rozdział 49

239 16 0
                                    

Podróżowanie miało to do siebie, że przez większość czasu czuło się zmęczenie, szczególnie gdy te podróże odbywały się co kilka dni, przeplatając się z pracą. Wiele osób na to narzekało, a Lavena i Lando wcale nie byli wyjątkami. Ale czy cokolwiek by zmienili w swoim dotychczasowym życiu? Na to pytanie sami nie znali odpowiedzi, ale ona wcale nie była im wtedy potrzebna.

Przemierzając przez puste korytarze hotelu, wraz z kilkoma innymi kierowcami i pracownikami, czuli się dobrze. Pomijając tamto zmęczenie i chęć położenia się już spać. Dwójka przyjaciół była jednak tamtym wyjątkiem. Szli na końcu. Ciągnąc za sobą swoje niewielkie walizki. Co chwilę się szturchając i śmiejąc pod nosem. Nikt nawet nie zwracał już na nich uwagi, dając im czas tylko dla siebie, choć mieli go od groma.

- Odnoszę wrażenie, jakbyśmy tylko my mieli dobry humor. - stwierdziła Lavena, nachylając się specjalnie w stronę przyjaciela. Nie oderwała jednak wzroku od pozostałych.

- Bo chyba tak jest, Lena. Spójrz tylko na nich. - powiedział Lando, po czym wskazał na idących przed nimi ludzi. Nachylił się nad nią bardziej, zaczynając szeptać. - Ofiary. Zmęczone podróżą są jak łatwy kąsek dla drapieżników. Wystarczy chwila, by zakończyły swój martwy żywot i stały się pożywieniem dla innych zwierząt.

- I mam uwierzyć, że ty jesteś tym drapieżnikiem? - zaśmiała się, patrząc na niego wyraźnie rozbawiona. On jednak nie przejął się tamtą uwagą, tylko objął ją nagle ramieniem.

- My jesteśmy, Lena. My jesteśmy drapieżnikami. - wyszeptał, patrząc na nią z jakąś dumą. Bawiło ją to.

- Ty to raczej uroczy kotek jesteś, któremu pazury się jeszcze nie wykształciły właściwie. - stwierdziła ze śmiechem, na co odsunął się od niej oburzony. Położył dłoń na piersi, jakby urażony tamtymi słowami.

- No wiesz ty co?

- Mówię, jak jest. - oznajmiła, wzruszając ramionami. Prędko podeszła do odpowiednich drzwi, ściskając w dłoni kluczyki. - To chyba nasz pokój.

- Po czym wywnioskowałaś? - zagadnął, ciekawy, skąd w ogóle o tym wiedziała. On sam nie do końca zwracał na to uwagę, miał od tego przecież ją.

- Yyy... Ma ten sam numer, co zawieszka przy kluczykach. Plus, recepcjonistka mówiła. Widać, jak słuchałeś.

- Miałem lepsze rzeczy do roboty, niż słuchanie recepcjonistki. - stwierdził Lando, jak gdyby nigdy nic, wzruszając ramionami. Lavena odwróciła się do niego nagle, marszcząc brwi.

- Więc co tak bardzo zajmowało twoją głowę, co? - spytała, ciekawa jego odpowiedzi. O tamtej porze, w jego towarzystwie i zmęczeniem, które ich ogarniało, mogła spodziewać się z jego strony każdej możliwej odpowiedzi.

- Ty.

- No tak, mogłam się domyślić. - westchnęła, kręcąc głową sama do siebie. Zaśmiała się jednak pod nosem, bo mimo wszystko zrobiło się jej miło, że o niej myślał. - Chodź. Im szybciej się położysz spać, tym krócej będę musiała słuchać twoich głupot.

- Odezwała się. - mruknął, przepuszczając ją w drzwiach. Szturchnął ją jednak, nie zamierzając tak tego zostawiać. - Jesteś strasznie wredna. Nie masz tych dni?

- Być może mam. Co ci do tego? - odparła, nie zwracając jakiejś szczególnej uwagi na jego słowa. Rozmawiała z nim na przeróżne tematy i żaden już jej nawet nie zaskakiwał. - Ja idę skorzystać, a ty tu się ogarnij. Tylko bez wygłupów.

- Tylko się pośpiesz! Nie chcę zmarznąć, jak będę na ciebie czekać w łóżku. - powiedział, ściągając z siebie koszulkę dla demonstracji. Mówił to wszystko specjalnie, tylko po to, by ją podenerwować, co skutecznie mu wychodziło.

Nie zostawiaj mnie, kochanieWhere stories live. Discover now