ROZDZIAŁ 10

684 17 1
                                    

Pov Ethan

Dwa dni nie było mnie u Melanie. Wiem że może być to chamskie z mojej strony, ale nie mogę odkładac wszystkiego aby po prostu siedzieć przy ciele, którymi sterują różne urządzenia.

Dzisiaj nadszedł dzień wyścigu. Nie wiem czemu nie wpadliśmy na zabranie udziałów tego oblecha wcześniej. Razem z chłopakami zebraliśmy pół miliona złotych, mieliśmy przygotowane owiele więcej, aby się targować ale mężczyzna po uslyszaniu pierwszej stawki się zgodził. Zbyt szybko poszło, ale w tamtym momencie się tym nie przejmowałem.

Właśnie z Archerem jesteśmy na autostradzie. Przed nami kawałek drogi na co tylko westchnąłem i wygodniej usadowilem się na fotelu.

Im bliżej toru, a właściwie starej nie używanej drogi byliśmy coraz bardziej zacząłem odczuwać stres. Dawno się nie ścigałem, a czy będę nowym prowadzącym tego gówna zależy od tego, czy wygram. To że mamy dla niego pieniądze to połowa sukcesu. Każdy kto stara się o lidera, musi wygrać z poprzednim prowadzącym z kilkoma minutami zapasu.

Po przejechaniu całej drogi, wjeżdżałem na teren opuszonego parkingu. Jechałem powoli aby nie potrafić żadnego człowieka, który przyszedł oglądać to gówno. Za dzieciaka też mi to imponowało, ale z czasem zrozumiałem, że to czy wygrywamy nie zależy od samochodu, a od swoich zdolności i psychiki. Wiele osób niesprawiedliwie traciło pieniądze, bo Joseph uważał że danie jakiegoś szczeniaka, typowi który ściga się trzydzieści lat będzie odpowiednia rywalizacja, przez to wiele młodych miało długi które miały zbyt dużo zer po przecinku.

- jesteś gotowy?- usłyszałem Archera gdy ustawiałem się na swojej pozycji startowej.

- nigdy nie będę bardziej niż teraz.

- będziemy z tobą na linii, więc się nie rozłączaj, gdyby coś się działo odrazu masz nas informować, rozumiesz?

- rozumiem.

- pamiętaj, co najmniej pięć minut zapasu, staraj się jechać w jakieś odległości od jego samochodu.

- znam zasady, Archer.

- no i super. Powodzenia. Wygrasz to, dla Melanie.

- dzięki.

Wygram to, dla Melanie.

Chłopaka już nie było w moim samochodzie. Spojrzałem przez szybę obok drugich drzwi, i zauważyłem chytry uśmiech Joshepa. Szmaciarz.

Po paru minutach zauważyłem wysoką, skąpo ubraną blondynkę, dobrze mi znaną. Wyciągnęła dwie bronie które wycelowała w górę, i po paru sekundach wystrzeliła.

Z piskiem opon ruszyłem z swojego miejsca. Zaraz po mnie mężczyzna. Wyścig był 1v1 dlatego nie było innych rywali. Tylko ja i on. Tylko jeden z nas mógł to wygrać.

Jeden zakręt. Drugi. Z tyłu nie widziałem Joshepa. Byłem na prowadzeniu. Po kilkunastu przejechanych kilometrów nadal nie widziałem zielonego audi mężczyzny. Po paru minutach wjeżdżałem na metę. Wygrałem. Wygrałem dla niej, dla mojej małej zadziornej księżniczki.

Joseph dojechał na metę po kilkunastu minutach. Pogratulował mi podpisał papiery i zabrał pieniądze.
Już nigdy nie miał się pojawiać na wyścigu. Teraz to ja dyktuje zasady. Ten cały burdel jest teraz mój.

Romanse After The Bet.Where stories live. Discover now