Rozdział 14

218 12 0
                                    

Obudziłam się, przez promienie słońca, które wchodziły do pokoju, przez duże okno. Michała obok nie było, a z tego co pamiętam, zasnęłam tuż przy nim.

Spojrzałam na swój nadgarstek i się uśmiechnęłam. Bransoletka z czterolistną koniczyną ślicznie mieniła się w słońcu, które zaraz miały zasłonić szare chmury. Obiecałam sobie, że już nigdy jej nie zdejmę. Zawsze będzie przy mnie, w tych trudnych i dobrych chwilach

Miałam na sobie tylko szarą, pogniecioną koszulkę Matczaka, w której jak sam powiedział - wyglądam uroczo.
Związałam swoje długie, gęste blond włosy, w luźnego koka, na stopy włożyłam białe skarpetki Michała, a później udałam się na dół w celu znalezienia bruneta.

— O! Ślicznotka wstała! — Powiedział radośnie, siedząc w kuchni. — Wyspałaś się?

— Trochę tak, trochę nie. — Zajęłam miejsce obok niego.

— Zrobiłem ci parówki i herbatę. — Podał mi talerz.

— Wykwintne śniadanie, Panie kucharzu. — Zaśmiałam się.

— Nie narzekaj, jedzenie to jedzenie.

— Dziękuję za wczoraj Michał, dziękuję za wszystko. Było wspaniale. — Wyszczerzył się głupio.

— Przyjemność po mojej stronie, ślicznotko. — Przytuliłam się do niego mocno, a raczej przykleiłam.

— Mówię serio, było pięknie. To był chyba mój najszczęśliwszy dzień w życiu od dłuższego czasu, wiesz? Dziękuję, dziękuję, dziękuję. — Szeptałam, wtulona w jego bok.

— Ja też dziękuję piękna. Dawno nie poczułem takiego szczęścia, jakie czuje przy tobie. — Głaskał mnie dłonią po włosach. — A teraz bierz się do jedzenia! Napracowałem się, a ty to bagatelizujesz!

— Przepraszam, Panie kucharzu. Nie chciałam, aby Pan poczuł się urażony... — Poprawiłam się na krześle i zabrałam się za jedzenie.

— Tak w ogóle, ślicznotko — Zaczął z pełną buzią. — Mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia. — Uniósł na mnie wzrok.

— Tak? O proszę... Można wiedzieć jaką? — Wpatrywałam się w jego ciemne tęczówki, które wprawiały mnie w dreszcze.

— Organizujemy z chłopakami sylwestra, chciałbym żebyś się że mną wybrała. Oczywiście, nie możesz odmówić, ponieważ należysz do gombao, a gombao nie opuszcza żadnej imprezy. — Oznajmił mi z lekką chrypką w głosie.

— Mhm... Pomyślę. — Spojrzałam na niego podejrzliwie.

Chłopak wyglądał nie zdrowo. Coś było nie tak.
Przyłożyłam swoją drobną dłoń do jego czoła, aby sprawdzić czy nie ma gorączki. Już po chwili się przekonałam, że brunet się wczoraj przeziębił.

— Coś nie tak? — Zmarszczył brwi, nie wiedząc, o co tak właściwie mi chodzi.

— Przeziębiłeś się Michał... Tak się właśnie kończą wasze imprezy. — Pokręciłam głową. — Jedziemy do domu, natychmiast. — Matczak już otwierał buzię, żeby zaprotestować, jednak ja od razu się odezwał. — Nie masz nic do gadania, dupa w troki i jedziemy! Trzeba się tobą zająć.

Dokończyliśmy śniadanie, które przyszykował dla nas Michał, a potem rozkazałam mu zabierać wszystkie swoje rzeczy, ja w tym samym czasie zamówiłam taksówkę i się przebrałam.

— Pojedziemy do ciebie. Damy ci jakieś lekki, zrobię ci ciepłą herbatę i będzie lepiej. — Powiedziałam w samochodzie, kiedy kaszlnął.

Zaczęłam się poważnie martwić o chłopaka. A co jeśli dostanie zapalenia płuc i będzie musiał jechać do szpitala?

Nie, nie mogę tak myśleć.

— Nic się nie martw, ślicznotko. Czuje się wyśmienicie. — Odezwał się, a potem znów kaszlnął, po czym się szeroko uśmiechnął.

— Duże dziecko... — Westchnęłam.

Popatrzyłam na niego ze współczuciem. Zmierzyłam wzrokiem jego ubiór - nie miał czapki, ani szalika.

— Jak ty z domu wyszedłeś! — Jęknęłam.

Zdjęłam swoją czapkę, z kolorowym pomponem i włożyłam mu ją na głowę, a Michał skrzywił się.

— Nie narzekaj, mogłeś się porządnie ubrać.

Wiedziałam, że może ciut za bardzo się przejmuje, ale nie potrafiłam inaczej. Zależało mi na Michale, tak samo jak i na jego zdrowiu. Gdyby coś mu się stało...

— Jak tylko dojedziemy, od razu idziesz się położyć do łóżka. Wszystkim innym ja się zajmę. — Powiedziałam poważnie, a Michał zaśmiał się pod nosem, ukrywając to tak, abym ja tego nie zauważyła. Cóż, na jego nieszczęście oczy miałam dookoła głowy.

— Z całym szacunkiem, ślicznotko. Doceniam to, że się tak o mnie martwisz, ale musisz zauważyć, że jestem dużym chłopcem i umiem sobie poradzić.

Nic nie odpowiedziałam, tylko wtuliłam się w niego. Słyszałam jego spokojne bicie serca i delikatny oddech. Swoją rękę trzymał na mojej talii. Przysięgam, że w tamtym momencie chciałam zatrzymać czas i pozostać obok niego.

— Jesteśmy. — Szepnął mi do ucha, kiedy ja byłam w swoim świecie, w ogóle nie reagując na żadne odgłosy.

Przez jego szept, poczułam ciarki na moim ciele.  Matczak zapłacił za taksówkę, a następnie znaleźliśmy się w jego domu. 

Z tego co mi wiadomo rodzice bruneta powinni zjawić się za godzinę, a ja w tym czasie mam się nim zająć. Rozkazałam mu położyć się do łóżka, co wykonał z wielką niechęcią. Przygotowałam mu ciepły posiłek z herbatą, bo parówkami na pewno średnio się najadł. Wzięłam tabletki z szafki, po których powinno mu się polepszyć. 

***

Spędziłam z Matczakiem pełną godzinę w jego domu. Kiedy jego rodzice przyjechali, Pani Arletta zaproponowała mi zostanie na kolację, a ja niepewnie się zgodziłam. Pan Marcin opowiadał o dzieciństwie Michała. Zauważyłam, że się zawstydził, a ja to uważałam za słodkie.

— O! A jak miał sześć lat, zjechał sankami ze schodów — Zaśmialiśmy się wszyscy. —później zaczął płakać i okazało się, że skręcił kostkę. — Pokręcił starszy Matczak głową, z rozbawienia.

— Tato... Już wystarczy. — Jęknął brunet.

— To urocze, ja bym posłuchała jeszcze więcej. — Poklepałam go po ramieniu.

— Nic więcej nie mów! — Zaprzeczył od razu.

Obiad zjedliśmy w przyjemnej atmosferze. Marcin w dalszym ciągu opowiadał różne historię, a Arletta dokładała na stół jedzenia, które smakowało niesamowicie dobrze.

Po zjedzonym posiłku i pożegnaniu się ze wszystkimi, Michał mnie jeszcze zatrzymał tłumacząc się, że ma coś dla mnie.

— Zapomniałem ci to wczoraj dać... — Podrapał się po karku. — Nie wiem czy ci się spodoba... Mam nadzieję, że tak, ale jak nie to rozumiem... — Powiedział dość zdenerwowany i wręczył mi płytę opakowaną w zwykłe pudełko z napisem ,,Fumar Mata". — Daj znać czy ci się podoba czy nie...

— O boże, Michał! — Przytuliłam go mocno. Matczak wyglądał na zaskoczonego moją reakcją, ale mały uśmiech pojawił się na jego twarzy. — Biegnę do domu przesłuchać, i niczym się nie przejmuj! Na pewno jest wspaniała. — Pocałowałam go w policzek. — Pa! — Wybiegłam z domu.

Szykuje się zarwana noc...




Piękna i Bestia ||| MataWhere stories live. Discover now