𝟎 || 𝐏𝐑𝐎𝐋𝐎𝐆𝐔𝐄

91 8 2
                                    


𝐃𝐙𝐈𝐒𝐈𝐀𝐉 była wyjątkowo ładna pogoda jak na tak paskudny dzień

¡Ay! Esta imagen no sigue nuestras pautas de contenido. Para continuar la publicación, intente quitarla o subir otra.

𝐃𝐙𝐈𝐒𝐈𝐀𝐉 była wyjątkowo ładna pogoda jak na tak paskudny dzień.

Blade promienie światła przedostawały się leniwie do środka i uwydatniały unoszące się w powietrzu drobinki kurzu. Krew lśniła na brudnej posadzce. Jej metaliczny odór wypełniał pomieszczenie i drażnił nieprzyjemnie ich nozdrza. Yoko skrzywiła się, jednak mimo to dość szybko powróciła do swojego neutralnego wyrazu twarzy. Z trudem dławiła w sobie chęć odwrócenia wzroku. Miała świadomość tego, że powinna była na to patrzeć. Być może należało nawet wyryć sobie ten okrutny obraz w pamięci. Dziewczyna w duchu przyrzekła sobie, że nigdy nie znajdzie się w tak beznadziejnej sytuacji.

W gmachu panowało ogromne poruszenie. W jej uszach niczym echo odbijał się dźwięk każdego wymierzonego ciosu. Każdego jęku cierpienia. Pełne podekscytowania okrzyki chłopaków brzęczały jej w uszach, choć wydawały się nieco przytłumione. Trochę tak, jakby jakaś natrętna mucha brzęczała jej koło ucha. Stojąc wśród tłumu, czuła się jak na jakimś meczu futbolowym. Zawodnik niechybnie zbliżał się do strzelenia gola. Kibice zaś szaleli i skandowali. W swoim podekscytowaniu przypominali jej najzwyklejsze w świecie dzieciaki. Właściwie to niewiele się od nich różnili. Wystarczyła im zaledwie krótka chwila. Zwykły ułamek sekundy, aby stracić czymś kompletnie swoje zainteresowanie. Wszyscy zaspokoili swoją żądzę krwi, zdarli wręcz gardła do nieprzytomności, a następnie zostawili. Porzucili go jak nic bezwartościową zabawkę.

Yoko stała pośrodku tego wszystkiego popychana i trącana przez powoli przetaczający się w kierunku wyjścia tłum. Dziewczyna utkwiła spojrzenie w nieprzytomnym chłopaku. Jasne, nasiąknięte krwią włosy opadały luźno na jego posiniaczoną twarz. Spierzchnięte usta pozostawały w bezruchu. Jedynie słabo unosząca się klatka piersiowa utwierdzała ją w przekonaniu, że wciąż żył. Oddychał. Nawet jeśli sprawiało mu to niebywały wręcz ból.

Nastolatka zrobiła w jego kierunku krok. Czubki jej butów mignęły będącego na granicy nieprzytomności Chifuyu przed oczyma. 

― Spadamy stąd? ― głos Hanmy Shujiego sprawił, że dziewczyna omal się nie wzdrygnęła. Nastolatka odwróciła głowę w jego kierunku i spojrzała na niego z przestrachem. Słaby uśmiech zatańczył wtedy na jej pomalowanych na czerwono ustach. 

― Jeszcze pytasz.

Dziewczyna rzuciła leżącemu u jej stóp chłopakowi ostatnie spojrzenie. Wzdrygnęła się, jednak mimo to nic nie powiedziała. Zamiast tego odwróciła jedynie wzrok, jakby podświadomie licząc, że w ten sposób zadusi własne nieszczęsne sumienie.

𝐆𝐀𝐌𝐄 𝐎𝐕𝐄𝐑; chifuyuxoc [ZAWIESZONE]Donde viven las historias. Descúbrelo ahora