8.

246 13 13
                                    

Loki:
Poczułem jak dłaszcze mnie po boku by następnie przejść na brzuch. Zaczynam rozumieć dlaczego koty kochają być głaskane. Cały czas byłem wtylony w jej brzuch od strony grzbietu po czym usłyszałem jej kojący głos.

-Wiem, że nie śpisz.. Ale wybaczam Ci twój wczorajszy błąd.- powiedziała cicho.

Ponownie zaczęła mnie miziać po brzuchu a ja chciałem aby trwało to wieczne. Lecz nie mogło ponieważ ta chwila została przerwana nam przez pukanie do drzwi. Y/n nie zdążyła nawet odpowiedzieć ponieważ po chwili do naszego pokoju wszedł Antony.

-Nie śpimy droga Y/n czas wstawać- irytował mnie samą obecnością dlatego Mimowolnie na niego nastczałem.

-I ogarnij futro bo inaczej skończy jako ozdobą na ścianę.- Uśmiechnął się w ten swój sposób i wyszedł.

-Oj Jelonek czy nie możesz czasem odpuścić.- spojrzałam na mnie poważnie lecz po chwili zaczęła się śmiać.

-Żartowałam też mnie wkurzył. Gdyby nie to, że tak szybko wyszedł zapewne bym mu przyłożyła.- powiedziała po czym poszła do szafy by następnie pójść do toalety.

Czekałem na nią leżąc na łóżku.

***

Y/n:
Wyszłam z mojego pokoju z kotem na rękach. Głaskała go po grzbiecie zmierzając do salonu gdzie znajdowali się już wszyscy Avengers. Usiadłam do stołu jak tylko poczułam cudowny zapach śniadania.

-Dobrze moi drodzy- zaczął Stark- Jako, że jesteśmy na wakacjach w tak cudownym miejscu musimy coś pozwiedzać a więc weźcie kilka potrzebnych zaraz po śniadaniu ponieważ od 11:00 mamy wykupione kłady każdy ma jednego na parę. Wyjątkiem jest Y/n która ma miejsce na kota. No dobrze a teraz szybko jeść bo mamy tylko godzinę a musimy tam jeszcze dojść.

Na jego słowa wszyscy usiedli i zaczeli jeść. Nikt nie mówił każdy Jadł jak najszybciej a niektórzy robili sobie coś na drogę w tym ja.

Po 10 minutach wróciłam do pokoju razem z zielonookim i zaczęłam pakować wszystko do plecaka co zajęło mi kolejne 10 minut a jako, że nie miałam nic innego do roboty to ruszyłam w stronę miejsca "zbiórki".

Zaraz po mnie przyszła Natasha która jak tylko mnie ujrzała szeroko się uśmiechnęła co odwzajemniłam. Podeszła do mnie po czym stanęła na przeciwko mnie. W tym samym momencie mój futrzasty przyjaciel zaczął łasić się o moje nogi.

-Jak Ci się spało?- zagadała rudowłosa.

-Dość dobrze a tobie?- odpowiedziałam z uśmiechem.

-Nie było źle.. mam pytanie?- mówiąc to przeczesała swoje włosy.

-Czego pragniesz się dowiedzieć Powiedziałam spokojnie dalej się uśmiechając.

-Czy ty niegdy nie rozstajesz się z tym twoim kotem?- spojrzała na mnie z przymrużonymi oczami.

-Nie..- Powiedziałam poważnie po czym obie wybuchłyśmy śmiechem. Nie wiem czemu. Ale fajna atmosfera była.

Stałyśmy tak i gadłyśmy o głupotach dopóki nie przybyła reszta Avengers.

Ruszyliśmy wszyscy do miejsca gdzie czekały na nas kłady. Podeszłam do swojego wzięłam kota na ręce i wsadziłam na jego miejsce po czym sama usiadłam na swoim. Odwróciłam głowę w stronę Starka i kiwnęłam głową w geście podziękowania.

-No to co ruszamy- Powiedziałam cicho tak aby słyszał mnie tylko mów towarzysz po czym ruszyłam przed siebie. Na szczęście kłady mamy wypożyczone do końca wyjazdu.

Jechałam i jechałam tak przez 5 godzin aż nie poczułam, że jestem głodna. Zatrzymałam się przy wodospadzie po czym zeszłam z kłada. Zdjęłam kask wzięłam kota i usiadłam z nim na krawędzi. Był już zachód przez co rozprzestrzeniał się cudowny widok. A odbijające się niebo i słońce w tafli morza do którego uciekała woda aż zapierała dech w piersiach. W dodatku to powietrze które przez znajdującą się wokół wodę było przyjemne. Żyć nie umierać.

Wyciągnęłam placki, wodę oraz świeżo wyciskany sok z pomarańczy plus trzy talerze dwa płaskie i jeden głeboki. Zauważyłam, że kot choć dawałam mu wiele razy najlepsze kocie jedzenie nie chciał tego jeść. Smakowało mu jednak to ludzkie i choć wiem, że to niezdrowe i tak długo nie pożyje to przecież go nie zagłodzę.

Nałożyłam placki i po czym nalałam kotu wody. Zaczęliśmy jeść a ja nie mogłam oderwać wzroku od słońca które z czasem było coraz niżej i niżej a jego barwa z jasno żółtej przechodziła w krwistą czerwień. Nie zauważyłam nawet kiedy kot postanowił zniknąć ale przez doświadczenia z nim wiedziałam, że za niedługo wróci dlatego zatopiłam się w swoich myślach.

Loki:   (Trochę draztyczne!)

Jako, że koty mają wybitnie dobry słuch dobiegły mnie dźwięki z lasu. Ale nie takie zwykłe typu szelest i szum wody wydobywający się z rzeki nie nie to były kroki a do tego wyczuwałem złe intencje.

Poczekałem aż dziewczyna nałoży wszystko i przestanie zwracać na mnie uwagę a jak tylko to zrobiła czmychnąłem w stronę lasu i dźwięków. 

Nie musiałem długo biec bo jak się okazało wróg był już nie daleko. Zatrzymałem się przed nim i zacząłem na niego syczeć.

-OOOO mały koteczek. A co ty mi możesz zrobić co? Bronisz swojej pańci tak?-powiedział "słodkim" głosem po czym zaczął się śmiać. Nie wiedział, że ta szydera nie skończy się dla niego dobrze.

Śmiał się a łzy napływały mu do oczu i dla mnie to był idealny moment. Przemieniłem się szybko. Ubrany byłem w mój asgardzki strój a w ręku miałem sztylet.

-Co to do cholery ma być?!- Krzyknął przerażony.- To ja. A teraz pokarze ci co może zrobić ten "mały koteczek"- zaczytowałem po czym rzuciłem sztyletem. Prosto w cel. Jego ręką została przebita a za razem przybita do drzewa. Krew się lała a z jego ust wydobył się okrzyk bólu.

-A teraz mów kim jesteś i po co tu jesteś- łzy napłynęły mu do oczu- I jakie intencje miałeś co do tej dziewczyny- powiedziałem przykładając mu kolejny sztylet do gardła.

-Zależy Ci na niej prawda?- powiedział a ja odwróciłem wzrok.- Wiedziałem..- powiedział a ja nie wytrzymałem.

-Nie chcesz mówić to sam się dowiem- Powiedziałam co zszokowało mężczyznę.-Kimś kto był dla niej ważny wydukał lecz ja na to nie zważałem tylko przyłożyłam dłoń do jego czoła i wyciągnąłem wszystko co było dla mnie istotne.

-A więc jesteś a raczej byłeś dla niej kimś ważnym.. kimś kto ją wykorzystał a teraz chciał ją zabić tak... No to miałeś  pecha..-Wysyczałem a on przełknął głośno ślinę.

Spojrzałem mu w oczy głeboko. Wypowiedziałem zaklęcie a nasze oczy zaświeciły zieloną poświatą.

Ponownie zaczął krzyczeć z bólu a z jego ust wydobyło się głośne- Coś ty mi kurwa zrobił?!- na jego słowa szeroko się uśmiechnąłem- Ja ci nic nie zrobiłem za to ty sam zaraz zrobisz sobie krzywdę.

Nagle przestał. Złapał za mój sztylet i wbił go sobie w serce. Ponownie polała się krew. Oglądałem ten widok z satysfakcją. Każdy kto skrzywdził Y/n zasługuje na taki los.

Usłyszałem nawoływanie mnie dlatego pędem ruszyłem w stronę odgłosów. Wskoczyłem na scenie Y/n która już na mnie czekała.

Y/n:

-Nie wiem dlaczego się tak długo nie było ale to nieć musimy już wracać- uśmiechnęłam się do kota po czym pocałowałam go w czoło.

Podeszłam z futrzakiem do kłada włożyłam go na jego miejsce a ja sama weszłam na swoje. Założyłam kask i ruszyłam. Jechaliśmy z dobre 40 minut.

Po odstawieniu maszyny na miejsce poszłam do pokoju położyłam kota na łóżku wzięłam moją koszulę i poszłam do łazienki się umyć.

Wyszłam i położyłam się obok kota. Wtuliłam się w niego i jednym machnięciem ręki Wyłączyłam światło. A już po krótkiej chwili oddałam się w objęcia Morfeusza.

LokittyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz