rozdział 7

378 22 0
                                    

- Daaanieeeeel Riiiicciardooooo!

- Lavenaaaaa Raaaaavateeeeel!

Zarówno Daniel, jak i Lavena roześmiali się w głos, podchodząc do siebie bliżej. Mężczyzna prędko przytulił dziewczynę, ciesząc się na jej widok. Naprawdę ją lubił i lubił spędzać z nią czas. Wcale nie dziwił się Lando, dlaczego tak bardzo chciał, żeby była wszędzie tam gdzie oni. Skoro miał okazję spędzać z nią choćby chwilę, to zamierzał to wykorzystać na tysiąc procent, bo dziewczyna była naprawdę aniołem, najbardziej lubianą osobą, jaką kiedykolwiek poznał.

- Miło znów cię widzieć, Lav. - powiedział, kiedy wreszcie się od siebie odsunęli. Lavena poprawiła swoje rozpuszczone włosy, przyglądając się mu z uśmiechem.

- Ciebie również, Danny. - odparła zgodnie z prawdą, na co uśmiechnął się szeroko. Wyjątkowo lubił, gdy tak na niego mówiła. - Widziałeś może Lando? Powinien już być.

Daniel położył dłonie na ramionach Laveny i odwrócił ją w odpowiednią stronę. Prędko zrozumiała, dlaczego to zrobił, bo chłopak, którego szukała, właśnie zmierzał w ich kierunku z uśmiechem na twarzy.

- Tu masz swoją zgubę. - oznajmił Daniel, nachylając się nad uchem dziewczyny. - Tylko nie pokazuj mu, że ci zależy, bo przestanie się starać. - dodał już ciszej, zdając sobie sprawę, że wkraczał na grząski teren.

- Mówiłam ci już coś na ten temat. Jesteśmy tylko przyjaciółmi.

- Ja i tak wiem swoje. - mruknął, wzruszając ramionami. Lando prędko do nich podszedł, więc mężczyzna przywitał się z nim krótko, zerkając jeszcze raz na Lavenę. - Dobra, ja spadam, zostawię was samych. - oznajmił, poruszając zabawnie brwiami, co wcale nie spodobało się dziewczynie. - Tylko bez żadnych mi tu... Nie chcę zostać jeszcze wujkiem.

- Co? O czym ty... - zaczął Lando, marszcząc brwi. Nie rozumiał tamtej sytuacji i dziwnego zachowania obojga przyjaciół.

- Nie ważne. Widzimy się później.

Mężczyzna prędko od nich odszedł, zostawiając załamaną Lenę i zdezorientowanego Lando samych. Dziewczyna złapała się za czoło, kręcąc głową sama do siebie. Nie mogła uwierzyć, że Daniel uparcie wierzył, że oni byli ze sobą, jako para zakochanych, a nie para przyjaciół. Po części mu się nawet nie dziwiła, bo czasami naprawdę zachowywali się z Lando, jakby byli kimś więcej, ale to była zwykła przyjaźń. Szczególnie, że nie miała wtedy nikogo na oku.

- Daniel cały czas próbuje nas zeswatać. Nie dociera do niego, że jesteśmy przyjaciółmi. - mruknęła Lavena, przejeżdżając dłonią po swoich włosach.

- Najlepszymi. - dodał Lando z uśmiechem, na co ona od razu pokiwała głową na potwierdzenie jego słów.

- No tak. - powiedziała zgodnie z prawdą, odwracając się do niego przodem. Jedno spojrzenie w jego tęczówki, a zapomniała o poprzednim temacie. - Mam nadzieję, że to dzisiaj wygrasz i staniesz na podium.

- Jak duża się twoja wiara we mnie, co? - zaśmiał się, widząc tamtą zmianę. Pozytywną zmianę. Podszedł do niej o krok, tak, że dzieliły ich zaledwie centymetry.

- Odbijam piłeczkę. A twoja we mnie, jak jest duża?

Żadne z nich nie musiało odpowiadać na tamto pytanie, bo każdy z nich znał doskonale odpowiedź. Ich wiara w siebie nawzajem była ogromna i to jeszcze w szkole. Ona tak bardzo wierzyła w jego umiejętności, w jego dobrą jazdę, a on tak bardzo wierzył, że była świetnym mechanikiem, świetnym kierowcą... Oboje byli dobrzy w tym, co robili i trudno było temu zaprzeczyć.

- Dobra, kierowco rajdowco, szykuj się pomału do startu. Przyjdę jeszcze do ciebie chwilę przed wyścigiem i zobaczę, czy jesteś gotowy. - powiedziała Lena po chwili, klepiąc Lando po ramieniu. Zaraz zaczęła powoli odchodzić, związując swoje włosy w kucyka, by te nie przeszkadzały jej przy pracy.

- Za to ty uważaj, żeby nic ci się nie stało. - powiedział na odchodne, na co ona odwróciła się w jego stronę. Zaraz mu zasalutowała, uśmiechając się szeroko.

- Jasna sprawa.

~*~

- I jak twoja głowa? Nadal boli? - zagadnął Andrea, stając koło Laveny, która znajdowała się wtedy w boxie, czekając na rozpoczęcie się wyścigu.

- Zastanawiałam się nad tym długo i... - zaczęła dziewczyna, przenosząc na niego swój wzrok. Trochę przeraziła go wtedy mimika jej twarzy, ale nie odezwał się ani słowem, czekając na to, co powie. - Wyczekuj wezwania do sądu w sprawach odszkodowania. Poważnie mnie raniłeś, byłam zmuszona to zrobić.

Mężczyzna patrzył w jej stronę z lekkim przerażeniem. Wiedział, że lubiła żartować w taki sposób, ale w tamtym momencie sam nie wiedział, czy mówiła prawdę, czy tylko się zgrywała. Uświadomił sobie to dopiero po chwili, gdy dziewczyna zaczęła śmiać się z jego miny.

- Gdybyś widział swoją minę, bezcenna.

- Grabisz sobie, dziewczyno. O mało zawału nie dostałem. - przyznał mężczyzna zgodnie z prawdą, kładąc dłoń na piersi. Czuł, jak mocno waliło mu wtedy serce.

- To był drobny wypadek, zdążyłam o tym zapomnieć, nie przejmuj się. Z resztą, jest o wiele lepiej, głowa mnie już tak nie boli, po prostu mam lekką ranę na czole, nic poza tym.

- Czasami naprawdę się zastanawiam, czy mówisz poważnie w niektórych sytuacjach. To już kolejny raz, kiedy udajesz coś takiego, a ja nie wiem, czy ci wierzyć, czy nie. Byłabyś świetną aktorką.

Lavena ukłoniła się teatralnie, co Andrea skwitował cichym śmiechem. Zaraz dziewczyna od niego odeszła, dostrzegając nieopodal Lando, siłującego się ze swoją maską. Pokręciła głową sama do siebie, po czym podeszła do niego bliżej, zabierając a jego rąk maskę, którą miał każdy z zawodników. Bez słowa zaczęła pomagać mu ją zakładać, po czym dotknęła jego głowy, przyglądając się mu z uśmiechem.

- Dzięki wielkie. - powiedział Lando, szczerze jej wtedy dziękując. Choć nigdy nie miał szczególnych problemów z założeniem maski, to wtedy jakoś trudniej mu się ją zakładało.

- Do usług. - odparła, kłaniając się teatralnie, na co uśmiechnął się pod nosem. - A teraz skop im tyłki i to wygraj, jasne?

Lando zaśmiał się pod nosem, nie spodziewając się nawet, że Lavena pocałuje go nagle w czoło. Uśmiechnął się szeroko, patrząc po chwili na oddalającą się dziewczynę.

~*~

Kiedy Lando tylko wrócił do całego zespołu, szczęśliwy jak nigdy dotąd, od razu zaczął szukać wzrokiem tej jednej osoby. Lena wyjątkowo szybko dostrzegła, że to właśnie jej szukał i podniosła dłoń, machając mu. Chłopak, przeciskając się między innymi, podszedł do niej i chwycił w ramiona, podnosząc niespodziewanie w górę. Zdziwiona Lavena, pisnęła głośno, zaczynając się śmiać, kiedy ten okręcił się wokół własnej osi, ostatecznie stawiając ją na ziemi. Nie musiał wcale nic mówić, jego roześmiane oczy, które widziała, były wystarczającą odpowiedzią.

Lavena prędko ściągnęła z jego głowy kask i maskę, którą sama mu zakładała. Widząc ślady na jego policzkach, jedynie się uśmiechnęła, czochrając jego zmierzwione włosy. Zaraz nachyliła się nad jego uchem, dotykając go delikatnie, przez co przeszły go dreszcze.

- Idź tam teraz i pokaż im, jak się otwiera szampana.

Nie trzeba było mu powtarzać dwa razy.

Nie zostawiaj mnie, kochanieWhere stories live. Discover now