Rozdział 4

504 34 5
                                    

Bo gdy rozum śpi, potwory zawsze zwyciężają. - Maja Lidia Kossakowska


10 lat temu


Ledwo byłam w stanie utrzymać się na własnych nogach, dlatego jeszcze przez kilka sekund leżałam w swoich wymiocinach starając się uspokoić swój oddech. Czułam, jak kropelki krwi spływają wzdłuż moich nóg i opadają na podłogę.

W końcu z sykiem podniosłam się z blatu czując, jak szorstkie drewno ociera się o moje świeże rany. Jednak ten ból był niczym w porównaniu do tego, co czułam między nogami.

Chwyciłam za mokrą szmatkę, którą mi rzucił i spojrzałam w dół. Moje uda były umazane krwią, która mieszała się na mojej skórze wraz z jego nasieniem. Skrzywiłam się, gdy tylko zimny materiał wszedł w bliski kontakt z moim łonem.

Nadal cicho szlochałam, kiedy wycierałam ze swojej skóry każdą kroplę krwi, która była dowodem na to, co mi zrobił. Wstyd wypalał mi żyły, jednak to strach znów zdominował mój umysł.

Nie byłam głupia. Wiedziałam, że tu wróci i znów weźmie sobie to, co uważa, że należy do niego.

Gdy tylko doprowadziłam swoje ciało do porządku, naciągnęłam majtki na swoje biodra i zabrałam się za wycieranie blatu. Jeszcze przed chwilą ten zapach tak bardzo mi nie przeszkadzał, jednak teraz, kiedy musiałam po sobie posprzątać, miałam wrażenie, że za chwilę znów puszczę pawia.

Podeszłam do umywalki stojącej tuż obok sedesu. Wrzuciłam do niej brudną szmatkę i odkręciłam kran. Zaczęłam najpierw przemywać ciemne włosy czując, jak łzy wciąż spływają po moich policzkach. Z każdym kolejnym umytym pasmem czułam coraz większe obrzydzenie do samej siebie. Nawet zimna woda nie była w stanie mnie uspokoić.

W końcu wypłukałam zniszczony kawałek materiału, by dokładniej wyszorować blat. Nie chciałam ryzykować tym, że wróci i się na mnie zezłości. Nie chciałam, by znów mnie skrzywdził. Chciałam tylko zasnąć i wybudzić się w momencie, kiedy ten koszmar się skończy.

Gdy skończyłam, usiadłam na łóżku. Nie miałam pojęcia, co ze sobą zrobić. Wciąż czułam to nieznośne pieczenie między moimi nogami, a całe ciało pokryte było gęsią skórką od otaczającego mnie chłodu. Policzki szczypały mnie od mokrych śladów łez, jednak ja nadal nie mogłam przestać płakać.

Zwinęłam się w kłębek na samym środku materacu. Sprężyny wbijały mi się w bok powodując tępy ból. Jeszcze nigdy nie byłam z tego powodu zadowolona, ale teraz? Kiedy wszystko wokół wydawało się tak nierealnie okrutne? Chciałam czuć go więcej, bo dzięki niemu nie musiałam nieustannie myśleć o tym, kiedy ten potwór znów mnie odwiedzi.

Pojedyncza żarówka wisząca na suficie wciąż rozświetlała pomieszczenie słaby światłem. Dopiero teraz zwróciłam na nią uwagę. Chwiała się delikatnie na niezabezpieczonym kablu. Ale ja nie czułam przeciągu.

Podniosłam się na łóżku polowym ostrożnie ustawiając na nim stopy. Sięgnęłam prawą ręką w górę, jednak nic nie poczułam. Obśliniłam palec wskazujący i znów miałam unieść dłoń, kiedy do moich uszu dotarło skrzypienie schodów.

Znów oparłam się plecami o lodowato zimną ścianę. Znów przyciągnęłam nogi pod samą klatkę piersiową i schowałam brodę między kolanami. Wbijałam paznokcie w skórę tak głęboko, by chociaż w minimalnym stopniu bólem przykryć strach.

Ale on nadal mnie nie opuszczał. Wdarł się do samego środka mojej duszy. Wbił w nią swoje pazury i zaczął łączyć się w jedną całość.

Zamaskowany mężczyzna stanął u progu drzwi z tacką w dłoni. Początkowo nie obdarzył mnie nawet przelotnym spojrzeniem. Rozejrzał się wokół, aż jego twarz skierowała się w kierunku drewnianego blatu.

- Posprzątałaś. - Stwierdził z nutą zadowolenia w głosie. - Jesteś głodna?

Ślina napłynęła mi do ust, gdy spojrzałam na miskę z parującym daniem. Może i nie umierałam z głodu, jednak wizja ogrzania się brzmiała zbyt kusząco. Dlatego też uniosłam nieznacznie głowę i nieznacznie skinęłam w odpowiedzi.

Mężczyzna kucnął. Ułożył tackę na podłodze tuż przy jego czarnych trzewikach. Wyprostował się dumnie i skierował spojrzenie na mnie.

Wszystkie moje mięśnie momentalnie się spięły, gdy tylko ujrzałam jego twardą postawę. W ustach mi zaschło, a w gardle pojawiła się gula, której nie byłam w stanie przełknąć. Znów schowałam brodę między kolana obawiając się jego kolejnego kroku.

- W takim razie chodź. - Pokazał skinieniem, abym wstała.

Wzdrygnęłam się, kiedy chłód betonowej posadzki zetknął się z moim bosymi stopami. Nabrałam powietrza głęboko do płuc i zrobiłam niepewny krok w jego stronę.

- Nie w taki sposób. - Jego głęboki tembr sprawił, że zjeżyły mi się włoski na karku. - Czołgaj się do mnie, buntowniczko.

Stanęłam w miejscu oszołomiona. Z każdą chwilą strach coraz bardziej przeradzał się w złość. Ta zaś sprawiła, że już nie było mi zimno. Moje mięśnie zaczęły palić żywym ogniem, a w uszach słyszałam głośny szum.

Uniosłam dumnie brodę i posłałam mu zdecydowane spojrzenie.

- Nie - Powiedziałam stanowczo.

- Nie? - Zapytał zaskoczony.

Przyglądał mi się przez kilka długich sekund, w ciągu których moja pewność siebie całkowicie zdążyła ze mnie ulecieć. Przełknęłam głośno ślinę cofając się o krok w tył.

Ledwie zdołałam mrugnąć, a on już stał tuż przede mną. Wbił swoje palce w moją szczękę i zmusił do spojrzenia sobie w oczy. Znów się go bałam, jednak nadal nie miałam zamiaru spełniać jego zwierzęcych rozkazów.

- Na kolana. - Wycedził przez zęby.

Zaczęłam mamrotać coś pod nosem, jednak siła, z jaką mnie trzymał, nie pozwalała mi na wypowiedzenie choćby jednego słowa. Dlatego też pokręciłam głową na znak, że nie mam zamiaru się mu uginać.

- Na kolana, powiedziałem! - Wrzasnął na tyle głośno, by rozbolała mnie od tego głowa.

Lekko poluźnił chwyt, dzięki czemu znów byłam w stanie poruszyć żuchwą. Mimo to nie udało mi się wyszarpać twarzy z jego uścisku.

- Nie - Szepnęłam, tym razem już nie tak stanowczo, jak przedtem.

Puścił mnie. Odwrócił się plecami do mnie i zrobił krok do przodu. Kiedy już nabrałam pewności, że sobie pójdzie, on wziął zamach i wierzchem ręki wymierzył silny cios prosto w mój policzek.

Upadłam na łóżko. W uszach mi piszczało, a cały obraz wokół wirował. Skóra mi pulsowała, kiedy łzy na nowo zaczęły wylewać się z moich powiek.

- Ciekawe czy nadal będziesz mi się stawiać, kiedy głód zeżre cię żywcem.

Nawet trzask drzwi i dźwięk przekręcanego klucza w zamku nie zdołał ukoić moich nerwów.

Nie mam pojęcia ile czasu przeleżałam szlochając w szorstki materac. Kilka sekund, minut, a może nawet godzin. Jednak kiedy w końcu odważyłam się otworzyć oczy, pomieszczenie zalała ciemność.

Zawód nadszedł w momencie, kiedy zorientowałam się, że taca z jedzeniem zniknęła.



#maskedLB

Larissa Blüsch

MASKED [+18]Where stories live. Discover now