𝟓 || 𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝐅𝐈𝐕𝐄

37 4 0
                                    

― 𝐌𝐎́𝐖𝐈Ł𝐄𝐌 𝐂𝐈, żebyś tyle nie piła

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

― 𝐌𝐎́𝐖𝐈Ł𝐄𝐌 𝐂𝐈, żebyś tyle nie piła.

Yoko zataczała się niebezpiecznie i kołysała po bokach. Wydawało się, jakby miała zaraz stracić równowagę. Chifuyu szedł za nią w stosunkowo niewielkiej odległości i bacznie obserwował każdy, choćby najmniejszy jej ruch. Chłopak nie chciałby, żeby coś jej się stało, a więc starał się mieć ją cały czas na oku. Czuł się za nią w pewien sposób odpowiedzialny, bo w końcu to z nim tutaj przyszła. Jego obowiązkiem było więc zapewnienie jej bezpieczeństwa.

Dochodziła już druga nad ranem. Pogrążone w ciemności uliczki wydawały się nieludzko ciasne, niemal klaustrofobiczne. Ściany budynków zacieśniały się coraz to bardziej i bardziej. Zupełnie tak jakby chciały ich pożreć. Wszędzie walały się te puste kartony i worki na śmieci, mimo że stojące zaledwie kilka metrów kontenery były otwarte na oścież. Okolica nie sprawiała wrażenia zbytnio przyjemnej. W tej chwili Chifuyu żałował, że postanowili pójść na skróty. Może gdyby zdecydowali się iść naokoło, okolica byłaby nieco bezpieczniejsza.

Być może był przewrażliwiony. Chyba nadrabiał ostrożnością za ich dwójkę, bo Yoshida w ogóle nie wydawała się tym przejmować. Zupełnie nie obchodziło ją to, co się tutaj wydarzy. Nie była chyba nawet za bardzo w stanie, bo wypiła naprawdę sporo. Chifuyu nigdy nie widział, aby ktoś z jego znajomych wtłaczał się w siebie tak nieludzkie ilości alkoholu.

― Bez przesady, wcale nie było tego dużo ― wymruczała niewyraźnie i oparła się o ścianę budynku. Matsuno przewrócił tylko nieznacznie oczami i podszedł do niej.

― Właśnie widzę ― oznajmił z cichym westchnieniem na ustach. ― Mam nieodparte wrażenie, że wzięłaś mnie ze sobą tylko po to, abym cię popilnował.

― To tylko jeden z wielu powodów ― Yoko przyznała ze słabym uśmiechem na ustach. Z niechęcią przyjęła jego pomoc i delikatnie oparła się o jego ramię. Małymi kroczkami zaczęli iść powoli przed siebie. ― Ale nie zabrałabym ze sobą osoby, której bym nie ufała.

Składała zdania w miarę składne i sensowne, ale mówiła niewyraźnie. Właściwie to bełkotała to wszystko pod nosem. Chifuyu musiał się skupić i wsłuchać w jej głos, aby móc ją zrozumieć.

― Niby na jakiej podstawie miałabyś mi ufać? ― Chifuyu zmarszczył nieznacznie brwi. ― Niby skąd ta pewność, że nie zostawię cię tutaj na pastwę losu? Albo, że nie zrobię ci, jakiejś krzywdy albo coś w tym stylu?

― Bo nie jesteś taki. Wiem to.

Miała rację, ale z jakiegoś niewyjaśnionego powodu zirytowało to Chifuyu. Yoshida mówiła o nim tak, jakby go znała, jakby przejrzała go na wylot. Zachowywała się tak, jakby wiedziała już o nim wszystko. Jednak to nie była prawda. Tak naprawdę nic o nim nie wiedziała. Yoko wykreowała sobie w jego głowie, jakąś wizję jego osoby i teraz starała się wmówić mu, że są są sobie bliżsi niż w rzeczywistości.

𝐆𝐀𝐌𝐄 𝐎𝐕𝐄𝐑; chifuyuxoc [ZAWIESZONE]Where stories live. Discover now