12. Zaufanie

1.6K 78 33
                                    

– Chcesz w to jeszcze grać? – spytałam, kiedy przynajmniej po części się uspokoiłam.

– Tylko jeśli ty dasz radę – powiedział, a ja z każdym jego słowem czułam, jak jeszcze bardziej mięknie mi serce.

Nie byłam pewna, czy dam radę, ale z drugiej strony przyszła kolej na mnie, a miałam do niego naprawdę sporo pytań. Zdążyłam nieco ochłonąć, ale w głębi nadal się trzęsłam. Odpowiadanie na jego pytanie nie było przyjemne, ale potrzebne.

Cały czas trzymałam głowę na jego ramieniu i od dziwo nie chciałam się odsunąć nawet na chwilę. Zazwyczaj nie przepadałam za tak bezpośrednim kontaktem fizycznym, choć to też zależało z kim. Lubiłam się przytulać, ale i to czasami przychodzili mi ciężko.

W końcu zdecydowałam, że okazja na zadawanie bardzo osobistych pytań Hendersonowi nie zdarza się często, więc muszę z niej korzystać.

– Gramy dalej – oznajmiłam po namyśle i wiedziałam, że zaskoczyłam go tą decyzją. – Teraz moja kolej – powiedziałam pewnie.

Musiałam się zastanowić, o co zapytać tym razem. Dociekać czegoś dawnego, czy stosunkowo aktualnego? Końcowo postawiłam na coś ogólnego, co chyba zastanawiało mnie najbardziej przez ten cały czas.

– Dlaczego akurat teraz przyjechaliście do Miami? – spytałam. – Nie byliście tu od siedmiu lat, a w tym roku nagle przyjechaliście na dwa miesiące. Dlaczego?

Długo się nad tym zastanawiałam. Mieli tu dom i to całkiem spory, w bardzo dobrym stanie. Co jakiś czas przyjeżdżała do niego ekipa sprzątająca, żeby utrzymać jego czystość. Jeśli by chcieli, mogliby tu przyjeżdżać o wiele, wiele częściej, ale z jakiegoś powodu nie robili tego od bardzo długiego czasu.

Nie spodziewał się tego pytania. Mógł próbować ukryć wszystkie emocje w sobie, ale widziałam, że z jakiegoś powodu nie było to dla niego proste.

– Na wakacje – odpowiedział, jakby próbował mnie zbyć.

– Na wakacje, to można sobie na Bahamy polecieć.

– No widzisz, a my wybraliśmy Miami.

Cicho parsknęłam śmiechem. Hendersonowie byli jacyś inni. Specjalni. Jeśli wybrali Miami zamiast Baham albo jakiejś Dominikany, to zdecydowanie coś nie styka.

Ale i tak coś mi nie pasowało. Gdyby odpowiedź była taka prosta, a moje pytanie całkiem głupie, to odpowiedziałby od razu. On natomiast potrzebował się zastanowić. Nie byłam w stu procentach pewna, ale wydawało mi się, że pomija jakiś fakt. Ważny fakt, o którym miałam nie wiedzieć.

– Serio przyjechaliście tu po siedmiu latach na wakacje? – niedowierzałam.

– Tak jakoś wyszło.

Gdybym nie leżała na jednym z jego ramion, to z pewnością by nimi wzruszył. Nie zamierzał powiedzieć prawdy, wiedziałam to. Poczułam też, że nieco się spiął, kiedy zaczęliśmy ten temat. Chciałam dopytywać dalej, aż w końcu przyzna, o co dokładnie chodzi, ale mnie uprzedził.

– W każdym raziez teraz moje pytanie – powiedział zbywając mnie.

Przewróciłam oczami podnosząc się z jego ramienia. Tak się nie będziemy bawić. W dodatku odsunęłam się od niego parę kolejnych centymetrów. Nie chce mi powiedzieć, to nie. Jego sprawa. Jebie mnie to.

Zdziwiła go moja reakcja, bo od razu na mnie spojrzał, ale ja tylko zrobiłam niewinną minę. Wzniósł oczy do góry i chyba powstrzymywał się od cichego zaśmiania się, co zirytowało mnie jeszcze bardziej.

See you soonWhere stories live. Discover now