Rozdział 17

205 10 0
                                    

Rano wygramoliłam się z łóżka, czując się już lepiej. Można by powiedzieć, że zaczęłam się przyzwyczajać do nieobecności babci.
Byłabym w niebo wzięta, gdybym miała jeszcze wolne, niestety przerwa świąteczna się skończyła, a ja będę musiała zająć się solidnie nauką.

Wstałam wcześnie, bo około szóstej. Pierwszy raz od dawna pomalowałam się do szkoły, chciałam wyglądać dobrze i nie dać nic po sobie poznać.

Stresowałam się pójściem do szkoły, a najbardziej tego, że spotkam tam Michała. Cóż, nie mogę przed tym wiecznie uciekać.

Zeszłam na dół, a tam czekało na mnie śniadanie przygotowane przez mamę. Wzięłam jednego placuszka z jabłkiem i zjadłam go z wielką chęcią. Potem ubrałam się w niebieskie, zwyczajne dżinsy, oraz białą koszulkę i fioletową bluzę. Pożegnałam się z rodzicami i ruszyłam zestresowana w miejsce docelowe.

Gdy tylko doszłam, od razu zobaczyłam Milenę, rzuciłam się w jej ramiona i mocno przytuliłam.

— Widzę, że humorek dopisuje. — Oddała uścisk. — Mam nadzieję, że nie popsuje ci go wiadomość o tym, że mamy mnóstwo kartkówek do napisania. — Westchnęłyśmy równocześnie.

— Muszę się wziąć za naukę, ostatnio o niej zapomniałam. — Udałyśmy się do łazienki damskiej, czyli miejsca, w którym najbardziej lubiłyśmy spędzać czas.

— Oho, czyli kujonka powraca. — Powiedziała.

— Nie jestem kujonką! Ja po prostu dobrze się uczę! — Oburzyłam się.

— Czyli inaczej jesteś kujonką. — Zaśmiała się.

Zajęliśmy miejsce na parapecie w toalecie. Rozmawiałyśmy o tym jak spędziłyśmy święta, bo nie miałyśmy okazji jeszcze o tym porozmawiać.

— Widziałam ostatnio Olgę. — Zmieniła temat.

— Ah tak? Słyszałam, że przeszła na nauczanie domowe. — Pokręciłam głową.

— Szlajała się po mieście z jakimś bogatym chłopakiem. Już sobie innego znalazła. — Wzięła gryza bułki z serem, która wcześniej kupiła sobie w pobliskiej żabce.

Przyjaciółka z tego co zauważyłam wymieniła się wiadomościami z Krzyśkiem.

— A gadałaś już z Matczakiem? — Zapytała i spojrzała się ja mnie pytająco.

— Nie, jeszcze nie było okazji. — Powiedziałam prawdę. — Ale chyba już niedługo z nim porozmawiam. W końcu ciężko będzie mi go unikać w szkole.

— Masz rację. Fajnie by było jakbyś jeszcze dziś z nim porozmawiała.

— No nie wiem... Zobaczymy jak wyjdzie. Mam nadzieję, że mimo wszystko, będziemy przyjaciółmi. — Przyznałam lekko przejęta.

— Będzie dobrze. — Wzięła kolejnego gryza. — Szczepański zabiera mnie dziś na randkę. — Pochwaliła się.

— Uuu... A można wiedzieć gdzie? — Spytałam ciekawsko.

— No właśnie sam nie chce mi nic powiedzieć. Mówi, że to niespodzianka. — Widziałam jak na jej twarzy wkrada się ten uśmieszek, który pokazuje jak bardzo go kocha.

Ciekawe czy ja będę kiedyś zdolna tak kogoś pokochać.

— Mam nadzieje, że wszystko mi później opowiesz.

— No jasne, że tak! Jak przyjadę do domu to od razu do ciebie zadzwonię! — Zapewniła mnie, a w tym samym momencie, zadzwonił ten okropny dzwonek, który wskazywał na to, że lekcje już się rozpoczynają.

Niepocieszona ruszyłam z Mileną w stronę sali.

I wtedy zobaczyłam Michała, który śmieje się ze swoimi przyjaciółmi. Zauważył to, że się na niego patrzę. Było mi strasznie głupio, szybko odwróciłam wzrok, ale on ku mojemu zaskoczeniu uśmiechnął się do mnie i pomachał mi wesoło.

Nie wiedziałam jak mam na to zareagować, dlatego też mu odmachałam i szybko zajęłam miejsce w ławce, obok przyjaciółki.

Przez wszystkie lekcje czułam na sobie wzrok Matczaka. Ja też czasem na niego spojrzałam, jednak żadne z nas chyba nie było ja tyle odważne, żeby podejść i porozmawiać.

Po lekcjach z Mileną udałam się do szafek, gdzie założyliśmy na siebie zimowe ubrania. Już miałam ją zamykać, kiedy dostrzegłam zwiniętą, białą karteczkę, na której był namalowany uśmiech.

— Idziesz?! — Krzyknęła z drugiego końca korytarza Kitek.

Zamknęłam sprawnie szafkę i poszłam z nią do wyjścia.

— Słuchaj, pojadę się ogarnąć, bo niedługo Krzysiu po mnie przyjeżdża. — Przytuliła mnie na pożegnanie i cmoknęła w policzek. — Do zobaczenia! — Dzisiaj wyjątkowo przyjechała po nią mama.

Ja jak zwykle wracałam na pieszo. Założyłam moje słuchawki i puściłam sobie ,,lucky". Była to moja ulubiona piosenka z jego epki. Wiedziałam, że ten chłopak daleko zajdzie. Zasłużył na to.

Dałam się ponieść muzyce i nawet nie zauważyłam, że ktoś przede mną stoi. Upadłam na twardy tors. Szybko się podniosłam i zdjęłam słuchawki.

— Przepraszam bardzo... Zagapiłam się. — Odezwałam się pierwsza, za nim podniosłam głowę. — Sebastian?

— Ciebie też miło widzieć. — Uśmiechnął się.  — Jak leci?

— W porządku... — Skłamałam. — A u ciebie?

— U mnie tak samo. Może chciałabyś wyskoczyć gdzieś? — Zapytał nerwowo.

— Wiesz co... Bardzo bym chciała, jednak matury zbliżają się wielkimi krokami i wolałabym się przyłożyć teraz do nauki, może innym razem? — Zaproponowałam.

— Jasne, rozumiem, nie ma problemu. — Mrugnął do mnie.

— To... Jeszcze raz przepraszam. Będę już iść.

— W takim razie żegnaj, Bianka.

— Żegnaj, Sebastianie. — Zaśmiałam się pod nosem.

Kiedy w końcu dotarłam do domu, rodzice nadal pracowali, a ja postanowiłam się pouczyć. Zaparzyłam malinową herbatę, z którą zaraz potem udałam się na górę. Przysiadłam do biurka i zanurzyłam nosa w podręcznikach. W między czasie robiłam staranne notatki, które mi wiele ułatwiały w nauce.

Po pewnym czasie zrobiło mi się zimno, włożyłam zziębnięte dłonie do kieszeni bluzy i wtedy poczułam jakiś papierek.

Była to ta sama kartka, którą znalazłam w szafce.

Odwinęłam ją ostrożnie, tak jakby zaraz miała się porwać. Zobaczyłam strasznie niechlujne pismo, i już wiedziałam kto napisał liścik.

,,Hej, tu Michał. Wiem, że pewnie nie chcesz ze mną rozmawiać i to rozumiem. Tamtej nocy, trochę mnie poniosło. Przepraszam :(
Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zła, bo zależy mi na naszej znajomości i chciałbym, żebyś nadal była moją ślicznotką. Próbowałem z tobą porozmawiać, ale ty mnie ignorowałaś... Wiem, że zapewne bałaś się mi spojrzeć w oczy. Ja też się bałem. Co wieczór jestem na siebie wściekły, że dopuściłem do czegoś takiego. 
Jeszcze raz przepraszam.
Twój idiota <3"

Piękna i Bestia ||| MataWhere stories live. Discover now