PROLOG

1K 24 2
                                    

Majowe wieczory stały się codziennością. Słońce zachodziło późno, jakby starało się do końca dnia utrzymać na powierzchni i nie znikać. Chłopiec o kasztanowych włosach, obserwował je z uwagą. Jego niebieskie spojrzenie skanowało każdy najmniejszy płomyk. Zachód go fascynował.

Objął dłońmi swoje drobne barki i zamknął na chwilę oczy, pozwalając, żeby przez jego umysł przedostały się pasma nadziei. Westchnął, a następnie zamknął okno, przykładając do tego ogromną wagę, ponieważ nie chciał, żeby tata go usłyszał. W ciszy rozejrzał się po pokoju, w którym obecnie się znajdował. Miał dziesięć lat, ale mimo wszystko wiedział, że nie powinien odwiedzać swojego rodzeństwa.

Jednak kiedy spojrzał na swoją starszą siostrę, jego kącik ust uniósł się delikatnie do góry.

— Livy, czemu zawsze pokazujesz mi zachody słońca? — szepnął, kiedy jego siostra uniosła głowę zza swojego drobnego telefonu. Widział, że jej oczy były smutne, mimo drobnego uśmiechu, który wymusiła.

Kochała swojego brata jak nikogo na tym świecie. Chciała go chronić, ale wiedziała też, że nie jest w stanie nic zrobić. Nie, kiedy to on miał być wybrankiem rodziny. Nie, kiedy nie mogła go popsuć, bo wiedziała, że inaczej on jego też nie będzie chciał. Zupełnie tak samo jak jej, kiedy dowiedział się, że nie będzie dziedzicem.

Chciała go chronić, a mogła to zrobić, tylko słuchając poleceń swojego ojca i pchać brata dalej, żeby sam również go słuchał. Nie mogła jednak powstrzymać się, przed drobnymi odskoczniami.

Chciała, żeby był ludzki.

— Słońce daje nadzieję. Kiedy idziesz spać, masz pewność, ze jutro znowu je zobaczysz. Pojawia się i znika każdego dnia, nieważne czy jest przykryte chmurami, czy świeci tak jasno, że nie możesz na nie patrzeć. Tak samo jest z życiem, Willy. Nieważne jak źle by było, jeśli przestaniesz świecić, musisz wschodzić każdego dnia, rozumiesz?

Chłopiec niepewnie pokiwał głową, widząc że dla siostry te słowa dużo znaczyły. On sam nie przywiązał do niej zbyt dużej wagi, jednak postanowił spytać ją o jeszcze jedną rzecz.

— Mama mówiła, że gwiazdy też są super. Że jest ich więcej kiedy ktoś jest smutny. To prawda?

Olivia ponownie uniosła kącik ust, jednak tym razem uśmiech nie był sztuczny, a smutny.

— Słońce też jest gwiazdą, Will — wyszeptała. Wiedziała, że jej kochany braciszek jeszcze nie zrozumie sensu tych słów, jednak gdzieś w środku wierzyła, że je zapamięta.

— William! Zejdź na dół! Przyszła Pani Marine od pianina! — usłyszeli krzyk ich ojca, na co oboje wzdrygnęli się niechętnie.

— Idź, Will. Nie zamykaj drzwi, żeby nie było słychać — dodała, a następnie poprawiła swoje jasne włosy i pchnęła brata do przodu, nie schodząc ze swojego łóżka.

I ile dałaby, żeby zabrać jego męki.

Spojrzała ostatni raz w okno, gdzie słońce już chowało się za drzewami. Wzięła porządny wdech i przełknęła ślinę.

Bo kiedy zrobiło się ciemno, ona cicho łkała, słysząc krzyki ojca, kiedy jej młodszy brat mylił się grając na pianinie. Nienawidziła siebie, bo nie mogła nic zrobić, kiedy następnego dnia, zobaczyła czerwone ślady na jego drobnych rękach.

A Will nienawidził siebie jeszcze bardziej, bo przez niego płakała jego mama, siostra, a tata był zły.

***
Witajcie kochani!

Naprawdę się cieszę, że znowu zaczynamy tą przygodę razem🫶🏼

Zachęcam ogromnie do zostawiania komentarzy i swoich spostrzeżeń na Twitterze pod hasztagiem #ZulaWM i koniecznie mnie oznaczajcie! @suzzy_m3. Przeżyjmy to razem!

O nowych rozdziałach również będę informować na Twitterku.

Buziaki💜

WHITE MUSTANG [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz