Rozdział V ~ Przyjaciele

8 3 0
                                    

Kiedy Rosie weszła na stołówkę, powitał ją totalny rozgardiasz. Z trudem przepchnęła się przez tłum i z irytacją zauważyła że zamieszanie spowodowała bójka Kaen i Zacka.
Wkurzona podeszła do nich i siłą wywlekła z hali, kiedy byli sami zmierzyła ich krytycznym wzrokiem, Kaen miała rozciętą wargę i łuk brwiowy, a blondyn najpewniej złamany nos.

- Co wy sobą reprezentujecie niby? Co to miało być? - warknęła wkurzona, oboje prowodyrów chaosu przewróciło oczami.

-Ona zaczęła - powiedział Zack widocznie zirytowany tym że dał sie w to wciągnąć i to pierwszego dnia.

- Wcale nie! Sam zacząłeś! - krzyknęła wkurzona ognistowłosa a jej nietypowe fioletowe oczy mignęły groźnie.

-NIE PYTAM SIĘ KTO ZACZĄŁ, TYLKO CO WY SOBĄ REPREZENTUJECIE!!! - Ryknęła wkurzona przewodnicząca, winowajcy aż się skulili, żaden z nich nigdy nie miał okazji oglądać tak wściekłej Rosie, bo ona nigdy nie była wściekła, a cóż, przynajmniej nie aż tak.

-O co poszło? - zapytała kiedy trochę ochłonęła, nie chciała żeby ktokolwiek ze szkoły zobaczył ją wkurzoną, patrzyła jak oboje spuszczają głowy i uniosła brew. - Kaen?

- Nooooooooooo... nie ważne...

- Tak, tak nie ważne...- poparł rudowłosą chłopak, szarooka patrzyła na nich w milczeniu zastanawiając się czemu się z nimi zadaje i westchnęła.

- Skoro skończyliście to chodźcie trzeba was zaprowadzić do pielęgniarki, której jak zwykle nie ma, więc ja was opatrzę - ruszyła w stronę gabinetu pielęgniarki ciągnąc ich za sobą.

- Ale Rosalind nie zjadłaś lunchu - zauważył zmartwiony chłopak, ale posłusznie ciągnął się za dziewczyną.

- Trudno, zjadłabym gdybyście się nie bili - warknęła zirytowana, a winowajcy wymienili porozumiewawcze skruszone spojrzenia, prawda jest taka że to o Rosie się pobili, bo Kaen nie podobało się że Zack miał szansę dołączenia do ich dwuosobowej grupy. W tej chwili jednak oboje zrozumieli że to nie jest ważne, bo ważne jest to jak się Rosie czuje, obojgu zależało na jej dobrym samopoczuciu, Kaen dlatego że była jej wieloletnią przyjaciółką, a Zack'owi dlatego że szybko zapałał sympatią do dziewczyny. Kiedy już w pełni opatrzeni opuścili gabinet pielęgniarki, Kaen złapała Rosie po ramie z jednej strony a Zack z drugiej.

- Czego chcecie? - warknęła zirytowana nastolatka.

- Masz okienko prawda? Więc zabieramy cię na lunch - odparł wesoło chłopak, na co nastolatka westchnęła ciężko.

- Ale wy nie macie okienka debile...

- To nie ważne - Kaen uśmiechnęła się do niej szeroko, a po głowie Rosie przeszła myśl że mogła nie wychodzić z pokoju samorządu, przecież tam aż tak źle nie było.

- No dobra ale wy stawiacie - zgodziła się niechętnie, a Zack objął ją ramieniem co niezbyt spodobało się rudowłosej, która dosłownie mordowała go spojrzeniem, w końcu to jej Rosie.

- No pewnie złotko - zaśmiał się blondyn - Dla naszej królowej wszystko.

- Kretyn - skwitowała dziewczyna kręcąc głową z lekkim uśmiechem, a potem dodała ciut ostrzej- Ale łape zabieraj.
Chłopak od razu zabrał ramie z niewinnym uśmiechem, rudowłosa przewróciła oczami patrząc z zazdrością na blondyna. Coś jej się w nim nie podobało, może to że chciał jej zabrać Rosie? Pokręciła głową odganiając nieprzyjemne myśli i postanowiła dołączyć do zabawy.

Rosie razem z przyjaciółką i nowym znajomym przez całą godzinę siedzieli w pubie i obgadywali dosłownie wszystkich. Spóźnili się trochę na wspólny angielski, ale wspólna integracja była ważniejsza, niż jakaś tam lektura którą pewnie tylko Rosalind przeczytała.

Reszta dnia w szkole upłynęła im dość spokojnie, trójka znajomych dogadywała się coraz lepiej i końcowo uzgodnili że pod koniec tygodnia Zack wpadnie na nocowanie.
I tak upłynął im kolejny dzień września. 

Life? Fuck offWhere stories live. Discover now