8. Urodziny

2K 89 43
                                    

Nie pamiętam, kiedy ostatni raz tak dobrze spałam. Albo pamiętam. Wtedy w szpitalu z Hendersonem, ale to się nie liczy, bo byłam z nim. Chodzi mi o takie spanie samemu, więc to zdecydowanie był pierwszy przypadek od dawna.

I zdecydowanie spałam długo za długo, bo następnego dnia moja matka osobiście pofatygowała się mnie obudzić oświadczając, że jest już pietnasta. Tak, przespałam pół dnia, ale to przez to, że poprzednie pół nocy spędziłam poza domem. O tym na szczęście nikt się nawet nie domyślał.

Właściwie przez cały tamten dzień, jak i kilka kolejnych miałam całkiem dobry humor. Trochę siedziałam u Zary, która niczym dobra matka prawiła mi kazania i mówiła, że osobiście mnie udusi, jeśli jeszcze raz wywinę taki numer. Z jednej strony wszystkie okoliczności nie były dobre, ale nie mogłam się powstrzymać przed lekkim uśmiechem, kiedy widziałam, jak się martwi.

Wcale nie znamy się jakoś długo, a z tego, co mówiła, to wypaliła pół paczki fajek, kiedy dowiedziała się, że walczę o życie w szpitalu. Podobno nigdy wcześniej nie paliła tyle, że aż się pożygała. Przeze mnie. Ale chociaż się martwiła. Czasami sama przerażam się, jak bardzo bipolarne potrafią być moje zachowania.

W końcu jednak nadszedł ten dzień. 5 sierpnia 2018. Dzień moich siedemnastych urodzin. Dzień, na który długo czekałam, jak na każde urodziny, ale jednocześnie nie cieszyło mnie w stu procentach, kiedy nadszedł.

Tak było co roku. Nadchodził sierpień, a to zawsze mi przypominało, że niedługo zaczyna się szkoła. Tym razem do tego dochodziło coś jeszcze. Tym czymś była świadomość, że za jakieś dwa tygodnie stracę dwie bliskie mi osoby i nie wiem, kiedy z powrotem je odzyskam. I na to z pewnością nie byłam gotowa.

Tamtego dnia zwyczajnie zeszłam do kuchni z rana, żeby zrobić sobie śniadanie, ale czekało tam na mnie coś innego. Mianowicie dwa ogromne balony, które razem łączyły się w liczbę 17. Tuż obok nich stał nikt inny, jak moja siostra.

- Wszystkiego najlepszego! - usłyszałam jej krzyk, zanim zdążyłam się zorientować w sytuacji.

Podeszła do mnie szybko rzucając mi się w objęcia, a ja nie kryłam szoku. Skąd u niej ta przemiana? Od mojego wypadku, a raczej celowej próby odebrania sobie życia, była wybitnie nie sobą. Starała się być dobrą siostrą, ale to jedynie wpędzało mnie w poczucie winy, że jestem w stosunku do niej zbyt oschła.

Przez ostatnie dni kilkukrotnie proponowała mi wspólne spędzenie czasu lub cokolwiek temu podobne. To naprawdę było dziwne i poważnie mnie przerażało. Zwłaszcza, że nie mogłam jej nawet odpyskować, bo zwyczajnie była miła.

- Mała Via dorasta - powiedziała przytulając mnie do siebie.

- Nie jestem już taka mała - odpowiedziałam nieco niechętnie odwzajemniając jej gest.

Starałam się okej? Nie chciałam być tą wyrodną siostrą, która odtrąca własną rodzinę, ale jednocześnie nie mogłam od tak zapomnieć o tym wszystkim, co było między nami wcześniej.

Jednak muszę przyznać, że to było całkiem... Fajne? Beztroskie okazywanie sobie uczuć z siostrą, która teoretycznie nią nie była, ale praktycznie całe życie wychowywałyśmy się razem.

Sporo o tym myślałam. Naprawdę sporo. Wiem, że głównie zawinili rodzice, bo nawet słówkiem nie pisnęli o tym, że Soph jest adoptowana. Jakby nie patrzeć największy żal miałam do matki, która przez całe życie widocznie ją faworyzowała. A ojciec zbytnio się nie stawiał. Jedyne co robił, to dawał mi więcej uwagi ze swojej strony, żeby jakkolwiek unormowywać zainteresowanie rodzicielskie, ale to tyle.

See you soonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz