Rozdział 8

501 26 2
                                    


10 lat temu

Ze snu wybudził mnie tępy ból brzucha. Przewróciłam się na brzuch, jednak to tylko pogorszyło sprawę. Podniosłam się więc do siadu i ramionami objęłam się w pasie zwijając się w kulkę.

Gdy tylko otworzyłam oczy, dostrzegłam istną masakrę między moimi nogami.

Krew. Była wszędzie. Miałam umazane w niej uda, a na poszarzałym materacu widniała wielka plama.

Zabije mnie, gdy tylko to zobaczy.

Zignorowałam swoje skurcze i zerwałam się z łóżka, by podbiec do skrzyni z ubraniami. Wyjęłam z niej kilka koszulek, po czym rzuciłam je na swoje miejsce do spania.

Podeszłam jeszcze do zlewu, by wytrzeć szkarłatne plamy na mojej skórze. Zwilżyłam dłonie lodowatą wodą i zaczęłam się myć.

Gdy tylko dostrzegłam moje ubrudzone od krwi palce, obraz przed oczami zaczął mi wirować. Ledwie byłam w stanie utrzymać się na nogach, dlatego też złapałam się krawędzi popękanej ceramiki. Brałam głębokie wdechy przez usta z nadzieją, że moje zasłabnięcie wkrótce minie.

Widok krwi nigdy mnie nie ruszał. Dlaczego więc w tej chwili czułam się taka słaba?

W końcu odzyskałam umiejętność samodzielnego utrzymywania się w pionie. Starłam z ud resztki plam i wróciłam na swoje miejsce. Majtki zostawiłam ubrudzone. Wiedziałam, że nie zdążę ich uprać, gdy tylko usłyszałam pierwsze skrzypnięcie schodów.

Starałam się zasłonić koszulkami jak największą część moich nóg i kawałek podbrzusza. Miałam gdzieś to, jak bardzo absurdalnie to musiało wyglądać. Zawsze mogłam wytłumaczyć się zimnem, które tutaj panowało.

Drzwi się rozsunęły, a w ich progu stanął on. Jak zwykle miał na twarzy maskę i kaptur narzucony na jego głowę. Dłonie odziane były w skórzane rękawice, a na stopach nosił czarne buty, którymi zaledwie trzy tygodnie temu mało co nie zmiażdżył mi ręki.

Czasem się zastanawiałam, czy ten człowiek kiedykolwiek zdejmuje to absurdalne przebranie. Chociaż ktoś tak popierdolony jak on, byłby w stanie nawet w tym spać.

- Co to ma być? - Zapytał na pozór spokojnie.

- Jest mi zimno. - Odpowiedziałam, po czym poprawiłam jedną z koszulek, by upewnić się, że niczego nie odkrywa.

- Nigdy nie skarżyłaś się na zimno.

- A co, miałam napisać oficjalną skargę i wysłać ją do zarządcy budynku, żeby w końcu przestał oszczędzać i podkręcił ogrzewanie w swojej zatęchłej piwnicy?

Nie chciałam tego powiedzieć na głos, jednak przez buzujące we mnie hormony nie zdążyłam się ugryźć w język. Gula w moim gardle rosła coraz bardziej z każdą sekundą martwej ciszy, podczas której byłam w stanie usłyszeć swoje przyspieszone bicie serca.

Zrobił kilka kroków w moją stronę, na co moje ramiona opadły. Nie mogłam w tej chwili zwinąć się w kłębek. Nie mogłam ryzykować wiedząc, że nawet mój najmniejszy ruch mógłby odkryć to, co tak bardzo teraz starałam się schować. Dlatego też zacisnęłam pięści na białym materiale i nie spuszczałam z oka jego sylwetki.

- W takim razie pozwól, że zarządca budynku osobiście cię rozgrzeje.

Cholerne instynkty przetrwania właśnie doprowadziły mnie do zguby, bo gdy tylko na mnie ruszył, ja odskoczyłam uderzając tyłem głowy o ścianę przy okazji odsłaniając plamę na materacu i brudne majtki.

Oboje zamarliśmy w dokładnie tej samej sekundzie.

Cisza dłużyła się w nieskończoność. Moja niepewność rosła z każdym kolejnym uderzeniem serca. W końcu nie byłam już w stanie wytrzymać tej presji i zeszła z łóżka by paść przed nim na kolana.

MASKED [+18]Where stories live. Discover now