rozdział 99

243 32 0
                                    

Lavena siedziała w salonie, zastanawiając się nad tym wszystkim, co wydarzyło się w jej życiu w ostatnich tygodniach. To wszystko tak strasznie ją przytłaczało, że sama już nie wiedziała, co robić. Lando doskonale widział, że coś ją gryzło od środka, odkąd dwa dni wcześniej wróciła z randki z Charlesem, dlatego też postanowił ją wypytać i najlepiej pomóc, szczególnie że widok załamanej przyjaciółki był dla niego bolesny.

- Lena, wszystko w porządku? - spytał cicho, siadając koło niej na kanapie w salonie, bo wciąż też znajdowali się w swoim mieszkaniu w Monako.

- Taak, nic się nie dzieje. - odparła od razu, ale to niezbyt go przekonało. Powiedziała to za szybko, na czym od razu się złapała, wzdychając głośno. - Znaczy, dzieje się zdecydowanie za dużo i to mnie przytłacza. Może niedługo przejdzie.

- Wiesz, że możesz mi o wszystkim powiedzieć, nie? Przecież się przyjaźnimy. - powiedział, łapiąc ją nieświadomie za dłoń. Obojga na tamten gest przeszedł dreszcz.

- Problem polega na tym, że nie wiem, jak ci o tym powiedzieć.

Jej wzrok tak bardzo łamał mu wtedy serce. Widział ją w takim stanie pierwszy raz od kiedy zerwała ze swoim pierwszym chłopakiem lata wcześniej. Wtedy od razu mu o tym powiedziała, a teraz? Teraz nawet nie wiedział, co się stało.

- Może zacznij od początku, będzie łatwiej.

- Nie znienawidzisz mnie za to? - spytała, a jej głos zadrżał niebezpiecznie. Siłą powstrzymywała się od płaczu, gdy tylko dotarło do niej, że tamtym wyznaniem mogła nieco popsuć ich relacje.

- Lena, przecież wiesz, że nie jestem w stanie. - powiedział Lando od razu, kręcąc głową. Zawsze był po jej stronie i wspierał ją we wszystkim, tak jak ona jego przez te wszystkie lata. - Mów o co chodzi.

- No dobra. - westchnęła, przejeżdżając dłonią po swoich włosach. Usiadła po turecku, przyciągając poduszkę do uścisku. - Dobrze wiesz, że od jakiegoś czasu mam dość dobre stosunki z Charlesem. Carlos mnie z nim kiedyś bliżej poznał, złapaliśmy naprawdę świetny kontakt. Bardzo go lubię, on mnie też. Ale chyba za bardzo.

- Co masz na myśli?

- Pamiętasz, że pomagałeś mi się ostatnio ogarnąć na randkę z nim? - spytała, choć doskonale o tym pamiętał. Z tego też powodu postanowił wrócić do niej do Monako, by trochę jej pomóc. - Było super, naprawdę miło spędziłam z nim czas, był taki miły, szarmancki... Ta nasza randka skończyła się rano, o czym doskonale wiesz. Sama nie wiem, jak do tego doszło. Ja... Nie wiem, jak to się stało, nie planowałam tego. - powiedziała na jednym tchu, czując napływające do oczu łzy. Spojrzała na niego, chcąc zobaczyć jego reakcję, której tak cholernie się bała. - Przepraszam.

- Nie wierzę, że naprawdę to zrobiliście. - wyszeptał, czując jak mocno zaczęli bić mu serce. Poczuł się tak cholernie zdradzony, czuł, jakby ktoś dźgnął go prosto w serce, choć sam nie wiedział dlaczego.

- Nie mogę już cofnąć czasu, rozumiesz? Ja... Ja nigdy bym tego nie zrobiła, gdyby mnie nie poniosło. Cholernie żałuję, że do tego doszło, że na to pozwoliłam, że to się stało. - dodała w ramach wyjaśnienia, patrząc na swoje dłonie. Zaraz jednak poczuła dziwną pustkę, gdy wstał ze swojego dotychczasowego miejsca i skierował się w jakimś kierunku. - Lando, gdzie idziesz?

- Muszę ochłonąć. I się nad tym wszystkim zastanowić, nie wiem, kiedy wrócę. - mruknął, nawet nie odwracając się w jej stronę. Sam miał ogromną ochotę się wtedy rozpłakać jak dziecko.

- Lando! Jesteś zły?

Lando nie odpowiedział. Spojrzał tylko na nią, po czym bez słowa wyszedł z domu, zostawiając ją samą. Lavena sama nie wiedziała, dlaczego tak zareagował na jej wyznanie, nie spodziewała się takiej reakcji i nie wiedziała, co o tym wszystkim myśleć. Zakryła twarz rękoma, zaczynając cicho szlochać. Czuła się zupełnie bezradna. Czuła, że...

Nie zostawiaj mnie, kochanieWhere stories live. Discover now