Rozdział VII ~ Rodzina

10 1 0
                                    

Siostry siedziały po jednej stronie stołu w przestronnej, słabo oświetlonej głównej jadalni.
Był to jeden z tych dni, kiedy wszyscy jedli rodzinny obiad. Jeden z tych dni, kiedy widywali ojca na dłużej niż 5 minut. Jeden z tych dni, kiedy wiedzieli, że muszą się zachowywać, bo jeden nieostrożny ruch i... Rozległ się dźwięk otwierania drzwi, a rodzeństwo jednocześnie wstało i kiwnęła głową mężczyźnie z czarnymi włosami zaczesanymi do tyłu, mężczyźnie z ciemnymi oczami zdającymi się widzieć wnętrze człowieka. Mężczyzna ten ubrany był w czarny, elegancki, idealnie skrojony garnitur, był gdzieś koło 40, ale dobrze się zakonserwował, mimo upływu lat nadal był całkiem przystojny. Tym mężczyzną był nie kto inny jak Antonio Haller.
- Witaj ojcze.- przywitało się chórem rodzeństwo, przed szereg wyszła najmłodsza z najszczerszym uśmiechem, na jaki mogła sobie pozwolić.
- Jak było w pracy tato, czy Hastel znowu sprawiał jakieś kłopoty? Zdaje mi się, że ostatnio wycofali się z gry — zaśmiała się Rosie, mężczyzna uśmiechnął się szeroko i pogłaskał córkę po głowie.
- W pracy było całkiem znośnie i zaiste Hastel ostatnio nie wykonywał żadnych ruchów, zdaje mi się, że czekają na nasz. Usiądźmy, co dzisiaj Ginny zrobiła do jedzenia?
- Zdaje mi się, że to kaczka w sosie kurkowym razem z sałatką z awokado i granatem.
- Niezły węch panienko, to dokładnie to — w tym momencie weszła kucharka wraz z kamerdynerem, podając jedzenie — mam nadzieje, że jedzenie będzie smakować — kucharka uśmiechnęła się pogodnie i opuściła pomieszczenie razem z towarzyszem, zostawiając ojca z dziećmi w samotności.
- Smacznego! - uśmiechnęła się Rosie i zaczęła pałaszować, jako jedyna mogła sobie pozwolić na więcej swobody przy posiłku z ojcem, w końcu była jego malutką córeczką.
- Smacznego — odpowiedzieli pozostali, a Rowan niezauważenie przewrócił oczami. Jedli w milczeniu, w takiej ciszy, że nawet mruganie było słychać.
- A właśnie, podczas jutrzejszej kolacji przedstawię wam mojego nowego wspólnika i jego synów. - poinformował szef rodziny, po czym wstał od stołu i wyszedł z pomieszczenia.
- Nawet nie czekał na odpowiedź, to jakieś jaja- wymamrotał Rowan.
- Może synowie jego wspólnika będą jacyś przystojny — zaśmiał się Ray.
- Tęczowy miś — wywarczała Rosie — odejdź ode mnie, zanim się czymś zarażę zjebie.
- No to już trochę za późno masz bardziej nie po kolei księżniczko niż ja — zielonowłosy pokazał młodszej siostrze środkowy palec.
- Wsadź se go w dupę.
- On chyba by wolał w dupę coś innego — zarechotał Rowan.
- Jesteście obrzydliwi — wymamrotała Regina i wyszła z pomieszczenia.
- Się znalazła jebana świętoszka.
Dziewczyna wróciła do jadalni i kopnęła brata prosto w krocze.
- Ja przynajmniej nie rucham jakiś starych szmat. - i wyszła tym razem na dobre, zostawiając Raya i Rosie duszących się ze śmiechu i zwijającego się z bólu Rowana.
- Dobrze ci tak stary chuju — zaśmiała się Rosie i też opuściła pomieszczenie.
- Sorry stary, ale zasłużyłeś — młodszy z braci poklepał starszego po ramieniu i ze śmiechem opuścił pomieszczenie.
- Nienawidzę ich... - wymamrotał czarnowłosy, a w jego głowie już kiełkowała się myśl o zemście nad Reginą, która upokorzyła jego ego.

Kolejne godziny upłynęły spokojnie, nazajutrz w szkole każdy zajął się sobą, Rosie wysłuchiwała narzekań Kaen i Zacka, jacy to oni poszkodowani przez życie, bo na włoskim dostali F i mają zagrożenie, Regina razem z Loganem robiła trip po szkole, z powodu tego, że nie mieli nic innego do roboty, odwołali im połowę lekcji, więc spacerowali sobie w oczekiwaniu na matematykę. Ray spędzał czas z Nią i resztą swoich znajomych robiąc pranki na innych uczniach i nauczycielach, a Rowan zaginął gdzieś w akcji, pewnie obmyślając swój straszliwy plan zemsty. Każdemu z nich szkoła upłynęła w miarę spokojnie w towarzystwie znajomych, nie licząc tego, że Rosie musiała zająć się organizowaniem festiwalu jesieni jako przewodnicząca, pół dnia przesiedziała z samorządem, a drugie pół wysłuchiwała narzekań dwójki swoich znajomych. Kolacja biznesowa ojca zbliżała się wielkimi krokami, rodzeństwo zaraz po powrocie do szkoły zajęło się przygotowaniem swojej prezencji, a Regina wraz z Rayem postanowiła pomóc gosposi. W ciągu godziny wszystko było gotowe oprócz ich samych, więc szybko polecieli do swoich pokojów, przebrać się w jakieś ładne fatałaszki. Regina z pomocą gosposi założyła swoją ulubioną czarną aksamitną sukienkę, a włosy starsza pani spięła jej w warkocz.
- Dziękuje. - szepnęła do kobiety i posłała jej uśmiech.
- Wyglądasz prześlicznie panienko. - uśmiechnęła się gosposia ze wzruszeniem, Regina tak szybko rosła i to wszystko działo się na jej oczach — Pamiętam, jak kiedyś przebierałam ci pieluchy i jak biegałaś razem z panienką Rosie po podwórku, jakby to było wczoraj.
- Wiesz, co Rosie zrobiła, gdyby nie to nadal miałybyśmy dobry kontakt...
- Wiem słońce i wcale ci się nie dziwię, że postanowiłaś z nią nie rozmawiać, a teraz idź tam i pokaż im, kto tu rządzi. - kobieta uśmiechnęła się ciepło. - i ściągnij tę opaskę słońce, jesteś w domu, nie musisz jej nosić, wystarczy, że zakładasz ją podczas gry...
- Wiem, ale po prostu ją lubię. - westchnęła dziewczyna i zdjęła opaskę z oczu, uwalniając z jej cienia brązowo-złote tęczówki, spojrzała w lustro i z zadowoleniem stwierdziła, że nie wygląda wcale źle.
- Jesteś piękna panienko i pamiętaj o tym — gosposia pocałowała dziewczynę w czoło i otworzyła jej drzwi — powodzenia tygrysie.

Regina wyszła z pokoju w tym samym momencie co Ray, jedno przyjrzało się drugiemu.
- Niezły garniak bracie.
- Niezłe oczy siostro, już się martwiłem, że ich nie masz — zachichotał, a dziewczyna zmierzyła go morderczym spojrzeniem i ruszyła w kierunku jadalni, brat ruszył za nią.
Kiedy weszli do pomieszczenia była tam tylko ich rodzina.
- Goście mogą się spóźnić — poinformował Antonio, kiwnęli głowami i zasiedli do stołu na swoje miejsca.
Goście spóźnili się zaledwie 10 minut, a kiedy współpracownik ojca wprowadził do jadalni swoich dwóch synów, siostry Haller zatkało.
- Zack?
- Logan?
- Rosie?
- R-regina?!
Bardziej niż siostry zatkało Logana, biedny nigdy nie widział oczu swojej przyjaciółki i jednocześnie był w szoku co się właśnie dzieje. Wpatrywał się w oczy dziewczyny jak zahipnotyzowany, aż nie oberwał w ramię od młodszego brata, syknął na niego i spojrzał w bok.
- Widzę, że już się znacie — ojciec chłopaków wymienił porozumiewawcze spojrzenie z gospodarzem, czwórka, o której było mowa, przytaknęła. - to nawet dobrze.
Mężczyzna uśmiechnął się i wraz z synami usiadł na wyznaczonym mu miejscu.
- Rosalind idź po mojego sekretarza i jego siostrę zjedzą z nami — Rosie uśmiechnęła się szeroko, przytaknęła i szybko wyprawiła się po wspomnianą dwójkę. Kiedy w końcu wszyscy znaleźli się w pomieszczeniu, Kaen uniosła brew.
- Zack?
- Kaen?
- Wiem, wiem, na niewtajemniczonych robi to spore wrażenie, możemy już jeść? - warknął z irytacją Rowan, a Logan zaśmiał się i odezwał się:
- Podpisuje się pod pytaniem, prawdopodobnie każdy z nas jest głodny.
Kiedy wszyscy usiedli, gospodarz skinął głową na lokaja i po chwili stół wypełnił się różnorakim jedzeniem.

Kolacja przebiegła w spokoju, mężczyźni dogadali się w sprawach biznesowych, ich dzieci zajęły się sobą. Nadal oszołomiony Logan rozmawiał z Reginą, Ray'em i bardzo wkurzonym Rowanem, natomiast Zack ze swoimi bestie.

-Dzieci następną misję przeprowadzicie wy, kierować będzie Regina, postanowiliśmy, że to najwyższy czas, żeby się wykazała. - powiedział pan domu, a jego wspólnik pokiwał głową z aprobatą. Wszyscy nastolatkowie popatrzyli na oszołomioną blondynkę, która po chwili uśmiechnęła się zadowolona. - Regino przyjdź jutro w południe do mojego gabinetu, zapoznam cię ze szczegółami.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jun 03, 2023 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Life? Fuck offWhere stories live. Discover now