Rozdział 2

9.4K 397 171
                                    

– Witaj w moim prywatnym piekle Gabriello.  – odparł mężczyzna, pełnym cynizmu głosem.

Zadrżała, czując jak po plecach przeszedł jej zimny prąd.

Skąd znał jej imię? O co tu do licha chodziło?

Jego pełne mroku, intensywne spojrzenie, które przeszywało ją na wskroś, idealnie współgrało z jego niską, grubą i szorstką barwą głosu. Jednak nic nie było w stanie przerazić jej bardziej niż jego pewny krok i oziębła, pełna braku ludzkich odruchów postawa ciała, która od razu mówiła, z kim miało się do czynienia. Tak, jakby już od pierwszego kontaktu z tym mężczyzną dało się wyczuć, że czai się w nim jakieś potworne zło. Szatynka miała wrażenie, że jego słowa odbijały jej się echem w głowie.

"Prywatnym piekle..."

To stwierdzenie idealnie oddawało to, jak odbierała teraz miejsce, do którego trafiła. Całym ciałem i duszą czuła, że po prostu musiała znajdować się w piekielnych czeluściach. Nie wiedziała tylko jeszcze, jak bardzo to piekło ją pochłonie i, czy ma szansę wyjść z tego cało.

Zadrżała, widząc jak mężczyzna bez słowa, z bezczelnym uśmiechem na twarzy minął ją i pewnym krokiem podszedł do dębowego biurka. Już przy pierwszych sekundach spotkania można było wyczuć, że był człowiekiem zdolnym do wszystkiego.

Zagryzła ze strachu wewnętrzną błonę policzka i bawiła się nerwowo palcami u dłoni. Po chwili jednak nie wytrzymując z ciekawości, kątem oka niepewnie na niego spojrzała. Od razu spostrzegła, że był wysokim i dobrze zbudowanym mężczyzną. Ciemna, jedwabna koszula opinała jego umięśnione barki i wyrzeźbiony tors. To, co od pierwszej chwili najbardziej rzucało się w oczy, to tatuaże, którymi pokryte było jego muskularne ciało. Większość z nich ukryta była pod ubraniami. Gabby jednak od razu zauważyła wyjatkowo charakterystyczny tatuaż na jego karku, który bezceremonialnie wydobywał się spod ciemnej koszuli.

Na pierwszy rzut oka widać było, że płynęła w nim latynoska krew, ale nie wyglądał na stuprocentowego meksykanina. Gabby miała dziwne wrażenie, jakby jego korzenie w jakimś stopniu były europejskie. Świadczył też o tym jego akcent oraz to, z jaką naturalnością posługiwał się językiem angielskim. Amerykanie zawsze byli w stanie odróżnić Brytyjczyków. Szatynka mimo tego, jak bardzo była teraz przerażona, mogłaby z czystym sumieniem stwierdzić, że angielski był jego drugim ojczystym językiem.

Szczególnie wyróżniającą się cechą na tle całego zarysu jego postaci, która dodawała mu jeszcze większego animuszu i sprawiała, że wyglądał na szalenie surowego i wrogiego, były jego potatuowane dłonie. Szatynka spostrzegła, że na jego kostkach, zarówno u lewej, jak i u prawej dłoni wytatuowane były jakieś cyfry. Przypominało jej to datę lub rok.

Rysy jego twarzy były niesamowicie ostre. Gabby nigdy jeszcze nie widziała tak wyrazistego mężczyzny. Jego ciemne, krótko obcięte włosy, z jednej strony były mocniej przystrzyżone maszynką do golenia. Wyraźnie zarysowana linia żuchwy, przykryta była lekkim zarostem. Na tle śniadej karnacji i ciemnej oprawy twarzy, szczególnie wyróżniały się jego nietypowe, bardzo osobliwe oczy. Szatynka mogłaby przysiąc, że jak dotąd u nikogo nie widziała jeszcze tak niesamowicie niespotykanych tęczówek w żywym odcieniu błękitu. Mogła je jedynie dostrzec tylko wtedy, gdy nie patrzył wprost na nią. Wtedy bowiem jego spojrzenie stawało się tak ciemne i przesiąknięte mrokiem, że nie była w stanie dostrzec niczego poza szalenie niekomfortową ciemnością, która pochłaniała wszystko, co znajdowało się w zasięgu jego wzroku.

Bała się jego oczu. Były tak inne od wszystkich, które do tej pory widziała. W każdym tego słowa znaczeniu. Miała wrażenie, jakby za ich pomocą miał ją w ułamku sekundy pożreć. Gdyby jego wzrok mógł zabijać, na pewno by to zrobił.

W pułapce Potwora & W sidłach Potwora [PREMIERA 22.05]Where stories live. Discover now