rozdział 4

1.5K 38 13
                                    

Dylan wyglądał jakby na mnie czekał. Był ubrany w zwykły czarny  garnitur.  Już nie wyglądał dziecinie wyglądał bardziej poważnie. Nie miał już tego swojego uśmiechu. Oczy zamiast radosnych i pełnych ciepła wyglądały jak te Vincenta. Zimne a wręcz lodowate.  Wniosek jest prosty zepsułam go .

Gdy tylko mnie zauważył oderwał się od ściany i zrobił najpierw jeden krok później drugi, trzeci , czwarty, piąty. I dopiero wtedy się ocknęłam i zaczęłam robić kroki do tyłu. On robił to przodu ja do tyłu. Patrzył na mnie tymi swoimi lodowatymi oczami. Kiedyś w nich widziałam miłość.

Miłość na którą nie zasłużyłam

W końcu padłam na ściane a Dylan zrobił tylko trzy kroki w moja stronę i stał już przede mną . Swoje ręce położył po bokach mojego ciała tak żebym nie uciekła. Nie miałam na twarzy  wymalowanego strachu zamiast tego wymalowane miałam powagę i chłód który w jakimś stopniu równał się z tym Dylana. Dylan przyglądał mi się jeszcze przez chwilę i wkoncu się odezwał .

- Przypominasz mi kogoś ale nie mogę przypomnieć sobie kogo . - zrobił chwilę przerwy, zeskanował mnie jeszcze raz wzrokiem i kontynuował.- Już wiem kogo mi przypominasz. Moją siostrę która nie żyje już 6 lat . Wyglądasz prawie indentyczniej tylko że trochę jakby starsza i pomalowana. - powiedział to tak chłodno że przeszły mnie aż ciarki po całym ciele.

- Dylan .- powiedział ktoś niby znajomym głosem ale nadal przeraźliwym a zarazem stanowczym.- idziemy.- wtedy Dylan się oderwał i odszedł a ten chłodny ,
przeraźliwy i stanowczy głos był mojego ojca...

                 
                              ***

30 minut później byłam w samochodzie i jechałam do mojego domu .  Rozmyślałam nad całą sytuacją dopóki nie przyszedł mi sms od Simona . Ślub jest przełożony na szybszy termin . Za trzynaście dni . Za trzynaście dni spojrze w oczy moim bracią i Santanowi. Ta myśl była ze mną dopóki nie podjechałam pod mój dom .

Po szybkiej kąpieli ubieram piżamę i wychodzę na korytarz  gdzie czeka na mnie już Simon . Razem udajemy się do mojego gabinetu. Wchodzimy do środka gdzie od razu zasiadam na moim fotelu .

- Dlaczego przełożyli ślub? - pytam na co Simon od razu odpowiada.

- Dylan uparł się że wtedy będzie ładniejsza pogoda i chcą zobaczyć kto to nich dołączył. -  tłumaczy tak szybko że ledwo go rozumiem.

Gdy kończymy temat i omawianie jak idą interesy wychodzi a ja postanawiam chwilę jeszcze zostać. Sięgam po kartki które mam podpisać lecz najpierw je czytam żeby nie podpisać czegoś co może mi zaszkodzić. Chwilę później słyszę odgłos przychodzącej wiadomości. Sięgam po telefon i odczytuje wiadomość.

Narzeczony:

- dzisiaj nie wrócę do domu.
Siostrze zmywarka się zepsuła.
Pomogę jej ją naprawić.

Ja:
Nie myślisz że ostatnio jakoś
często jej się te rzeczy psują?

Narzeczony:

- Nie moja wina że ciągle jej coś się psuje. Dobranoc

Ja:
Jasne . Dobranoc.


Odkładam telefon na biurko kończę podpisywać papiery i wychodzę z biura.
Przechodzę przez kuchnię w której na chwilę się zatrzymuję. Wyciągam szklankę a zaraz po niej sok . Zapełniam szklankę sokiem i wypijam ją na raz . Wychodzę z kuchni i kieruję się do mojej sypialni. Gdy tylko do niej wchodzę kładę się na łóżko i zasypiam...

Myślę że się podoba!!

Miłego dnia/ Wieczoru!

Słów: 520

Ps: ślub Dylana i Martiny  będzie szalony tak jak rozdziały bo nim 🤫.


Rodzina Monet Where stories live. Discover now