/12 •Przyjechał•

140 8 13
                                    

Hakkai stał przed swoim bratem. Moja ręka nie puszczała dłoni mojego brata. Zastanawiałam się nad postępowaniem Koko.. puścił mnie. Puścił mnie i pozwolił uratować mojego brata.. Mój wzrok pokierował się w jego stronę, on spojrzał się na mnie

- Czyli co? Teraz próbujesz się oszukać, że jesteś silny, ta?! - Usłyszałam po chwili śmiech Tajiu. Spojrzałam się na niego marszcząc brwi - To ja chroniłem naszą rodzinę! Jak śmiesz stawać przeciwko swojemu bratu, który opiekował się rodziną Shiba!

Opiekował? Chronił? Że co kurwa?! To jest dla niego chronienie rodziny?! On chyba kurwa jest jeszcze bardziej niepoważny!

- Nie rób tego, Tajiu! - Krzyknęła Yuzuha - Nie podnoś ręki na Hakka— - Nie dokończyła bo chłopak niebiesko włosami uderzył Tajiu.. uderzył go kurwa! Zrobił to! - Hę? Hakkai?!

- Gang Tokyo Manji, Wicekapitan Drugiej Dywizji, Hakkai Shiba! - Uśmiechnąłem się delikatnie słysząc jego słowa. Ogarną się, to jest najważniejsze - Aby ochronić Yuzuhę, moich przyjaciół i rodzinę, pokonam cię całą siłą!

Wszyscy się patrzyli na tą piękną scenę, w końcu zmądrzał. Tajiu zrobił uniki przed atakami Hakkai'a i uderzył go lecz nic z tego nie robił i brną to dalej

- Hakkai się zmienił - Odparł Chifuyu - Nie powiedział "zabije" tylko "pokonam" - Uśmiechnęłam się kiwając głową. Przekonaliśmy go..

Rodzeństwo cały czas ze sobą walczyło, czułam na sobie czyjiś wzrok. Spojrzałam się tam widząc Koko. Zacisnęłam zęby, pomógł mi.. uwolnił mnie. Jestem mu wdzięczna, uśmiechnęłam się do niego delikatnie a on pokazał mi język z delikatnym uśmiechem. Uśmiechnął się..

- Boże, czy naprawdę musisz wciąż mnie testować? - Usłyszałam głos Tajiu, dlatego się tam spojrzałam. On... Płakał? Po chwili chłop podbiegł do Hakkai'a jak kurwa błyskawica i mu przypierdolił, ale mocno.. - Poważnie muszę zabić dwóch członków swojej rodziny?! - Hakkai leżał na podłodze gdy ten szmaciarz zaczął go przykładać pięściami - Choć tak bardzo ich kocham?! Kocham ich! Bardzo ich kocham!

Że co kurwa? Kocha, a tak ich traktował? Chyba coś mu się słowa przykręciły!

-Hakkai! - Krzyknęła jego siostra. Ja zacisnęłam pięść nie mogąc znieść tego widoku, gdy go tak walał

- Szalony potwór - Powiedział Mitsuya. Ja przełknęłam ślinę spoglądając na swojego brata który był przejęty stanem chłopaka

- Hakkai! - Takemichi krzykną.. ja wpatrywałam się znowu na Tajiu. Potwór.. jeden z potworów którzy chodzą sobie po świecie

- Jaka szkoda, Hakkai. Nie wyjdziecie stąd żywcem! Nie ma sensu uciekać! Moi żołnierze w całości otoczyli ten kościół! - Spojrzaliśmy się po sobie przez chwilę

- Mówi prawdę - Chifuyu jedyny spojrzał się przez okno żeby zbadać czy mówi prawdę. I tak niestety było. Kurwa! - Jest tu ich ze stu

- Nawet nie planowałam uciekać Tajiu - Powiedziałam, moje i Tajiu spojrzenia się spotkały

- Dobrze pieprzysz, Risa! W sam punkt - Uśmiechnęłam się słysząc słowa Chifuyu

- No to chyba poumieramy - Powiedział Mitsuya. Ta wizja mnie przerażała. Nie chciałam wciągać mojego brata w to gówno.. ale niestety nie udało mi się

- Tak! - Odparł Takemichi, spojrzałam się na niego z delikatnym uśmiechem. Wiedziałam, że nie jest słaby.. jest silny

- Co z wami? Czemu się uśmiechacie?! To nie są żarty! Serio możecie tego nie przeżyć, wiecie?! - Krzyknęła Yuzuha. Mitsuya do niej podszedł

ENEMIES | Tokyo Revengers √ Kokonoi x OCWhere stories live. Discover now