ROZDZIAŁ 12

647 23 1
                                    

Przetarłam oczy dłońmi i się wystraszyłam.

W pokoju znajdowało się mnóstwo balonów i kwiatów. A oprócz nich trzech ludzi. Jednego już znam, a pozostała dwójka pozostaje pytaniem.

-Czesc kochanie.- usłyszałam od mojego chłopaka.-jak się spało?

- wporzadku.- słysząc mój głos odchrzaknęłam.- kto to?- spytałam nawiązując do pozostałej dwójki.

- jesteśmy twoimi przyjaciółmi szmato!- pisknela dziewczyna, przez co zabolały mnie uszy. Skąd kojarzę ten pisk.

- to jest Mandy, a to nathan.- wytłumaczył mi Ethan na co się uśmiechnęłam i kiwnelam głową że rozumiem.

- jak sobie nas przypomnisz, jego nie musisz.- wskazała na Tramblaya.-ale jak przypomnisz sobie nas to pójdziemy się najebać, niunia.- powiedziała, a słowa dotyczące Ethana mnie rozśmieszyły, a jeszcze bardziej jego mina, która nie zmieniła się od momentu zdania dotyczącego jego.

-aha? Melanie nie pije.- powiedział ostro.

- chuj ci w dupę Ethan, już miałeś jedno ostrzeżenie więc stuldziob szmato.

Zaczęłam się śmiać. Dziwnie było nic nie pamiętać i patrzeć, jak moi przyjaciele kłócą się z moim chłopakiem.

Nie mogłam przestać, ciągle się śmiałam i coraz bardziej zaczynał boleć mnie brzuch, łzy leciały mi z oczu, a miny osób zebranych w pomieszczeniu, jeszcze bardziej podjudzaly mój dobry chumor.

- wszystko ok?- spytał Nathan na co znowu zaczęłam się śmiać. A po chwili zaśmiał się i on.

- cała mel. Nasza mała mel.- powiedziała blondynka.- nie twoja. Nasza.- wskazała na Ethana na co znowu dostałam atak śmiechu, a razem ze mną chłopak i przyjaciele.

- kocham was, nie wiem kim jesteście ale was kocham.- powiedziałam przez śmiech.

Chwilę nam zajęło uspokojenie się, bo chociażby jedna osoba spojrzała się na drugą kolejne zaczynały się hihrać i tak na zmianę. Czułam się szczęśliwa i kochana.

Usłyszeliśmy dźwięk przychodzącego połączenia, na co ucichlismy.

- zaraz przyjdę.- powiedział mój chłopak wychodząc za drzwi.

- kto dzwonił?- zapytałam, bo chłopak pokazał im ekran telefonu.

- zaraz się dowiesz.

Zza drzwi było słychać wszystko, więc grzechem było by nie podsłuchać rozmowy chłopaka.

- nie, nie musisz przyjeżdżać.
- Jacob, wszystko gra, nic się nie dzieje.
- naprawdę nie musisz.
- uh, ok. Przeprowadziliśmy się do mnie większy dom czaisz.
- znasz adres, przyjedź za kilka tygodni.
- dawaj mi znać kiedy bedziesz chciał się zjawić.
-cześć, Jacob.

Chłopak wrócił i złapałam z nim kontakt wzrokowy, który po chwili przerwałam.

- kto dzwonił?- spytałam biorąc szklankę wody do ręki.

- mel, posłuchaj mnie uważnie okej?-spojdzalam na swojego chłopaka podnosząc jedną brew do góry.

- no?

- dzwonił twój brat.- powiedział biorąc moją dłoń w swoją.- napewno nic nie pamiętasz?

- nie.

- coś ci wytłumaczę dobrze? - pokiwałam głowa na tak.- miałaś wypadek samochodowy mel, nie wiem jak to się stało i dlaczego, ale nie wpisalas w osoby bliskie Swojego brata, tylko mnie. - powiedział uważnie mi się przyglądając.

Romanse After The Bet.Where stories live. Discover now