-23-

327 7 0
                                    


Kiedy wszyscy rozeszli się po pokojach i namiotach, nastała cisza. Nad jeziorem unosiła się mgła. Kochałem tą porę. Wiedziałem, że to będzie około 3 nad ranem. We krwi buzował mi jeszcze alkohol w resztkach ale jeszcze. Promile smyrały przyjemnie moje neurony. Uśmiechałem się do siebie marząc na jawie.

Leżałem na plecach na drewnianej ławie przy pomoście , obok paleniska. Pod głową miałem zwinięty śpiwór który wyniosłem z domku dla gości po cichu, aby nie przeszkadzać blondynie w tokowaniu. Muszę jutro ją odesłać w cholerę.

Zamknąłem oczy i było mi tak dobrze. Słyszałem tylko rechoczące żaby, świerszcze i czułem się tak spokojny i nie wiem czemu szczęśliwy ...

W ciszy słyszałem plusk. Pewnie ryby żerują przy brzegu, jutro wezmę wędki pójdę połowić. Mark mówił, że Młody chce się nauczyć. Nadal słyszę plusk, i znowu ... i znowu ...

Uniosłem głowę i odwróciłem w kierunku pomostu.

Na pomoście siedziała Sofie zanurzając stopy w wodzie i stąd plusk. Obok niej leżał ręcznik, a ona była w koszulce na ramiączkach i majteczkach. Położyłem się na boku opierając głowę na przedramieniu, podglądając ją. Nie może spać. Pewnie jest jak ja sową. Musi coś przemyśleć. Też tak robię. Nad czym się zastawia ?

Wolno wsunęła się do wody i odpłynęła. Patrzyłem jeszcze przez chwilę w miejsce na którym siedziała. Nie będę się zastanawiał. Nie będę milczał. Nie będę ...

Rozebrałem się do bokserek i wolno wszedłem do wody.


ONA

Byłam na środku jeziora. Kochałam tą samotność w wodzie. Tylko ja i bezkres. I cisza. Czuję się wtedy tak spokojna. Nic mnie nie niepokoi, nic mi nie dokucza. Jestem ja i woda, która opływa moje ciało. Położyłam się płasko, poddając się ruchowi wody. Co ma być to będzie. Zamknęła oczy i wsłuchiwałam się w życie płynące pode mną.

Dryfowałam. Plusk obok mnie oznaczał ryby, które przepływały nie niepokojone przeze mnie. Jestem wodą.

Na sobie poczułam czyjeś dłonie. Chciałam krzyczeć ale strach sparaliżował mnie. Nie otwierałam oczu. Dłonie podniosły mnie z wody i posadziły na swoich biodrach.

– Spójrz na mnie – usłyszałam szept

Nie serce – ja chyba śnię i znowu to się dzieje. Tylko skoro śnię, to czemu czuję ciepło ciała które mnie otula sobą.

– Spójrz – znowu szept

Otworzyłam oczy. Przede mną w ciemności świecą czarne oczy. Świecą przez gwiazdy, które się w nich odbijają. Delikatnie dotykam dłonią policzka. Czuję chropowaty zarost, jutro będzie musiał się ogolić. Albo nie, może zobaczę go z zarostem. Ciekawe jak będzie wyglądał. Dotykam nosa, takiego samego jak ma Jordy. To jest ten sam nos. Dotykam brwi, jeden łuk, drugi, długie ciemne rzęsy. Powieki teraz zamknięte pod moją dłonią poddające się pieszczocie. Delikatnie składam pocałunek na jednej powiece, potem drugiej. Całuję policzki pieszcząc opuszkami palców włosy na karku. Kciukiem gładzę usta. Górna warga, dolna. Dotykam przepięknego łuku nad górną wargą. Mój kciuk jest pochwycony przez białe zęby, które wyłaniają się spod pół otwartych ust. - Ałć – sygnalizuję, że to nie tak miało być. Marszczę brwi. Puszcza mój kciuk. Delikatnie wkładam go do swoich ust i oblizuję.

– Uff – wypuszcza powietrze przez rozchylone usta. Wiem że jest mu dobrze i wiem, że chce więcej. Czuję to. Ale nie wiem czy bezpiecznie będzie mu to dać. Tak naprawdę nie znam go. 

Nie znałam chłopaka, nie znam mężczyzny.

Ujmuję jego żuchwę w obie ręce. Ma tak mocne męskie rysy. Jest tak okrutnie przystojny. Powieki ma pół przymknięte. Oczy lśnią. Trzymając go za policzki pochylam się nad nim i delikatnie składam pocałunek na górnej wardze, na łuku kupidyna. Całuję górną wargę delikatnie szczypiąc ustami całą jej powierzchnię. Delikatnie i wolniutko. Widzę, że się uśmiecha. Czuję koniuszek jego języka na moich ustach. Smyra mnie wywołując dreszcz. Jest tak dobrze. A może być jeszcze lepiej. Łapię ten koniuszek zębami i przytrzymuję.

 - Ooooch – jęknięcie pełne pożądania. Wsuwam swój język do jego ust. Wolno i ostrożnie. Jego język czeka na mój, za chwilę się spotykają. Całujemy się głęboko. Czuję jego ciepło wszędzie. Cały jest ciepłem. Jak dobrze go czuć. Wzruszam się z tęsknoty za tym pocałunkiem, który wreszcie się stał. I teraz jest prawdziwy. 

Tylko czy to oznacza uczucie czy tylko pożądanie ? 

Czuję jego dłonie na moich pośladkach, podtrzymują mnie a jednocześnie palce delikatnie wsuwają się pod materiał bielizny. Przyciska mnie do siebie ramionami mocniej i mocniej, napierając jak tylko da się w tej przedziwnej sytuacji na moje ciało. Pocałunek jest mocny i tak dobry. Nigdy nie czułam czegoś podobnego. Jest tak dobrze. Odrywam się od niego. Oczy ma zamknięte, ciężko oddycha i uśmiecha się. Całą twarzą. On się uśmiecha :

– Wiedziałem – mówi szeptem w moim kierunku – wiedziałem, że mnie lubisz

To zdecydowanie za dużo dla mojego serca. Zrzucam z siebie jego ręce i odpychając się od szerokiej klatki odpływam w kierunku pomostu.

Chcę już wyjść z wody, chcę wrócić do łóżka, pod kołdrę. Schować się.

Z wody z daleka za mną słychać głos który krzyczy szczęśliwy – LUBISZ MNIE !

Stojąc na brzegu i wycierając się ręcznikiem boję się spojrzeć za siebie. Ale także uśmiecham się całą sobą.

Zbrodnia miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz