Najmłodsza z rodzeństwa Rosalind nazywana pieszczotliwie Rosie miała już piętnaście lat, wyrosła na piękną i uroczą dziewczynę, której ktokolwiek podpadał ginął bez śladu, nikt nie wie czy to sprawka braci, czy samej Rosie. Rosalind miała niebiesko-szare oczy i długie jasnobrązowe włosy, w szkole była ulubienicą nauczycieli, przez jej dar do szybkiej nauki, była najlepsza w klasie, jeśli nie na roku.
W kiedy kończyła swoje piętnaste urodziny, miała na koncie 14 trupów nie licząc lokaja którego przypadkowo podpaliła święcą z wielkiego tortu urodzinowego.
Pierwszego trupa zakopała 2 lata po adopcji, był nim Tom Liber z jej grupy w przedszkolu który jej dokuczał. Początkowo z chłopcem "rozmawiał" najstarszy z braci Rosie, Rowan ale kiedy te rozmowy nie przyniosły oczekiwanego skutku, Rosie postanowiła że sama porozmawia z chłopakiem i tak oto wraz ze swoim gorylem porwała nieszczęsnego Toma, i w stu procentach przypadkowo podczas próby przemówienia mu do rozsądku wbiła mu dłuto po samą rączkę w czaszkę. Sześcioletnia dziewczynka poleciała z łzami w oczach to opiekuna i chwyciła małą rączką jego marynarkę
- Papo- załkała -Chyba zabiła Toma...
Gregory Haller, mężczyzna koło czterdziestki uśmiechnął się szeroko, wziął małą na ręce przytulając ją i głaszcząc uspokajająco po plecach.
- To nic takiego słońce, może to nawet dobrze?
- To... to dobrze?- dziewczynka spojrzała niepewnie na opiekuna
- Tak to dobrze, w niebezpiecznym świecie jakim żyjemy zdolność zabijania bez mrugnięcia okiem będzie ci potrzebna, więc to dobrze że zaczęłaś już teraz kruszynko- pocałował dziewczynkę w czoło i odstawił ją na ziemię. Dziecko podciągnęło nosem i pokiwało głową.
- Papa ma racje, papa ma zawsze racje... ale... co zrobimy z ciałem...?- zapytała niepewnie
- Wybierz ładne miejsce w ogródku a ja zajmę się resztą skarbie - odpowiedział łagodnie mężczyzna, dziewczynka tylko pokiwała głową i skocznym krokiem ruszyła do ogrodu.Tydzień po tym jak rodzice Toma zakończyli nieudane poszukiwania syna, Rosie znowu odwiedziła ojca.
- Papo...rodzina Toma przestała go szukać, mają zamiar pochować pustą trumnę, czy to dobry moment żeby go wykopać z ogródka? - mężczyzna zaśmiał się ze słów ulubienicy i pogłaskał ją po głowie
- Tak Rosie to dobry moment, zajmę się tym, nie martw się- i tak oto Tom wrócił do rodziców, ale nie cały i zdrowy jakby tego chcieli jego rodzice.Przez całe piętnastoletnie życie Rosie zdobyła tylko jedną prawdziwą przyjaciółkę która wiedziała o wszystkim dosłownie o wszystkim, Valeriana Gale poznała Rosie w chwili gdy ta przybyła do rezydencji Hallerów, brat Valeriany pracował dla adopcyjnego ojca Rosie i jej rodzeństwa jako sekretarz i razem z siostrą mieszkali w rezydencji. Valeriana była nazywana przez swoją przyjaciółkę Kaen co w języki japońskim znaczy płomień, było to ze względu na rude włosy jak i wybuchowy charakter dziewczyny, która w porównaniu do Rosie była jak zapalniczka, wystarczyło potrzeć i już płonęła. Rosie śmieszył charakter przyjaciółki, wychodziła przy niej na miłą i dobrze wychowaną, gdzie w zasadzie było odwrotnie.
Kaen nigdy nie skrzywdziłaby muchy, ale zawsze pomagała Rosie w zacieraniu śladów.
Teraz obie nastolatki były w pierwszej klasie liceum i obecnie podążały na wspólny angielski.
Obie miały na sobie czarno-czerwone mundurki szkolne. Pierwsza do sali lekcyjnej weszła Rosie a za nią Kaen, jak zwykle miały zamiar usiąść w pierwszej ławce zaraz przy biurku nauczyciela, w końcu młoda Haller była ulubienicą nauczycieli i profesorka od angielskiego najpewniej zeszłaby na zawał jakby nie zobaczyła przed sobą Rosalind. Aczkolwiek ktoś, zajął ich miejsce, JEJ miejsce, Rosie płonęła w środku z wściekłości, łypała morderczym wzrokiem na chłopaka którego nie kojarzyła, musiał być nowy ale nastolatkę gówno to obchodziło, ktoś musiał nauczyć go gdzie jego miejsce.
- Kaen... bądź tak dobra i pokaż mu gdzie jego miejsce...- wywarczała dziewczyna do rudowłosej przyjaciółki, która tylko błysnęła zębami w uśmiech i ruszyła w stronę niczego nie świadomego chłopaka. Stanęła przed chłopakiem i uderzyła dłońmi w ławkę.
- Zjeżdżaj nowy, to nasze miejsce -warknęła i skinęła głową wskazując Rosie.
- Nie widzę żeby było podpisane- odpyskował blondyn, bezczelny to było słowo które najlepiej go opisywało w umyśle Rosie, szarooka stanęła koło przyjaciółki i oparła ręce na biodrach.
- Uważaj żebyś ty zaraz numerem z kostnicy nie był podpisany - warknęła rudowłosa, Haller póki co nie miała zamiaru się wtrącać.
- Słuchaj słońce ławka jest trzyosobowa, przestań robić problem i po prostu usiądźcie razem ze mną - chłopak przewrócił oczami i założył ręce na piersi.
- Odważny jesteś - skwitowała Rosalind przeszywając blondyna bezlitosnym wzrokiem.
- Albo głupi - dodała Kaen, idąc w ślad przyjaciółki - wiesz kim ona jest?
- Nie? Czy to ważne? Jest jakąś księżniczką? A może samą dyrektorką tej szkoły? - po klasie rozległ się szmer krytykujący zachowanie nowego, wszystkie oczy spoczywały na Rosalind Haller czekając na jej ruch, dziewczyna położyła dłoń na ramieniu przyjaciółki i skinęła na nią głową.
- Nie róbmy dram, on ma racje ławka jest trzyosobowa, usiądźmy z nim, przecież nas nie zje - dziewczyny wymieniły spojrzenia mówiące "prędzej my zjemy jego" i uśmiechnęły się do siebie.Rosie usiadła na środku ławki między bezczelnym chłopakiem a przyjaciółką żeby nie skoczyli sobie do gardeł. Jak tylko profesorka weszła do klasy zmierzyła wszystkich groźnym wzrokiem, ale kiedy jej wzrok padł na Haller i jej przyjaciółkę uśmiechnęła się, a zauważając blondyna siedzącego z nimi zmarszczyła brwi. Dziewczyna tylko wzruszyła ramionami na reakcje nauczycielki, pokazując tym że nic nie mogła z nim zrobić. Profesorka szybko sprawdziła obecność poprzez przeprowadzenie kartkówki. Nowy oczywiście był zieloniutki ale Rosie sie nad nim zlitowała i pozwoliła mu spisać, nauczycielka mimo że to widziała nie reagowała bo gdzie będzie robić problemy swojej pupilce?
Reszta angielskiego minęła spokojnie, kiedy przyjaciółki wyszły z sali, blondyn pobiegł za nimi.
- Ej! Zaczekajcie!
- Oho czyżby chciał zastąpić mnie na miejscu księżniczki? I już przygotowujesz się do wydawania rozkazów? - Rosie uniosła brew i zaśmiała sie krótko.
- Chciałem przeprosić, i podziękować za pomoc, może faktycznie jesteś księżniczką skoro sorka nawet nie zareagowała jak dawałaś mi spisać, zacznijmy od początku, jestem Zack Deston - blondyn wyszczerzył zęby do przyjaciółek.
- Rosalind Haller, ale mów mi Rosie - uścisnęli sobie dłonie, na co rudowłosa przewróciła oczami.
- Valeriana Gale, ale wszyscy mówią na mnie Kaen - Rudowłosa przyjaciółka Rosie, wzruszyła ramionami i ruszyła w stronę sali od biologii - spadam, mam lekcje zaraz.Rosalind przewróciła oczami, i zwróciła sie do chłopaka:
- Możesz usiąść z nami podczas lunchu, też muszę iść mam posiedzenie samorządu szkolnego - skinęła mu na pożegnanie i ruszyła przed siebie.
Westchnęła głośno kiedy stanęła głośno kiedy stanęła przed pokojem samorządu, była w pierwszej klasie i wystartowała w wyborach na przewodniczącą tylko dla zabawy, nie sądziła że wystarczy sie słodko uśmiechnąć do ludzi a ci idioci będą na nią głosować, przewróciła oczami na samo wspomnienie pierwszego tygodnia szkoły i otworzyła drzwi przybierając na twarz słodki uśmiech.
- Dzień dobry kochani! Przepraszam że musieliście czekać, zaczynajmy spotkanie - klasnęła w dłonie, uśmiechnęła się szerzej i usiadła na swoim miejscu, umierając od środka wiedząc że spędzi kolejną godzinę wysłuchując żałosnych próśb żałosnych ludzi jednocześnie zdając sobie sprawę że i tak nie ma nic ciekawszego do roboty, lepsze to niż siedzenie z Rowanem na którego widok chciało jej się wymiotować, wystarczająco że musiała oglądać jego mającą problemy z samokontrolą osobę w domu. Pocieszała się też myślą że przynajmniej robi coś pożytecznego, przynajmniej z punktu widzenia ojca, jak to on powiedział, przynajmniej nauczy się dobrze rządzić ludźmi. Może i miał trochę racji? Westchnęła w duchu zrezygnowana i zaczęła słuchać o wszystkich rzeczach które mieli do zorganizowania w tym miesiącu. Jak zorientowana się po pierwszych dwóch zdaniach to miał być dłuuugi miesiąc.
YOU ARE READING
Life? Fuck off
Teen FictionNormalni ludzie adoptują normalne dzieci, jednak on miliarder mafioza, zaadoptował 4 nietypowych dzieci, dwóch sześcioletnich chłopców o odmiennych osobowościach, pięciolatkę z lepkimi łapkami i czterolatkę będącą pąkiem kwiatu zła który niedługo mi...