-34-

293 5 0
                                    


Zaniemówiłam. Moja dłoń z kawałkiem sera zawisła w bezruchu w drodze do ust. Wpatrywałam się w JK z szokiem i niedowierzaniem. Nigdy, ale to nigdy nie pomyślałabym, że mamy jakiś początek. Ja nie pamiętam jak to się z nim zaczęło. Dla mnie on po prostu był. Pojawił się nagle i jakby był zawsze. A ja dla niego ... zaistniałam w jego przestrzeni bo potrzebował mnie ... rety.

Spojrzał prosto w moje oczy. Był zakłopotany, ale uśmiechnął się leciutko, jakby przepraszająco.

– Była szansa, że zostawisz mnie w spokoju ?

– Nie – uśmiechnął się szeroko kręcąc przecząco głową – żadnej szansy. Od tego czasu byłaś tylko ty. Zauważyłaś, że zawsze pojawiałem się w twoich oczach ? Zawsze. Nie mogłem pozwolić, abyś zobaczyła kogoś innego. To miałem być tylko ja. W tych orzechowych oczach było miejsce tylko dla mnie.

– Dlatego te zajęcia ? A ja myślałam, że jesteś tak uzdolniony

– Bo jestem. Ale tak, dlatego te zajęcia. A modeling to był wstęp ... zaczęłaś się kruszyć, widziałem to, czułem to tak samo mocno jak ty ... od zawsze działamy na siebie z taką samą mocą ...

– Ale czemu nic nie powiedziałeś ? Przecież wszystko mogło się potoczyć zupełnie inaczej. Może byłoby lepiej ...

– Jesteś pewna ? A może właśnie dlatego nie chciałem nic mówić ? Nie mam pewności, wiem, że panika w mojej duszy była ogromna. Lęk o nas, o naszą przyszłość, bo w mojej głowie mieliśmy przyszłość i zdradzę ci sekret – byliśmy cholernie szczęśliwi – uśmiechnął się do swoich myśli.

Ale jak wiesz wszystko stało się inaczej. Zadziało się tak dużo złych rzeczy, że w sumie nie żałowałem, że nie zdążyłem ci wyznać ... liczyłem na to, że skoro nie wiesz, to zapomnisz szybciej i łatwiej zabijesz uczucia.

– Prawie ci się udało zabić we mnie uczucia. Wiesz że potrafisz być niezłym palantem ?

– Wiem – śmiał się szczerze i głośno – i przepraszam. Nie chciałem aby takie to było. Powinno być piękne i romantyczne, a tak ... chociaż musiało być w tym dużo uczuć skoro powstał Jordy ...

Spuściłam oczy, obserwując nasze cienie na podłodze. Siedziały naprzeciwko siebie, tak blisko, że między ich kolanami nie było nawet szpary wolnej przestrzeni. Nawet cienie były ze sobą mocno związane. No i Jordy.

– Chciałaś tego ? - zagląda mi pod grzywkę, odsłaniając dłonią włosy z twarzy

– Bardzo. Tak bardzo, że mimo wszystko nie potrafiłam cię nienawidzić. Chociaż zraniłeś mnie wtedy mocno w każdy możliwy sposób, nawet wtedy nie umiałam ... kochałam cię, chciałam tylko ciebie i z tobą.
Nawet nie wiesz, jak byłam szczęśliwa, kiedy dowiedziałam się, że będę mamą. Wiesz dlaczego ? Bo cieszyła mnie myśl, że będę miała chociaż w taki sposób ciebie dla siebie ... -

Poczułam łzy na policzkach. Wzruszyłam się na samo wspomnienie tego momentu. Poczułam jego dłoń na policzku. Delikatnie gładził skórę kciukiem, zbierając łzy ...

– A co jest między nami teraz ? - pytam nieśmiało, sama nie umiejąc tego nazwać

Patrzy na mnie spod grzywki. Uważnie, bez cienia uśmiechu, w zamyśleniu. Milczy chwilę, jakby zbierał myśli, szukał słów, dobierał odpowiednie.

Podsuwa się kawałek bliżej, na tyle aby dotknąć mojego kolana. Czuję czubek jego palca , który rysuje na mojej nodze delikatne ślady elipsy.

– Jeżeli boisz się, że cię zostawię, albo wykorzystałem aby się zabawić to się mylisz – nie patrzy na mnie, nadal wpatruje się w ruch swojego palca na mojej nodze.

Nie po to czekałem tyle lat, aby teraz ... to się nie stanie. Już nigdy Abi – teraz widzę jego oczy. Są wpatrzone we mnie ... pochłaniają mnie ... czuję przyjemny dreszcz na plecach ... -

Jestem z tobą i będę choćby nie wiem co. Bardziej się boję o ciebie

– O mnie ? - jestem mocno zdziwiona – dlaczego ?

– Bo kiedy dowiesz się o planach i zamiarach mojego ojca, zechcesz uciec zostawiając mnie. O to się boję. Boję się, że kiedy wreszcie poznasz mojego ojca, a to nastąpi, możesz być tego pewna, znienawidzisz mnie. Bo wtedy dowiesz się jakim jestem człowiekiem. Bo przestraszysz się tego, co może cię czekać. Tego się boję.

– Nie zostawię cię. Nic takiego nie może się stać, aby twój ojciec mnie do ciebie zniechęcił ... to się nie stanie ... Przecież ty jesteś sobą, nie swoim ojcem. Nie możesz odpowiadać za jego czyny. Poza tym oprócz ojca masz jeszcze matkę. To zapewne jest najświętsza osoba. Bo przecież ty jesteś dobry. JK, jesteś dobrym człowiekiem.

– Abi ? - brzmi bardzo poważnie – mam prośbę

– Słucham – ale nie patrzy na mnie. Dalej zajmuje go ten palec z elipsą. Moje ciało już zdążyło zapamiętać ten kształt.

– Zaufaj mi. Choćby nie wiem, co ... choćbyś nie wiem co słyszała, choćbyś nie wiem czego była świadkiem, zaufaj mi ...

– Ale ...

– Po prostu zaufaj mi ... nawet jeżeli miałoby cię to zaboleć, zranić. Dobrze ?

Spojrzałam w jego oczy. Chyba musiałam nadal mieć mokre oczy bo szybko podniósł się aby dostać się do mnie. Ujął moje policzki i mocno pocałował

– Nawet jeżeli miałoby to zaboleć, zaufaj mi – proszę. I pamiętaj – jesteś jedyną którą kocham i którą kiedykolwiek kochałem. Proszę. Dobrze Abi ?

– Nie rozumiem ... - płaczę, mocno, bo boję się co mogą oznaczać te słowa. Boję się co mogą przynieść.

Tej nocy kochaliśmy się, jakby to miał być ostatni raz w naszym życiu.


ON

Od powrotu z chaty minęły już 2 tygodnie.
I cholera, to był najlepszy czas w moim całym życiu. Nie wiedziałem, że kochać kogoś to tak prosta sprawa. Ot, tak po prostu – kocham. I już. A do tego jeszcze należę do niej, ona jest moja, jesteśmy ze sobą szczęśliwi. O nieba, to uczucie rozpiera moją klatkę, zaraz wybuchnę ze szczęścia. Kocham tę kobietę całkowicie, kompletnie. Jak ja mogłem żyć tyle lat bez niej ? Jak mogłem oddychać, jakim cudem jeszcze się nie pogubiłem. Skąd wiedziałem, przez cały ten czas, że to jest moja kobieta? Przecież tyle ich było po drodze. Ale to ona była ta pierwsza i będzie ostatnia. To zawsze była tylko ona. Jak ja mogłem żyć bez niej.

Widujemy się rzadko, wziąłem się ostro do pracy. Układam nasze życie, od początku, po kolei. Chciałby aby była ze mnie dumna. Ale kiedy już ją widzę, kiedy ją słyszę, kiedy jestem obok – Boże, daj mi siłę. Tylko ona się liczy, tylko ona nadaje mi sens. Najchętniej bym jej nie opuszczał. Nigdy.

Czasami zaglądam do baru – na chwilę, na dwie. Wpadam po drodze, łapię ją i wciągam na zaplecze. Śmieje się radośnie widząc mnie i moje szaleństwo, a ja nie tracąc czasu zatapiam się w niej. Nurkuję w jej oczach i jej miłości do mnie. Jestem takim szczęściarzem. Tak bardzo ją kocham. Jej pocałunki to najsłodsza nagroda, to obietnica, że zawsze będzie tak wspaniale. Jej ciało drży w odpowiedzi na mnie, jej oczy wypatrują tylko mnie, wiem, że chce tylko mnie. Jestem takim szczęściarzem.

Kiedy długo jej nie widzę głupieję. Odchodzę od zmysłów. Jestem niespokojny i pobudzony. Tracę się, gubię ... mam wrażenie, że świat wali mi się na głowę. Przyjechałem po nią nad ranem po pracy. Wyszła jak zwykle z baru nie spodziewając się mnie. Ale widziałem w jej oczach obietnicę wszystkich dobroci tego świata kiedy mnie zauważyła.

Wsiadła do auta i o nic nie pytała. Wywiozłem ją na polanę do lasu za miastem. A tam w samochodzie ugasiłem naszą tęsknotę i pragnienia. Kocham jak jest ze mną tak blisko. Kiedy czuję jej pragnienia i emocje na sobie. Jest tylko dla mnie. Uwielbiam ją kochać. Jestem takim szczęściarzem.

Jestem takim idiotą ...

Zbrodnia miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz