Prolog

155 4 1
                                    

Moi rodzice byli popularni. Ja byłem popularny. Dla większości ludzi w ogóle nie osiągalny, tym bardziej dla dziewczyn. Nie szukałem miłości, bo jedną już miałem i ona w zupełności mi wystarczała.

Była nią muzyka.

Od małego nią żyłem, zdecydowanie była częścią mnie i odgrywała ważną role w moim życiu. W domu siedziałem ze słuchawkami, w szkole również. Nie widziałem świata bez niej. Śmiało można było powiedzieć, że się od niej uzależniłem.

Dlatego razem z przyjaciółmi założyłem Three Seventeen, nasz zespół. Na samym początku nie było kolorowo. Mieliśmy próby u mnie w garażu, który wujek Roger specjalnie na tą okazje zaaranżował. Wyciszył wszystkie ściany, pozbył się niepotrzebnych narzędzi ojca i zagospodarował na nasze studio. Właśnie tam spędzałem większość swojego czasu. Wymyślałem melodię, pisałem piosenki, które później nagrywałem.

Zespół się rozwijał, a ja i moi przyjaciele razem z nim. Grywaliśmy na szkolnych uroczystościach oraz w lokalnych restauracjach. Staliśmy się jeszcze bardziej popularni. Całe Westport nas znało.

Dlatego byłem w szoku, gdy okazało się, że Ona nas nie znała.

Kiedy przyszła z dziewczyną mojego kumpla od razu mnie zaintrygowała. Miała szeroką wiedzę jeśli chodzi o muzykę, używała naprawdę dużo sarkazmu, a jej czarny humor większość ludzi odstraszał - sama tak mówiła, a ja szybko przekonałem się, że była to prawda.

Nie lubiła mnie. Wystarczyło, że przy naszym pierwszym spotkaniu zobaczyłem błysk nienawiści w jej oku, abym mógł z ręką na sercu o tym powiedzieć.

Nienawidziła muzyki, mojego głosu, ale przychodziła na każdy koncert. Zawsze stała pod samą sceną u boku swojej kuzynki, która razem z nami śpiewała teksty piosenek. A Ona po prostu stała.

Przez większość czasu dogryzała mi, a ja starałem się odpowiadać podobnym odzywkami, ale nie zawsze mi wychodziło. Wtedy mnie wyśmiewała i odchodziła. A ja się po prostu uśmiechałem. Szczególnie wtedy, gdy założyliśmy się, że przekonam ją do muzyki. Dała mi równe pół roku.

A ja w ciągu tych szczęściu miesięcy zdążyłem się w niej zakochać. Przestałem śpiewać dla dziewczyn, a w mojej głowie zawsze była Ona. Bo to dla niej śpiewałem.

Bo to ona stanęła na pierwszym miejscu hierarchii tuż u boku muzyki.

A zawsze myślałem, że nigdy do tego nie dojdzie.

Ale tak bardzo się myliłem.

Listen to the melody [ZAWIESZONE]Where stories live. Discover now