-14-

391 7 0
                                    


ONA

Kiedy siedziałam obok Jordy'ego w drodze powrotnej do domu trzęsłam się cała z emocji. Bałam się, że wszystko się wyda, że on wybiegnie za nami przed warsztat, że rzuci się aby zatrzymywać auto. Ale nic takiego się nie stało. Więc wydawało mi się tylko, że siedział tam w oknie i że widzieli się z Jordanem ? Czy może jednak widzieli się, ale nie zrobiło to na nich żadnego wrażenia ? O jedno na pewno mogłam być spokojna – o siebie.
Wiedziałam, że się zmieniłam, ale nie przypuszczałam że aż tak. W sumie nikt do tej pory nie podejrzewał mnie o bycie Abigail O'Maley. Nikt nie połączył mnie z matką i nie doszukiwał się w mojej twarzy podobieństwa do mnie z liceum. Chyba faktycznie musiałam być przezroczysta i nikt nie zwracał na mnie uwagi. Nie zwracał uwagi na tyle długo, aby zapamiętać moją twarz. Ale nawet on ? To smutne, że znaczyłam dla niego tak niewiele. Nawet nie niewiele, po prostu nic ... no dobrze, zostawiam to, nie myślę o tym. To jednak jest pocieszające, że mnie nie rozpoznał. Jestem bezpieczna. Jednak co do Jordy'ego to mam pewne obawy, Nie może udawać, że nie dostrzega podobieństwa. Przecież są do siebie podobni. Na Boga, bardzo są podobni.

Machnęłam ręką do swoich myśli. Może dlatego że jest mężczyzną ... może to jakaś ich wada fabryczna, usterka która powoduje, że młodych się nie rozpoznaje, bo nie ma się do nich żadnych głębszych uczuć. Wręcz przeciwnie, u zwierząt młody jest zagrożeniem dla starego jako potencjalny partner i wróg do bycia przywódcą stada.

Kobieto, skup się. Skąd ci się biorą te porównania ? Uśmiechnęłam się lekko do siebie. Skoro nie wypadł i nie rzucił się do blokowania drogi wyjazdowej spod warsztatu, znaczy nie dotarło do niego. I dobrze.

Nadal się uśmiechając spojrzałam z boku na Jordana.

Miał poważną, zaciętą minę. Był mocno skupiony na jeździe. Grzywka wpadała mu do oczu. Wyciągnęłam dłoń aby ją poprawić

– Zostaw – burknął potrząsając głowę i nadając grzywce kierunek opadania na drugie oko. Cholerny uparciuch. Po kim on taki jest ?

– Jordy, czy wszystko w porządku ?

– Tak, a czemu miałoby nie być ? - łypnął na mnie szybko odrywając na sekundę wzrok od ulicy.

– Aaa nie wiem, tak pytam. Bo byliśmy tam, pod warsztatem – brodą wskazywałam przeciwny kierunek i nie miałam odwagi patrzeć już w jego twarz

Jordy uśmiechnął się lekko. To był uśmiech w stylu – przyłapałem cię. Kiedy spuściłam głowę i skubałam skórki nerwowo, poczułam jak Jordy zatrzymuje samochód. Uniosłam głowę. Staliśmy na poboczu.

Przekręcił kluczyk w stacyjce i lekko obrócił się w moją stronę.

– Chodzi ci o tego faceta tam na piętrze ?

Przytaknęłam milcząco

– Był u Marka na tej imprezie ?

– Tak. Wczoraj przyjechał. Oblewali jego powrót stąd ta impreza.

– Aaaa ...rozumiem. Więc miałaś okazję z nim rozmawiać ?

– Nie rozmawiałam jeśli o to ci chodzi. Ja nie mam z nim o czym rozmawiać

– Serio mamo ? Nie masz ? - Jordy zrobił zaskoczoną minę. - No ok ...

– ...zresztą i tak mnie nie poznał ...

– To może o to chodzi w pierwszej kolejności. Że cię nie rozpoznał ? Bo może gdyby było inaczej to i ta rozmowa potoczyłaby się zupełnie inaczej. Pewnie teraz jedlibyśmy rodzinne śniadanko ? - Jordy był wkurzony. Bardzo ... zaciskał szczęki. Boże oni są tacy sami ...

– Jordy to nie tak. Cieszę się że mnie nie rozpoznał. Ale jednocześnie strasznie się martwię, jeżeli dotrze do niego, że masz z nim coś wspólnego. Nie mam pewności, ale wydaje mi się, że Mark się domyśla. Chciał mi dzisiaj coś takiego chyba powiedzieć, ale nie pozwoliłam mu na to ...

– Mamo a czemu to musi być taka tajemnica. Jestem żywym dowodem, sama twierdzisz, że jesteśmy do siebie bardzo podobni. Więc czemu tak się maskować.

– Bo nie chcę znowu być wytykana palcami. Nie chcę aby znowu mnie szkalowali i zatruwali życie. Byłam niewidzialna, nadal taka mogę być. Nie potrzebuję aby ktoś wypominał mi uczynki z przeszłości.

– Błędy ? - spojrzał na mnie smutno

– Jordy NIEE ! Nigdy ! Ja tego chciałam, ja wiedziałam co robię i co się może stać. Nigdy nie uważałam, że to był błąd. A już na pewno nie to, że mam ciebie – położyłam dłonie na policzkach chłopaka. Spojrzałam w jego czarne oczy, głęboko. Zobaczyłam w nich siebie i uśmiechnęłam się do niego ciepło.

– Jordy – jesteś największą miłością mojego życia. I jedyną – Pocałowałam go w czubek nosa. Zmarszczył go śmiesznie, jak króliczek.

– Ok, na razie ci wierzę. Ale z tą jedyną i największą to mocno pojechałaś. Poczekaj jeszcze się taki pojawi co ci zawróci w głowie.

– A pozwolisz mu na to ? - śmiałam się głośno

– Jeśli będzie ciebie wart ? Kto wie ...

***

Postanowiłam go unikać. Jeżeli to oczywiście będzie możliwe. Jeżeli nie to jak najmniej rzucać mu się w oczy. Aby nie miał powodu, żadnego, do podejrzeń. Aby nie miał czasu na skojarzenie faktów. Na koniec ... aby mnie nie rozpoznał.

A to że Jordy jest do niego podobny ? Postanowiłam tego nie tłumaczyć w żaden sposób. Zdarza się tak czasami. Są takie przypadki sobowtórów, ludzi ze sobą niespokrewnionych, a jednocześnie uderzająco podobnych. Prawda ?

Dni mijały leniwie. Lubię takie małomiasteczkowe leniwe życie. Tu wszystko ma swoje tempo, nie ma potrzeby czegokolwiek pośpieszać. To co ma się stać, to się stanie. Kurcze, wypaplałam w złą godzinę.

Chłopaki rzadziej pojawiali się w barze, ale to z powodu prac remontowych. Rose mocno narzekała, bo kasa nie płynęła już strumieniem. Uspokajałam ją, że to z powodu pogody. Czerwiec i miesiące letnie nie sprzyjały spędzaniu wolnego czasu na piwie w mrocznej, zadymionej piwnicy. Wściekała się tak bardzo, że zaproponowałam jej aby pod fontanną ustawić stoisko z piwem i parę stolików z parasolkami. W takim klimacie ruch pewnie będzie większy ... Rose postukała się palcem w policzek zastanawiając się nad tym pomysłem i zrzucając z siebie fartuch poszła załatwiać sprawy do ratusza.
Uśmiechnęłam się do jej znikających szybko pleców. Rose nie przepuści żadnej okazji aby zarobić. Dosłownie żadnej.

Zostałam w barze sama. Rozejrzałam się po lokalu. Wszystko było posprzątane, oczekujące na potencjalnych klientów. Na barze także czysto. Postanowiłam przynieść laptopa i trochę popracować korzystając z okazji.

Usiadłam na wysokim stołku przed barem z laptopem i skupiłam się na przeglądaniu tekstów do tłumaczenia.

Zbrodnia miłościTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon