Rozdział 10. - Impreza i Nathaniel.

3.4K 60 74
                                    

Astrid

Za równe trzy tygodnie, w naszym domu, odbędzie się spotkanie. Dwa dni temu, wyszłam ze szpitala, i od tamtej pory staram się, rozwiązać zagadkę. Robię postępy ponieważ, udało mi się już coś rozszyfrować samej. Co prawda, miałam zrobić to z Nathanielem, lecz i tak na niego nie zaczekałam. Nathaniel za dużo mi nie pomoże, ze względu na to, jakim językiem zapisane są słowa na kartce. Od powrotu ze szpitala, nie zmrużyłam oczu, choćby na dwie godziny, przez co, wyglądałam jak wrak człowieka. Nigdy nie wyglądałam aż tak okropnie, a czułam się jeszcze gorzej, ze świadomością, że mogę wszystko zepsuć. Jeśli zrozumiem coś źle, zepsuje wszystko, a przy okazji się upokorze.

Specjalnie cała rodzina się zleci, tak samo jak jacyś inni mafiozy. Nie przepadam za nimi. Uważają się za lepszych ode mnie, ponieważ jestem dziewczyną. Zastanawiam się jedynie, czemu, mój ojciec organizuje spotkanie, na które muszą przyjść osoby, które dostały zaproszenie, i nie mogą nie przyjść. Mój ojciec, co prawda, żyje myślą, że każdy napotkany śmiertelnik, będzie się go słuchał, ale czasami zachowuję się tak, jakbym chciała żeby było zawsze.

Szczególnie kiedyś chciałam, aby przestał wyżywać się na mnie.

Wspomnienia wróciły na samą myśl, o tym co ten potwór mi robił. Podeszłam do lustra i powoli zdjęłam z siebie koszulkę. Obróciłam się i przez ramię ujrzałam moje blizny, które na szczęście już nie dochodzą, tak jak wcześniej. Mój ojciec mi je zrobił, gasząc na moich plecach papierosy. Robił tak najczęściej, gdy się sprzeciwiałam. A gdy zorientował się, że nawet gaszenie papierosów, nie sprawiło, że stałam się posłuszna, zaczął mnie głodzić. Z tym było podobnie jak z płaczem, tylko, że za płacz dostawałam 3 dni, a gdy się sprzeciwiałam 5 dni.

Miałam pojebane dzieciństwo, które wpłynęło na mój teraźniejszy charakter. Nigdy się nie poddam. Będę walczyć do końca, tak jak w kłótniach z ojcem. Jasmine wraz z Michaelem, nadal boją się sprzeciwić ojcu. A jako, że już 4 lata przejmę po nim stanowisko, niech zrozumie, że jesteśmy w jakimś stopniu na równi. Niech w końcu zrozumie, że on nie jest najważniejszy, a ja go się nie boje. I nie zamierzam. W końcu, co nas nie zabiło, to nas wzmocniło, no nie? No to, jeśli w to nie wierzycie, to idealny przykład macie na mnie.

Kiedyś każdą wolną chwilę przeznaczałam albo na pójście na siłownie, lub na zajęcia z karate i samoobrony, które odbywały się jedno po drugim. Przykładałam się do wszystkiego w 100% ale mój ojciec miał to gdzieś. Zresztą, nadal by miał. Po części uwielbiam rodzinę, w której się znajduje, a po części nienawidzę. Z powodu stanowiska mojego ojca, jako iż jestem jego najstarszą córką, oczekiwali ode mnie wiele. Ten świat, w którym jest cała moja rodzina, ma jakieś pierdolnięte zasady. Mimo, że to nie ja miałam przejąć stanowisko ojca, to na mnie się uwzięli, i krytykowali każdy najmniejszy błąd. W końcu, gdy praktycznie całe dnie przesiadywałam na siłowni, lub na zajęciach, moja mama się zaniepokoiła, ale ją przekonywałam, że jest dobrze. W końcu jednak moje starania nie poszły na marne, a ja byłam lepsza od mojego ojca. Wielokrotnie dawał mi najbardziej wyszkolonych ochroniarzy, lecz ja sobie poradziłam. Nie ważne, czy było mi ciężko z nim wygrać, czy lekko. Zawsze stawiam na swoim, i to się nie zmieni.

Moje rozmyślanie przerwał mi Nathaniel który wszedł do pokoju. Szybko założyłam koszulke, ale on i tak zobaczył blizny, przez co się skrzywił, bo dobrze wie skąd je mam.

- Szykuj się. - oznajmił.

Spojrzałam na niego, unosząc jedną brew do góry.

- Gdzie?

Dochodziła godzina osiemnasta, więc nie wiedziałam po co chce gdzieś wyjść. Rzuciłam się na łóżko, dając mu do zrozumienia, że ja nigdzie nie idę.

Dark SecretsWhere stories live. Discover now