Rozdział 3 - Dyrektor - do poprawy

3.2K 91 23
                                    

Astrid

Nadeszła pora na lunch, więc razem z Lilianą, z którą siedze na lekcjach, udałyśmy się na stołówkę. Nie zwracając uwagi na kolejkę, stanęłyśmy na samym jej początku. Ludzie krzywili się, ale nie zwracali nam uwagi. Na swoją tace, wzięłam sałatke z kurczakiem, sok pomarańczowy oraz jabłko. Poczekałam aż Liliana nałoży swoje jedzenie, a gdy nałożyła ruszyłyśmy z uniesionymi głowami, w stronę stolika, przy którym siedziała już cała reszta.

Zajęłam wolne miejsca obok Nathaniela, a obok usiadła Liliana. Stolik jest 9 osobowy, więc mój brat się do nas dosiadł. Rozejrzałam się po sali, aby sprawdzić gdzie jest moja siostra. Po chwili dostrzegłam ją. Siedziała na drugim końcu sali, z rudo włosą dziewczyną.

Gdy upewniłam się, że moja siostra je, sama wzięłam się za jedzenie.

- W piątek są wyścigi. - odezwał się nagle Nathaniel, a potem spojrzał na mnie. - Ja i Chase bierzemy udział. Ścigasz się z nami?

Chase parsknął.

- Przecież ona przegra.

Spojrzałam na niego drwiąco.

- Uwierz, że to ty przegrasz. - Odpowiedziałam, a następnie swój wzrok przeniosłam na Nathaniela. - Oczywiście, że się ścigam. Nie mogłabym przegapić okazji, w której mogę udowodnić, że jestem lepsza od was.

Nathaniel pokręcił rozbawiony głową. Wróciłam do jedzenia, i co jakiś czas odpowiadałam na zadane mi pytania. I wszystko było by super, gdyby nie to, że do naszego stolika podeszła Maddison. Spojrzałam na nią znudzona, i wróciłam do jedzenia. Gdy myślałam, że coś powie lub odejdzie, to wylała na mnie sok porzeczkowy. Jak dobrze, że ubrałam się na czarno.

Szybko wstałam ze swojego miejsca. Stanęłam naprzeciwko niej. Musiała zadrżeć podbródek do góry, aby spojrzeć mi w oczy.

- Nie wyraziłam się jasno? - zapytałam zirytowana. - Miałaś się ode mnie odpierdolić.

Dziewczyna próbowała wyglądać groźnie, ale coś jej nie wyszło. Wyglądała na obrażoną sześcio latke.

- Nie masz prawa się tak do mnie odzywać! - powiedziała.

Irytując jest. Wywróciłam oczami.

- Słuchaj, wystarczy jeden mój telefon, a ludzie mojego ojca tu przyjadą. Jeśli ci życie miłe, to wypierdalaj.

W życiu nie zadzwoniłabym po jego ludzi.

Maddison zamiast odejść, czy coś, to postanowiła mnie uderzyć. Dała mi z liścia. Zrobiła to na tyle mocno, że odchyliło mi głowę w bok.

Ona nie wie, w co się wpakowała,

Miałam teraz idealny widok na Nathaniela, który parsknął, rozbawiony obecną sytuacją. Nie dziwie mu się. Zna mnie 11 lat, więc wie, że ta dziewczyna nie skończy dobrze. Uśmiechnęłam się lekko, i powróciłam spojrzeniem w stronę dziewczyny. Zacisnełam dłoń w pięść, i uderzyłam nią w nos dziewczyny. Można było usłyszeć, jak jej nos się łamie. Moją ręke ubrudziła krew, która wyleciała z jej nosa. Gdy otrząsnęła się z szoku, postanowiła mi oddać. I takim sposobem zaczeła się bójka, w której nic mi się poważnego nie stało.

- Dziewczyny! - Usłyszałyśmy krzyk jakiegoś starszego faceta, jak się potem okazało to dyrektora. Obie spojrzałyśmy w jego kierunku. - Ty - wskazał na mnie. - dzwoń po rodziców. Niech tu przyjadą. Czekam w gabinecie.

Nathaniel się zaśmiał, więc dyrektor spojrzał na niego.

- A ty co? - zapytał Nathaniela.

- Pan nie wie kim są jej rodzice. - Odpowiedział mu.

Dark SecretsWhere stories live. Discover now