31. Ile do końca zmiany?

48 7 0
                                    

Po naszej kłótni nie miałam zamiaru wracać do bazy. Nie kiedy on tam był. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer, chwilę później usłyszałam jak mój rozmówca odebrał.

- Hej młoda, co tam? Za ile będziecie?

- Nie wracam.

- Słucham? – jego entuzjazm w głosie opadł w przerażająco szybkim tempie. – Co się stało?

- Nic, po prostu spędzę kilka nocy w mieszkaniu. Mógłbyś spakować moje rzeczy i podać mi je jak podjadę?

- Chodzi o Nicka, tak? – słyszałam jak zmienił się w tryb detektywa, co nie wróżyło dla mnie nic dobrego. – Pojechaliście razem i teraz nie chcesz wracać. O co poszło?

- Russell, naprawdę nie chcę o tym rozmawiać. Błagam zrób to o co cię proszę.

- Layla, nie. Nie wiem co się dzieje i nie chcę się mieszać w sprawy między wami. Jeśli chcesz swoje rzeczy, musisz przyjść po nie sama. Na razie.

Najzwyczajniej w świecie się rozłączył. Nie myślałam, że doczekam takiego obrotu sprawy. Po długiej rozterce jakiego wyboru powinnam dokonać, postanowiłam nie pchać się dzisiaj w paszczę lwa. Wolałam lekko przeczekać, aż emocje opadną. Zamówiłam taksówkę i pojechałam do mojego mieszkania. Od razu gdy otworzyłam drzwi poczułam charakterystyczny zapach. Kojarzył mi się tylko z tym miejscem. Ale wszystko inne zaczynało przypominać mi tylko o moich kłótniach z Nickiem. Często tutaj po nich uciekałam, żeby odnaleźć z powrotem siebie. Tym razem to nie pomagało. Czułam pustkę, a świadomość, że to może być koniec dobijała mnie jeszcze bardziej. Mózg mówił, że wyjdzie mi na dobre, ale serce nadal podsuwało wiele wątpliwości. Ja jestem tchórzem? Podeszłam do lodówki, ale szybko zdałam sobie sprawę, że jest pusta. Całe szczęście, wracałam tutaj raz na jakiś czas, gdyby coś tam było zapewne wydostałoby się bez niczyjej pomocy. Byłam naprawdę głodna. Pierwsze na co wpadłam to pizza. Nic kreatywnego, ale czego miałam więcej od siebie wymagać. To nie ja zdradziłem swojego szefa, żeby ratować własny tyłek. Pomimo, że sceny z wcześniejszych godzin powracały, starałam się nie zwracać na nie uwagi. Zamówiłam pierwszą lepszą pizzę i czekałam aż przyjedzie. Jedzenia w domu nie miałam, ale alkohol już tak. Trochę przykre, ale kto by się tym przejmował. Niestety zostało tylko wino, które dostałam kiedyś w prezencie. Kłamstwem by było gdybym powiedziała, że nie cierpię wina, ale prawda była taka, iż zawsze wybierałam drugą opcję, jeśli była. Teraz nie miałam takich luksusów. Nie trudziłam się braniem kieliszka i jak na załamaną laskę po kłótni przystało, usiadłam na dywanie przed kanapą z butelką w ręce. Beze mnie jesteś nikim. Miał w tym trochę racji. Nie miałam rodziców, pracy, a krew dawnego szefa mam na rękach. Nie miałam niczego na co pracowałam przez tyle czasu. Niczego. Jedyne co pozostało to alkohol, który był wyjątkowo dobrym słuchaczem. Polubiliby cię. Staliśmy w nocy na balkonie i rozmawialiśmy o życiu. Tylko o tak późnych godzinach był skory do rozmów, szczególnie na takie tematy. Byłam ciekawa czy naprawdę tak sądził. Trochę miałam na to nadzieję. Z jakiegoś powodu myśl, że jego rodzice mogliby mnie polubić pozostawiała podbudowujący ślad na sercu. Niestety z każdym łykiem wina wątpiłam w to jeszcze bardziej. W tym momencie zadzwonił dzwonek. Zostawiłam butelkę na stoliku kawowym i poszłam odebrać jedzenie. Od razu gdy otworzyłam drzwi przybił mnie szeroki uśmiech dostawcy. Brunet, trochę starszy lub w tym samym wieku co ja.

- Dzień dobry, pani zamawiała pizzę? – uśmiech go nie opuszczał, co mogło przyprawić o mdłości.

- Tak, to ja.

- 19.99

- Już daję – wyciągnęłam rulon banknotów. Rozłożyłam i zaczęłam szukać odpowiedniej kwoty razem z napiwkiem.

- Dlaczego taka piękna kobieta się smuci?

- Faceci – podałam pieniądze chłopakowi.

- Nie wszyscy są tacy sami - odparł z pocieszeniem.

- Nie byłabym tego taka pewna.

- Mógłbym to udowodnić.

- W takim razie wejdź – brunet spojrzał na mnie zszokowany, ale zrobił to co zaproponowałam. – Jak masz na imię?

- Ryan.

- Layla. Miło mi. Co się stanie jeśli dasz znać pracodawcy, że zepsuł ci się samochód i nie możesz jeździć?

- Zdenerwuje się, bo to jego auto.

- Ile zarabiasz na godzinę? –spojrzał na mnie zdziwiony.

- Do czego zmierzasz?

- Po prostu odpowiedz.

- Dziesięć dolarów plus napiwki.

- Ile ci zostało do końca zmiany?

- Jakieś dwie godziny – wyciągnęłam z kieszeni sto dolarów i mu je podałam.

- Zabierz to – polecił, ale zostałam przy swoim. – Nie wszedłem tutaj dla pieniędzy.

- Wiem. Nie chcę, żebyś był stratny. Mam jeszcze połowę wina. Możesz mi z nim pomóc jeśli chcesz, ale nie zmuszam. Weszłam w głąb mieszania z pizzą w ręce. Usłyszałam jak chłopak podąża za mną. Poszłam do kuchni. Wyciągnęłam dwa kieliszki. W tym momencie zadzwonił mój telefon, leżał na stoliku kawowym w salonie. – Wyciągniesz talerze? Są w szafce na dole – Ryan kiwnął głową. Sprawdziłam kto dzwonił. Woods.

- Słucham? – odstawiłam kieliszki na stoliku. Położyłam komórkę na ramieniu i przycisnęłam ją do ucha.

- Młoda, wszystko ok? Miałaś przyjechać po rzeczy.

- Dzisiaj nie dam rady. Będę na dniach – nalewałam spokojnie wino.

- Gdzie masz noże? – krzyknął chłopak z kuchni. Zabrałam telefon od ucha.

- Pierwsza szuflada od góry – w odpowiedzi uniósł kciuk w górę.

- Layla, z kim jesteś? – zapytał zdziwiony Russell.

- Nieistotne. Coś jeszcze, bo muszę kończyć?

- Nawet nie próbuj się rozłączyć – jego głos spoważniał. Czułam, że nasza konwersacja będzie coraz trudniejsza. – Kurwa, czy możecie mi powiedzieć co się znowu z wami dzieje? Wyjeżdżacie razem i jest wszystko ok. Później dzwonisz, że nie przyjeżdżasz, a Nick wrócił nachlany.

- Jest dorosły, może robić co chce – mruknęłam pod nosem wściekła. To nie było już moim problemem.

- Młoda, on wrócił autem – zawahał się na chwilę. – Sam.

To wystarczyło, kropla złości, która przeważyła całą sytuację. Widziałam przed oczami scenę wypadku, w którym zginęli moi bliscy. Też przez pijanego kierowcę. On dobrze o tym wiedział, zdawał sobie sprawę jak bardzo nienawidziłam połączenia alkoholu i jazdy. Jednak to zrobił. Odebrałam to jako znak, dość jasny. Nie obchodziłam go. Nie interesowało mnie dlaczego to zrobił. Nie istniał powód, który mógłby go teraz usprawiedliwić. Mogłabym zrozumieć wszystko, ale nie to.

- Tym lepiej, że nie ma go obok – mruknęłam pod nosem. Nie byłam w stanie określić czy byłam bardziej wściekła, rozczarowana czy co najgorsze obojętna. – Muszę kończyć. Odezwę się za jakiś czas. Proszę, nie mów mu że rozmawialiśmy.

- Layla, on też ma uczucia, pamiętasz? – czekał na moją odpowiedź, która nie nastąpiła. – Będzie się martwił.

- Nic mi nie jest. Cześć – rozłączyłam się nie czekając na jego odpowiedź. Nie chciałam być niemiła, ale to było silniejsze. Chciałam się oderwać od całego świata. Dlatego zaprosiłam randomowego typa, który właśnie podchodził do mnie z pizzą i talerzami. Uśmiechał się szeroko. Nie wiedziałam czy kreował taką osobowość, czy rzeczywiście cieszył się z życia. W głębi duszy chciałabym, żeby prawdą była druga opcja. Patrzyłam na niego jak na przybysza z innej planety. Po raz pierwszy od bardzo dawna poczułam wewnętrzny spokój. Zastanawiałam się, dlaczego pomimo, że życie i tak nie jest lekkie ludzie sobie nie go ułatwiają, tylko rzucają kłody pod nogi. Ale ja też to robiłam. On wydawał się być inny. Pokazywał mi świat, którego dawno nie widziałam. 

Strong hearts fear nothingWhere stories live. Discover now