Rozdział 16: Jeremy

60 9 52
                                    

Tata usiadł obok mnie, targając mi włosy. Nie spojrzałem na niego, a wciąż wpatrywałem się w płomień wzniecony na środku łąki. Podciągnąłem nogi do klatki piersiowej, gdy dostrzegałem złote iskierki odlatujące od paleniska. Mężczyzna objął mnie ramieniem, przysuwając do swojego boku, żebym mógł się skryć przed zimnem. Wokół stosu zebrało się kilkoro Przywoływaczy. Zaczęli poruszać się dookoła, wrzucając różnego rodzaju zioła do ogniska i wypowiadając różne sentencje pod nosami. Z takiej odległości nie słyszałem kompletnie niczego. Cały żar przybrał odcień szczerego złota. Pożoga zaczęła buchać coraz większymi ognikami. W ciągu kilku sekund miałem poznać Strażnika swoich mocy, a za tym szło, że oficjalnie zostanę mianowany na następcę taty.

Przełknąłem ślinę.

— Spokojnie.

Uniosłem w końcu wzrok na mężczyznę siedzącego obok. Potarł moje ramię, starając się podbudować odwagę, która aktualnie ze mnie uleciała. Miałem ledwie dziewięć lat, a już przyszło mi zostać naznaczony na całe życie.

— Też się bałem, gdy mój ojciec, twój dziadek, podarował mi Strażnika, ale nie ma się czego bać...

— Ten złoty kolor mnie przeraża... — przyznałem, tym samym mu przerywając.

Popatrzył na mnie zaskoczony, ale ostatecznie się uśmiechnął. Przytaknął kilkakrotnie.

— Rozumiem — odrzekł. — W końcu złoty symbolizuje pokusę i chciwość, ale spójrz. Złoto to także znak wieczności, niezniszczalności i miłości. Ma o wiele więcej znaczeń w kierunku dobra, aniżeli zła. Temu złocie możesz zaufać, Jeremy. Ono cię poprowadzi...


Wspomnienie odbiło się od ścian czaszki, niemal boleśnie uświadamiając, że pozostawałem w kontakcie wzrokowym z Melissą. Spędziliśmy w ten sposób kilka minut – po prostu patrząc sobie w oczy. Przy tej dziewczynie miałem wrażenie, jakby czas ponownie zwolnił, jednak tym razem bez mojej ingerencji. Wokół nie rozeszła się aura mocy, za oknem dało się słyszeć śpiew ptaków i samochody, więc nie istniała opcja, by to się stało. Nie znałem jej długo, a jednak czułem, jakobym zaznajomił się z nią wieki temu – oczywiście to jedynie przeczucie.

Powoli, mimochodem, uniosłem prawą dłoń. Delikatnie musnąłem końce włosów, unosząc je, by kolejno wetknąć kosmyki za lewe ucho. Zauważyłem, jak powieki dziewczyny lekko opadły, ukrywając nieco swoją barwę. Ledwie tknąłem policzek Mel palcami, a już samo to spowodowało, że się wzdrygnęła. Ułożyłem dłoń na licu, przesuwając kciukiem od kości jarzmowej po bok nosa.

Spuściłem wzrok na jej wargi. Zwilżyła je delikatnie, zagryzając przy tym ich dolną partię. Czułem w piersi, jak akcja serca przyspieszyła. Adrenalina zaczęła przepływać przez żyły. Oddech zarówno mój, jak i Melissy przyspieszył. Instynkt sprawił, że mocniej napiąłem ścięgna, gdy sięgnąłem do karku dziewczyny, wplątując drugą dłoń w pukle gęstych włosów. Klęknąłem na lewe kolano, bardziej się prostując, gdy delikatnie pociągnąłem ją ku sobie. Mel sama się ruszyła, nachylając nieco w moją stronę. Jej ciepły oddech łaskotał mi policzek.

Dzieliły nas centymetry, gdy do głowy powróciły słowa taty, które powiedział mi kilka dni temu, gdy miałem iść spać: „Nie daj się ponieść pierwotnym instynktom i nad sobą panuj, bo w przeciwnym wypadku zrobisz jakąś głupotę". Zacisnąłem wargi, po czym odwróciłem wzrok. Mel szerzej uchyliła powieki, kiedy, pomimo woli, cicho parsknąłem.

Dziewczyna się wyprostowała. Po twarzy widziałem, że widocznie była skołowana, co po chwili ustąpiło ostrej czerwieni, która naszła na jej policzkach i nosie. Prawdopodobnie sobie uświadomiła, co mogło się między nami przydarzyć. Gdyby nie wspomnienie, pocałowałbym Melissę... Gdyby dziewczyny się o tym dowiedziały, mógłbym się żegnać z życiem.

ShadowsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz