumaczysz?!- cały czas jęczała ciotka, robiąc zamieszanie na pół sali.
- Eliza, uspokój się wreszcie!- warknął Harry- A co do Ciebie Collin nie uwierzę, że Stalney zaczął. - dodał po czym zawołał syna- Staszku chodź na moment!- zawołał.

Bracia od razu podreptali do ojca. Ten tylko spojrzał na Colina. Nie musiał kazać im się tłumaczyć, bo zaczęli robić to sami.
- Chciał mi przyłożyć książką!- od razu bronił się Charlie.
- Dlatego ja mu ją wytrąciłem.
- A ona mu tak nie fortunnie poleciała...
- Ale czemu chciał was uderzyć?! Na pewno się bronił!- ciągnęła ciotka.
- Ta! Bronił!- zaśmiał się Charlie.- Chciał od nas coś...Poczekaj...Co on chciał?- zapytał Stalney'a.
- No nie ważne! Powiedzieliśmy nie, to nam chciał przyłożyć, ale zapomniał z kim zaczyna. Koniec?- zakończył Stanley.
- Dziękuję wam chłopcy. Możecie iść. Następnym razem uważajcie bardziej.

Eliza rozchyliła wargi.
- Jak to?! Nie dasz im żadnej kary?!
- A co mam zrobić? Tacy są i nic tego już nie zmieni. - powiedział wracając do swoich zajęć.
Eliza obrażona poszła z Collinem do swojego męża.

Pamiętnik Jamesa Verumes IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz