38. Nienawidzę cię!

50 7 0
                                    


Dochodziła dwunasta w nocy. Godziny dla odwiedzających już dawno minęły, dlatego nie otworzyłam oczu, gdy usłyszałam otwierające się drzwi. Stwierdziłam, że z pewnością była to pielęgniarka, która musiała zrobić obchód. Dopiero, gdy poczułam jak ktoś obejmuje moją rękę zdałam sobie sprawę jak bardzo się myliłam. Bałam się otworzyć oczy, przerażał mnie fakt co mogę wtedy ujrzeć przed sobą. Moje ciało zacisnęło się w sobie, jakby właśnie ta czynność miała ochronić mnie przed potencjalnym niebezpieczeństwem.

Strach tak szybko zniknął, jak się pojawił, gdy poczułam dobrze znany mi zapach. Uchyliłam lekko powieki i utwierdziłam się w przekonaniu, że nie musiałam się bać. Przy moim łóżku siedział Nico i uważnie mi się przyglądał. Jego twarz malowana była zmęczeniem i wielogodzinnym brakiem snu, ale gdy zobaczył moje oczy lekko się uśmiechnął.

- Zamknij oczy, musisz odpoczywać - pogładził ręką po moich włosach. Przez ten gest przeszedł mnie przyjemny dreszcz, ale miałam nadzieję, że go nie zauważył. - Będę przy tobie. Jesteś bezpieczna - kontynuował spokojnym głosem, który działał na mnie jak kołysanka.

Nie mogłam zasnąć, nie kiedy wiedziałam, że on siedzi obok. Pomimo zamkniętych oczu cały czas odczuwałam jego obecność, czułam jak na mnie patrzył. Wiedziałam jedno, skoro on był obok nic mi nie groziło, bo największym niebezpieczeństwem na Ziemi był właśnie on.

- Wiesz, trochę mnie nastraszyłaś - odezwał się. Pewnie myślał, że zasnęłam. - Powiedz mi, co ty ze mną robisz? Zawróciłaś mi w głowie. Cały mój twardy pancerz, który ojciec kazał mi nakładać od trzynastego roku życia, rozbiłaś na małe kawałeczki i to bez większego wysiłku. Nawet nie chcę wiedzieć, co by mi za to zrobił gdyby się dowiedział.

Znowu zaczął bawić się moimi włosami, co w rezultacie sprawiło, że rzeczywiście zasnęłam. Nic mi się nie śniło, nic wartego zapamiętania. Najważniejszy był brak pustki, którą miałam w sobie od momentu kłótni z Nickiem. Sama nie wiedziałam czym to było spowodowane. Chciałam myśleć, że zwyczajnie podali mi magiczny lek, ale wiedziałam jedno, taki nie istnieje. Moje doświadczenia bardzo dosadnie dały mi to do zrozumienia.

Od razu gdy rozchyliłam powieki zobaczyłam ten sam pokój co dzień wcześniej. Na dworze było ciemno, co dało mi jasny przekaz, że do wschodu słońca i do porannego obchodu jeszcze długo. Wciąż byłam w tym przeklętym szpitalu, do którego trafiłam przez własną głupotę. Spojrzałam w bok i zobaczyłam śpiącego na krześle Nicka. Jego pozycja z pewnością nie mogła być wygodna.

- Nico - szepnęłam. Nie ruszył się, więc ponowiłam wołanie nieco głośniej. - Nico.

W tym momencie zerwał się z krzesła od razu łapiąc mnie za rękę. Szybkim ruchem spojrzał na zegarek, gdy zobaczył tak wczesną godzinę zwrócił pełną uwagę na mnie.

- Coś się stało? Boli cię coś? Mam iść po lekarza? Już idę poczekaj - wstał i ruszył w stronę drzwi nie dając mi ani sekundy na reakcję.

- Nick. Wszystko dobrze. Wróć - wyciągnęłam do niego rękę, za którą ciągnął się wężyk od kroplówki. Nadal oszołomiony wykonał moje polecenie. - Położysz się ze mną? - zapytałam, co całkowicie go zaskoczyło.

- No nie wiem. Pielęgniarki, które się tobą zajmują nie będą zadowolone.

- I ty na pewno się tym przejmujesz. Szczególnie, że jesteś tutaj po godzinach dla odwiedzających.

Spojrzał to na mnie, to na drzwi, zastanawiając się co zrobić. Wtedy na jego twarzy pojawiła się ta mina. Walić to, właśnie to mogłam odczytać z jego oczu. Już chwilę później układał się obok mnie.

- Cholera, jesteś lodowata - naciągnął na mnie kołdrę po same uszy, ale sam się nie przykrył. Zrobiłam to za niego. Patrzył na mnie jakby mnie nie znał, jakby leżał obok zupełnie obcej osoby.

- Możesz mnie oceniać, ale teraz naprawdę potrzebuję bliskości drugiej osoby.

Po tych słowach przyciągnął mnie mocniej do siebie.

- Chyba potrzebuję tego równie mocno - powiedział w moje włosy. Jego ciepło i zapach przyjemnie otulały moje ciało. Właśnie wtedy poczułam się ponownie bezpieczna. W ramionach samego diabła.

-----------------------------------------------------------------------------------------

- Nienawidzę cię! Jak mogłaś coś takiego zrobić?! Pomyślałaś o nas w ogóle?! - do pomieszczenia wparował Jake. Nie do końca wiedziałam co się dzieje. Nick leżący obok mnie zerwał się na równe nogi. Jego włosy były w nieładzie, a on sam stał na lekko chwiejących się nogach, tak jakby miał zaraz stracić nad nimi panowanie.

- Jake, co ty tutaj robisz? - zapytał przecierając rękoma twarz.

- Dlaczego muszę dowiadywać się wszystkiego ostatni?! Kiedy zamierzaliście mi powiedzieć, że Layla prawie zaćpała się na śmierć?

- Jake, uważniej dobieraj słowa.

- On ma rację niech mówi - spojrzałam na Ghosta, na co on podniósł ręce w obronnym geście.

- Wiesz co wtedy czułem, gdy dowiedziałem się, że jesteś w szpitalu? Cholera, wiesz jak się o ciebie bałem? Przepraszam, nie powinienem był na ciebie krzyczeć, ale myśl, że mogłem cię stracić - do jego oczu zaczęły napływać łzy. Z trudem był w stanie wydusić z siebie kolejne słowa. - Nie wiem dlaczego powiedziałem, że cię nienawidzę. To nie prawda, ale jak tutaj wszedłem i...

- Rozumiem, Jake i to ja przepraszam - chłopak chwilę mi się przyglądał, po czym podbiegł bliżej i mocno mnie przytulił. Nick chciał zareagować, ale pokiwałam głową na znak, że nie ma nic robić. Wtedy naprawdę potrzebowałam poczucia bycia kochaną. 

Strong hearts fear nothingWhere stories live. Discover now