-6-

482 12 0
                                    


Kiedy podjechałam pod sklep żelazny, ktoś właśnie zamykał drzwi.

Okazał się być właścicielem i to właśnie jego numer miałam na kolorowej karteczce z tablicy ogłoszeniowej.

– Generalny remont ? Hmmm, ktoś skuteczny i dobry?. Wiem że ekipa Marka taka jest. Ale telefonu nie mam. Zresztą nawet gdyby, to nie jest rozmowa na telefon – przyznałam mu rację.
Jest jeden sposób aby się z nimi skontaktować. Pani tutejsza ? Aaaa, będzie tu Pani mieszkać, to tak jakby już swoja.

Musi Pani przyjść do Rose. Tak, ten Bar niedaleko remizy. Oni tam są praktycznie zawsze, każdego wieczora. To jedyne miejsce, gdzie młodzież może spędzić w miarę miło czas w swoim towarzystwie.

– Czyli Rose ? Ten Bar

– Proszę pytać o Marka.

***

Jeszcze tego samego wieczoru podjechałam do „Rose". Jakim cudem to ma być przyjemne miejsce na miło spędzony wieczór ? Nie umiałam znaleźć na to odpowiedzi. Wyglądało tanio i obskurnie. W środku nigdy nie byłam, więc nie mam porównania, ale zewnętrze odstraszało.

Uwiesiłam się ciężkich, drewnianych drzwi. Ze wszystkich sił starałam się je otworzyć i w sumie leciutko się uchyliły. Zaparłam się znowu, aż rozbolały mnie stopy. Czeka mnie siłownia, skoro drzwi to taki problem. Weszłam do środka.

Drzwi z łoskotem zatrzasnęły się za mną jak wrota piekieł. I dosłownie pochłonęła mnie ciemność i mgła. A dokładnie dym papierosowy.

Zrobiłam parę kroków w kierunku szumu głosów i muzyki i poczułam odruch wymiotny. Papierosy, stary olej i pot – zabójcza mieszanka. Powstrzymałam się. Zmieniłam temat rozmyślań i skupiłam się na odnalezieniu baru.

Kiedy weszłam słyszałam głosy, śmiechy i muzykę. Kiedy stanęłam przed barem nastała kompletna cisza. Tylko szafa grająca kończyła jakiś stary kawałek.

Przede mną stała kobieta około 40-50 lat, słusznych rozmiarów. Miała na sobie tak obcisłą bluzkę, że jej ogromny biust wyglądał jak samobójca muszący wyskoczyć. Po prostu nie miał wyjścia.

Włosy szpakowate, pewnie nigdy na żywo nie spotkały fryzjera. Upięte w niechlujny kok na czubku. Usta kobiety wygięły się w uśmiechu – chyba.

– Co ma być ?

– Szukam Marka

Łypnęła na mnie podejrzliwie

– Pytałam co ma być ?

A tak. Nie ma nic za darmo.

– Małe piwo -

Sięgnęła po szklankę i zaczęła nalewać. Małe to ono na pewno nie będzie. No trudno.
Postawiła szklankę przede mną tak mocno, że aż trochę piany wylało się na blat. W zamian położyłam przed nią parę banknotów i podziękowałam.

–A Marka szukasz bo ? - kobieta mnie dalej sondowała

–Mam dla niego robotę. Remont generalny domu. A słyszałam, że jest razem ze swoją ekipą najlepszy w okolicy.

– Od kogo słyszałaś ?

– Od właściciela sklepu żelaznego

Pokiwała głową. Chyba wszystko się zgadzało.

–Mark jest ?- ryknęła w salę

Odpowiedziały jej szepty, śmiechy, w końcu czyjś głos

– Będzie później

Zbrodnia miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz