jeden

5.4K 113 30
                                    

Lecimy z tym. Na Twitterze dostaniecie spojler drugiego rozdziału jeśli będziecie gwiazdkować!

A jak dobijecie 15 wpisów pod #ZulaWM, to wstawiam następny!

Enjoy

_______________________________

Nancy

Często wydaje nam się, że wiemy o życiu naprawdę dużo. Przez wszystko co przeżyliśmy, czujemy się przygotowani na przeciwności losu. Myślimy, że najgorsze już za nami, jednak za każdym razem dzieje się coś gorszego. Z każdą kolejną taką sytuacją, zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy tylko dzieciakami i gówno wiemy o życiu.

Tak miałam i ja. Przeżyłam wiele złych dni, wiele złych sytuacji. Wiedziałam, że życie lubi mnie testować i jeszcze nie raz da mi w kość. Dużo znosiłam, przez co na wiele rzeczy byłam już odporna. Niekiedy nie byłam w stanie zrozumieć, jak mogę przejmować się źle dobranymi butami albo nieudaną kreską w makijażu.

Jednak wiedziałam, ze to ludzkie. Problemy były ludzkie, nieważne, ile w życiu udało ci się znieść. Ja nie wstydziłam się tego, że czuję. Do czasu pewnego dnia, który miał uświadomić mi, że byłam w stanie czuć znacznie więcej. 

Przygotowywałam właśnie kanapki, nucąc melodię piosenki Harry'ego Stylesa, rozbrzmiewającą w moich słuchawkach. W tle słyszałam telewizor, przed którym w ciszy i głębokim skupieniu, siedział mój tata, pochłaniając wszelkie możliwe informacje.

Christian Walker nie potrafił spędzić dnia, bez przejrzenia świeżych (lub też nie) newsów. Czuł się do tego w pewien sposób zobowiązany, przez swoją karierę prawniczą. Czy łatwo było mieć ojca, który jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych i najlepszych prawników w hrabstwie? Tak, bo ten człowiek operował niesamowitą zdolnością rozdzielenia pracy od rodziny, czego w tej branży niestety brakuje. I byłam dumna, że mogłam nazywać się jego córką. Czasem wyglądał zabawnie w swoich dużych okularach, które ubierał tylko do papierkowej roboty oraz telewizji. Przez jego ciemne włosy gdzieniegdzie przebijały się już siwe pasma. Miał pięćdziesiąt lat, ale trzymał się nieźle. Zawsze elegancko ubrany oraz stały klient naszego parku dla biegaczy. Nie miał typowego ojcowskiego brzuszka, a zważywszy na posiadanie dwójki nastoletnich dzieci, był naprawdę przystojny.

Przez swoje skupienie nawet nie zwróciłam uwagi na czyjąś obecność obok mnie.  Wyciągnęłam słuchawki, widząc jak wielka łapa zabiera mi kanapkę prosto z blatu.

— Huh? Oddawaj to, marginesie społeczny — warknęłam w stronę brata, który niewzruszony ugryzł kawałek chleba z szynką, pomidorem i sałatą.

— Bez ogórka? Tylko mutanty nie jedzą ogórka — odparł mój brat, obserwując jak moja mina zmienia się w znudzoną jego przytykami.

Tak jak tatę miałam cudownego, tak brat zdecydowanie daleko miał do tej kategorii. Thomas Walker był problemową osobą. Ba, problemową to mało powiedziane. Kiedyś potrafiliśmy spędzić ze sobą każdą wolną chwilę. Mimo, że był starszy o dwa lata, to miałam w nim oparcie i mogłam na niego liczyć. Bawił się ze mną zabawkami, a ja grałam z nim na konsoli. Wygłupialiśmy się, ale też wzajemne słuchaliśmy.

Aż pewnego dnia po prostu przestał. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, zniknął jego pewny siebie uśmieszek. Stał się poważny, agresywny i chamski. Dokuczał mi na każdym możliwym kroku, aż w końcu przestaliśmy się do siebie odzywać. Znikał często na długo, tłumacząc to sprawami do załatwienia. Nie spędzaliśmy ze sobą czasu, nawet nie sprzeczaliśmy się tak często. Jednak jeśli coś powiedział, to był cyniczny i wredny wobec mnie. Bolało, jednak tylko na początku. Po czasie po prostu przywykłam do nowego wcielenia brata.

WHITE MUSTANG [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz