Profesor Małolat 5

2.9K 361 166
                                    

Nic. Znowu nic się nie wydarzyło.

Doran powtarzał sobie, że powinien się z tego cieszyć, bo przecież to wciąż była jego uczennica, choć w tamtych warunkach łatwo się o tym zapominało.

Prędko dotarli do jednej z przecinających las polan, na które patrzył z nostalgią. Tam wielokrotnie ćwiczył, sam czy z przyjaciółmi, by umieć pojedynkować się jak najlepiej.

- Wow, tu też jest pięknie... - przyznała zachwycona Odette, widząc soczystą zieleń traw i pojedynczych już drzew kontrastującą z szarością nieba. Wokoło zdawało się nie być absolutnie nikogo; tylko oni, szelest liści i ciepły wiatr.

- Tu trenowałem pojedynki - wyjaśnił, rozglądając się po znajomej okolicy. - Dlatego byłem najlepszy.

- Tyle o tym gadasz... Może w końcu to sprawdzę.

Nim Vane zareagował, Odette już wycofała się na kilka kroków i wyjęła z ukrytej w sukience kieszeni swoją różdżkę. Doran westchnął.

- Odette, nie masz szans - powiedział, lecz ona była już w pozycji bojowej.

- Boisz się, że cię młodsza wykiwa, tak? Spokojnie, nikogo tu nie ma, a ode mnie to nikt się nie dowie...

Doran wiedział, że dziewczyna nie odpuści, dlatego powoli wyjął własną różdżkę, a już po chwili dziewczyna zaczęła słać na niego zaklęcia, które bezproblemowo odrzucał. Kiedy po chwili nauczył się jej rytmu, szło mu to jeszcze łatwiej, a żaden z jej ataków nie miał szans go trafić.

- No i co? Coś marnie ci idzie! - zawołała Odette, próbując przebić się ponad świstem zaklęć.

- Bo nawet nie próbuję cię skrzywdzić, łabądku - odparł jak gdyby nigdy nic, a mimo wszystko ruszyło ją to, że znowu ją tak nazwał.

- Nie łabądkuj mi tu, tylko choć spróbuj mnie zaatakować... - odpowiedziała, chcąc zachować pozory, że jej nie rozkojarzył.

W prawdziwym pojedynku nie straciłaby koncentracji. To tylko on potrafił tak na nią zadziałać...

- Sama chciałaś - stwierdził, po czym wszystko wydarzyło się w mgnieniu oka.

Vane rozbroił ją w kilka sekund, a potem złapał za nadgarstek i przyciągnął do siebie, celując różdżką w gardło. Nawet jeśli wiedziała, że nic jej nie zrobi, dziewczynie na moment odebrało dech.

- I co teraz? - zapytał, a ona nie była w stanie odpowiedzieć. Patrzyła to na różdżkę, to na niego, ponownie próbując ogarnąć tamtą bliskość.

Doranowi też nie było łatwo, nawet jeśli to on miał kontrolę nad sytuacją. Jego wzrok skierował się na jej usta, rozchylone, różane, proszące się o to, by dać im uwagę. A potem jego spojrzenie powędrowało niżej, na jej ciężko unoszącą się i opadającą pierś, której zobaczył trochę za wiele w tamtej sukience...

Trzeba było się wycofać.

- W prawdziwym pojedynku, obawiam się, oznaczałoby to przegraną. - Odchrząknął, powoli ją puszczając i wycofując się. - Ale nie martw się, i tak dobrze ci poszło, jak na to, że walczyłaś ze mną.

- Marna nagroda pocieszenia - mruknęła Odette niezwykle spokojnie jak na to, co przed momentem się działo. Kolejny raz udawali, że to nic takiego, ale czuła, że na nim też wywarło to wrażenie. Gdyby choć trochę dłużej patrzył na jej usta, mogłaby oszaleć.

- Życie jest gorzkie. - Wzruszył ramionami, a po tym schylił się po jej różdżkę.

- Było niesprawiedliwie, bo mam sukienkę - stwierdziła, przyjmując od niego swoją własność.

Profesor MałolatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz